"Sound of Freedom": Producenci komentują aresztowanie jednego z patronów filmu
"Sound of Freedom" to jedna z największych kinowych niespodzianek tego sezonu. Kosztujący zaledwie 15 milionów dolarów film zarobił do tej pory ponad 156 milionów tylko w Stanach Zjednoczonych. Bo rozpocząć dystrybucję, producenci poprosili o datki w internetowej zbiórce. Jeden z mężczyzn, który udzielił im wsparcia, został aresztowany.
Pięćdziesięciojednoletniemu Fabianowi Marcie postawiono zarzuty porwania osoby nieletniej 21 lipca 2023 roku. Mężczyzna został aresztowany dwa dni później. Sąd ustalił kaucję w wysokości piętnastu tysięcy dolarów. Po jej wpłaceniu Marta został zwolniony z aresztu. Rozprawa w jego sprawie odbędzie się 28 sierpnia 2023 roku. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Marta chwalił się wcześniej w mediach społecznościowych swoim wsparciem dla filmu "Sound of Freedom". Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami produkcja opowiada o byłym agencie rządowym Timie Ballardzie (Jim Caviezel), który wypowiada wojnę handlarzom ludźmi. Obraz okazał się jednym z największych hitów tego sezonu, a jego tygodniowe zyski przekraczają wpływy wyczekiwanych blockbusterów.
Trudno uwierzyć, że jego twórcy nie mieli pieniędzy na dystrybucję. Dlatego też zdecydowali się zebrać wymaganą kwotę dzięki zbiórce internetowej. Celem było zgromadzenie pięciu milionów dolarów. Wsparło ich łącznie 6678 osób.
"'The Sound of Freedom' dotyka bardzo trudnego tematu, a wprowadzenie go do kin wymagało wyjątkowego wysiłku" - napisał Marta w usuniętej już wiadomości w swoich mediach społecznościowych. "Jestem dumny, że stałem się jego małą częścią. Jeśli wybierzecie się do kina, szukajcie 'Fabiana Marty i rodziny' w napisach końcowych".
Do sprawy odnieśli się przedstawiciele wytwórni Angel Studios, która wyprodukowała "Sound of Freedom". Neal Harmon, jej prezes, wystosował oświadczenie, w którym zaznaczył, że nie gromadzili informacji o darczyńcach wspierających dystrybucję filmu. Potwierdził także, że jedyną gloryfikacją za wsparcie, niezależnie od jego wielkości, było wymienienie w napisach końcowych produkcji.
Sukces i tematyka "Sound of Freedom" sprawiły, że film został szybko wciągnięty w amerykański dyskurs polityczny. Swoje uznanie dla niego wyrazili Elon Musk, kontrowersyjny dziennikarz Ben Shapiro oraz Mel Gibson. Specjalny pokaz na swoim polu golfowym w New Jersey zapowiedział Donald Trump. Po seansie nazwał film "niezwykłym".
Obraz przypadł do gustu także przedstawicielom Demokratów. Według sondażu zleconego przez amerykańskiego Newsweeka 59% ich wyborców ma "dobre lub bardzo dobre" zdanie o "Sound of Freedom". Wśród Republikanów jest to 65%. Należy dodać, że recepcja filmu także jest dobra. W serwisie Rotten Tomateos 69% opinii jest pozytywnych. Natomiast zadowolenie publiczności wynosi 99%.
Produkcja wywołała kontrowersje za sprawą osoby Jima Caviezela, który zagrał główną rolę. Aktora oskarża się o szerzenie teorii spiskowych wywodzących się z ruchu QAnon. Caviezel przemawiał na spotkaniu jego sympatyków w 2021 roku. W ostatnich wywiadach przyznał jednak, że podczas realizacji zdjęć w 2018 roku w ogóle nie słyszał o QAnonie. "To nie ma nic wspólnego z naszym filmem" - powtórzył 11 lipca 2023 roku w "The Charlie Kirk Show".