Steve Martin: Człowiek orkiestra

Steve Martin w filmie "Szajbus" (1979). 14 sierpnia aktor obchodzi 70. urodziny /Everett Collection /East News

W Stanach Zjednoczonych kariera telewizji kablowej jest o wiele dłuższa niż w Polsce. Dzięki temu za Oceanem wytworzyła się pewnego rodzaju "telewizyjna arystokracja". Są to ludzie, którzy towarzyszą Amerykanom od dekad, wychowując kolejne pokolenia. Ostatnie wydarzenia i rosnący skandal wokół Billa Cosby'ego pokazują, że niektórzy z nich odchodzą w niesławie. Jednak Steve Martin, jedna z ikon amerykańskiej komedii, wciąż nieprzerwanie bawi, mimo że na scenie występuje już od 50 lat!

Steve Martin urodził się 14 sierpnia 1945 roku w miejscowości Waco w Teksasie, ale już w bardzo młodym wielu przeniósł się wraz z rodzicami do Inglewood w Kalifornii. Talenty artystyczne i chęć występowania na scenie najprawdopodobniej odziedziczył po ojcu. Glenn Vernon Martin był bowiem zapalonym aktorem.

W czasie wojny zagrał w przedstawieniu "Our Town" na podstawie dramatu Thorntona Wildera o tym samym tytule. To właśnie przy pracy nad tym spektaklem poznał Raymonda Masseya, kanadyjskiego aktora i komika, który później wystąpił w obrazie "Na wschód od Edenu".

Reklama

Mimo obiecujących początków Martin senior nie zrobił aktorskiej kariery. Być może część swoich frustracji wyładowywał na swoim synu, ponieważ mówiąc o swoim ojcu Steve wspomina go jako dumnego z synowskich osiągnięć, ale krytycznego, rzadko skłonnego do pochwał i okazywania emocji.

Steve Martin już od najmłodszych lat chciał być jak najbliżej przemysłu rozrywkowego. Jako nastolatek pracował w Disneylandzie, gdzie był sprzedawcą pamiątek. Jego pasją była także magia i iluzja. Już jako 15-latek znał kilkanaście sztuczek z użyciem kart i innych atrybutów. Jego talent i pasja zaowocowały, a Martin na początku lat 60. awansował i zamiast sprzedawania pamiątek, zajął się pracą iluzjonisty.

Po ukończeniu szkoły średniej Martin studiował aktorstwo na uniwersytecie w Santa Ana. W tym samym czasie aktywnie występował jako komik, udzielając się w kabaretach i stand-upach.

W 1967 Martinowi udało dostać pracę przy tworzeniu "The Smothers Brothers Comedy Tour". W serialowej ekipie był zatrudniony jako scenarzysta. Wprawdzie "The Smothers..." jest mało znanym w Polsce kabaretem , ale w USA stał się w latach 60. jednym z najpopularniejszych produkcji telewizyjnych i do dziś uznawany jest za jeden z największych sukcesów stacji CBS. Podczas trzech lat emisji produkcja doczekała się wielu nagród m.in. Emmy (właśnie za scenariusz), jednak z uwagi na kontrowersyjne i niepoprawne politycznie treści serial został zdjęty z anteny w 1969 roku.

W latach 70. Martin regularnie występował jako komik w wielu słynnych amerykańskich programach. Nazwisko Martina znajdziemy na liście płac takich produkcji jak: "The Tonight Show Starring Johnny Carson", "The Muppet Show" czy "Saturday Night Live".

Za pracę scenarzysty otrzymał dwie nominacje do nagrody Emmy: w 1972 wyróżniono go za "The Sonny & Cher Comedy Hour", cztery lata później nominowany był za show "Van Dyke and Company".

Poza działalnością w telewizji Martin aktywnie udzielał się na komediowej scenie. Bez wątpienia jest to człowiek wielu talentów. W swoich występach Steve gra na banjo, śpiewa, tańczy i parodiuje postaci znane z pierwszych stron gazet.

Martin zawsze w charakterystyczny, żartobliwy sposób mówi o swoim sukcesie: "Zajmowałem się stand-upem przez 18 lat,  z czego 10 lat to była nauka, 4 lata to - okres dojrzewania, a ostatnie 4 lata to czas dzikiego sukcesu. Szukałem oryginalności jako komik, sława była po prostu produktem ubocznym".

W Polsce Steve Martin jest jednak bardziej znany  z uwagi na swoje osiągnięcia aktorskie. Pierwsze występy filmowe zanotował już w latach 70., jednak to następna dekada przyniosła mu największy rozgłos.

W 1981 roku zagrał w filmie "Grosz z nieba". Musicalowy dramat był fantastycznym miejscem, aby aktor mógł zaprezentować swoje artystyczne umiejętności. Rola zaowocowała nominacją do Złotego Globu. Trzy lata później zagrał w niezapomnianym "Dwoje we mnie", o którym "New York Times" w swojej recenzji napisał: "Niektóre rzeczy trzeba zobaczyć, aby uwierzyć, a fantastyczna współpraca na planie Steva Martina i Lily Tomlin jest jedną z nich. Wspaniały występ Martina jest najbardziej spektakularną częścią tego filmu".

Rok 1987 przyniósł chyba najlepszą rolę w karierze Martina. W filmie "Roxanne" wcielił się w komendanta straży pożarnej, który mimo tego, że jest posiadaczem wielkiego nosa, walczy o względy pięknej dziewczyny - tytułowej Roxanne. Film został świetnie przyjęty przez krytyków, a sam Martin otrzymał kilka nagród od Stowarzyszenia Krytyków Filmowych.

Lata 90. to seria ról w niezapomnianych komediach. Wystarczy tutaj wspomnieć takie tytuły, jak: "Ojciec panny młodej", "Cudotwórca", "Sierżant Bilko" czy "Wielka heca Bowfingera".

Jego talenty estradowe zostały wykorzystane także na wielkich galach. W 2003 roku Steve Martin poprowadził ceremonię rozdania Oscarów. 7 lat później powtórzył ten występ, prowadząc galę razem z Alekiem Baldwinem.

Jego kariera i niewątpliwy wkład w amerykańską kulturę popularną zostały nagrodzone w 2013 roku, kiedy został wyróżniony Oscarem za całokształt. Podczas swojego przemówienie komik raczył widownię wieloma żartami, mówiąc między innymi: "Chciałbym wyrazić, jak bardzo cieszę się z tej nagrody, jednak nie mogę. Botoks jest świeży".

Steve Martin obchodzi 70. urodziny. Przy tej okazji wypada życzyć mu kolejnych sukcesów i tego, aby nigdy nie stracił swojego sarkastycznego i ironicznego spojrzenia na świat.      

Konrad Pytka   

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: steve martin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy