Sophie Turner walczy z fanami "Gry o tron"
Gwiazda serialu "Gra o tron" Sophie Turner broni przed fanami decyzji o uśmierceniu w ostatnim odcinku siódmego sezonu lorda Petyra Baelisha.
Postać grana przez Aidana Gillena została stracona przed oczami Sansy Stark, w którą wciela się Turner. Mordu dokonała jej ekranowa siostra Arya, by zadośćuczynić spiskowaniu Baelisha, które doprowadziło do wbicia potężnego klina między rodzeństwo, a także w ramach zemsty za inne przestępstwa wymierzone w rodzinę sióstr.
Fani jednak nie mogli łatwo pogodzić się z taką decyzją scenarzystów. W społecznościowych mediach zaczęli bronić bohatera.
"Petyr Baelish oddał Winterfell Starkom. Zabił Joffrey’a. Uratował Sansę i Jona. Wygrał bitwę bękartów" - pisał jeden z wielbicieli serialu. "Chciał od społeczeństwa sprawiedliwości za wszystkie upokorzenia, których doznał. Zawsze patrzono na niego z góry. Nigdy nie zranił Sansy" - dodawał drugi.
Turner szybko odpowiedziała: “Z rozkoszą sprzedał ją do Boltonów. Którzy zabili jej rodzinę. Którzy ją torturowali. Ale nie, oczywiście masz rację. Nigdy jej nie zranił".
Jak się przy okazji okazało - Turner nawiązała na planie bliskie relacje z Maisie Williams, która gra w serialu jej siostrę Aryę. Ich przyjaźń zrodziła się m.in. dlatego, że aktorki dostały swoje role w telewizyjnej serii fantasy dokładnie tego samego dnia.
"Nasi przyjaciele nie do końca rozumieją, o co chodzi z tą telewizyjną sławą. Dobrze mieć kogoś, kto rozumie to doskonale" - stwierdziła aktorka.
"Maisie i mnie łączy wspaniała, czysta przyjaźń. Jest dla mnie jak opoka. Mamy za sobą podobne historie - wyszłyśmy z podobnego środowiska, a teraz obie poszukujemy siebie".
Turner dodała także, że chciałaby mieć pewne cechy, które posiada jej ekranowa siostra. "Zawsze postrzegałam Maisie jako buntowniczkę, takie popularne dziecko. Ja jestem bardziej pasywno-agresywna. Albo po prostu pasywna. Nienawidzę tego w sobie. Uwielbiam w Maisie właśnie to, że po prostu jest tym, kim jest" - przyznała aktorka.