Reklama

Spike Lee zadowolony z przełożenia festiwalu w Cannes

W czwartkowy wieczór ogłoszono to, czego spodziewał się chyba każdy. Tegoroczny, 73. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes nie odbędzie się w pierwotnie ustalonym terminie. Decyzję podjętą przez dyrektora festiwalu Thierry'ego Fremaux pochwala przewodniczący jury, amerykański reżyser Spike Lee.

W czwartkowy wieczór ogłoszono to, czego spodziewał się chyba każdy. Tegoroczny, 73. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes nie odbędzie się w pierwotnie ustalonym terminie. Decyzję podjętą przez dyrektora festiwalu Thierry'ego Fremaux pochwala przewodniczący jury, amerykański reżyser Spike Lee.
Spike Lee zauważa trudną sytuację, jaka panuje nie tylko w jego otoczeniu /Johnny Nunez/WireImage /Getty Images

"W stu procentach wspieram Thierry'ego. Świat się zmienił i zmienia się nadal każdego dnia. Ludzie umierają, a francuski prezydent kilka razy powtórzył - parafrazuję jego słowa - że jesteśmy na wojnie. Rzeczy, które tak kochamy, muszą zejść na drugi plan. Filmy, telewizja, sport, NBA, baseball. Tak wiele rzeczy zostało przełożonych lub odwołanych i zgadzam się z tą decyzją - powiedział reżyser w wywiadzie udzielonym magazynowi "Variety".

Pierwotnie festiwal miał się odbyć w dniach od 12 do 23 maja. Spike Lee zapewnia, że będzie gotowy do pełnienia roli przewodniczącego jury, gdy festiwal się odbędzie. "Nie zapominajmy, że to największy festiwal filmowy na świecie, największa światowa scena dla kina, a ja będę pierwszym czarnoskórym przewodniczącym jury. Nie będę jednak udawał, że wiem, co wydarzy się jutro. Musimy paść na kolana i się modlić. Znaleźć szczepionkę i ponownie stanąć na nogi. To nie żart. To nie film. Ludzie umierają" - mówi reżyser, który przed dwoma laty otrzymał w Cannes nagrodę Grand Prix za film "Czarne bractwo. BlacKkKlansman".

Reklama

Spike Lee, który ostatnie dni spędził razem z rodziną, zauważa trudną sytuację, jaka panuje nie tylko w jego otoczeniu. "Robimy to samo, co wszyscy. Kochamy się i próbujemy jakoś to przeżyć. Ludzie tracą teraz prace, zostają zwalniani. Nie wiedzą, kiedy dostaną wypłatę i jak zapewnią opiekę swoim dzieciom. Kto się nimi zajmie, gdy zamknięte są szkoły? To prawdziwe wariactwo" - ocenia reżyser w wywiadzie dla "Variety".

Spike Lee skrytykował przy okazji Donalda Trumpa: "Prezydent Stanów Zjednoczonych powinien przestać nazywać tę chorobę 'chińskim wirusem'. Takimi słowami wystawia na zagrożenie Amerykanów azjatyckiego pochodzenia. To w niczym nie pomaga!" - apeluje Lee.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Spike Lee | Festiwal Filmowy w Cannes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy