Reklama

Statham mówi o "Death Race"

W czasie konferencji prasowej filmu "Death Race. Wyścig śmierci" Jason Statham zza swych ciemnych okularów odpowiadał na pytania, dotyczące kulis produkcji tego filmu akcji. Wspomniał też co nieco o swoich aktorskich wzorach.

Konferencja odbywała się na parkingu, zastawionym uzbrojonymi samochodami, które biorą czynny udział w akcji filmu "Death Race. Wyścig śmierci". Dziennikarze z serwisu "Dark Horizons" spytali Stathama o to, czy trudno jest prowadzić te dziwaczne maszyny.

"Najgorsze w nich jest to, że mają bardzo ograniczoną widoczność. Te samochody są całe w uzbrojeniu i ochronnych płytach i mało z nich widać. To dosyć denerwujące i stresujące, kiedy nie wiesz, z której strony ktoś nadjeżdża, a z której masz wolną drogę. Do tego trasy wyścigów były bardzo niebezpieczne.(...) Jedna pomyłka i cię nie ma. Dlatego była to bardzo ważna sprawa dla koordynatora kaskaderów i Paula W.S. Andersona [reżysera - red.] , z powodu zagrożenia, jakie w tym tkwiło" - tłumaczył aktor.

Reklama

Wypadki, na szczęście niegroźne dla ludzi, zdarzały się dość często. Jednak uszkodzone samochody nie stanowiły dla ekipy problemu.

"Mieliśmy kilka kopii każdego samochodu, więc gdy dany model był pogięty i uszkodzony, to po prostu wymienialiśmy go na następny" - powiedział Statham.

Film Paula W.S. Andersona jest nie tyle remake'm obrazu "Death Race 2000" z 1975 roku , co hołdem złożonym temu klasycznemu dziełu kina klasy B. Jason Statham nie widział nawet oryginalnej wersji filmu, zanim nie rozpoczęto zdjęć.

"On [reżyser - red.] nie chciał żeby coś wpłynęło na moją grę. Powiedział do mnie: To nie jest remake, ale hołd. Jeżeli możesz, to nie oglądaj oryginału" - tłumaczył gwiazdor.

W końcu padło też pytanie o to, czy Statham nie uważa swojej najnowszej produkcji za filmową papkę dla zjadaczy popcornu.

"To nie jest Ojciec chrzestny. Dajcie spokój! Niektóre zgony są po prostu krwawe i zabawne. Podoba mi się, że śmierć może być traktowana jako coś śmiesznego. Najważniejsze, by nie brać tego na poważnie. To film rozrywkowy i wszyscy, którzy już go widzieli, wydają się zadowoleni" - odpowiedział.

Na koniec dziennikarze spytali aktora o jego filmowych idoli. Statham jednym tchem wymienił: Clinta Eastwooda, Paula Newmana, Steve'a McQueena i Charlesa Bronsona.

W trakcie rozmowy gwiazdor filmu "Death Race. Wyścig śmierci" uznał także za stosowne wytłumaczyć swoją nie tęgą minę i okulary przeciwsłoneczne.

"Pechowo moje urodziny wypadły akurat na dzień poprzedzający to spotkanie. Ale tak bardzo nie cierpię..." - wyznał z uśmiechem.

Dark Horizons
Dowiedz się więcej na temat: Jason Statham | wyścig | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy