Śląski Forrest Gump
Ciepły, wzruszający, ujmująco zabawny. Mówią o nim "śląski Forrest Gump", dlatego w pierwszej kolejności zobaczą go właśnie Ślązacy. "Benek" w reżyserii Roberta Glińskiego w kinach już 4 czerwca.
"Benek" to nasycona humorem, uniwersalna opowieść o nadziei. W ciepłym, optymistycznym filmie Roberta Glińskiego zobaczymy Śląsk, jakiego dawno w polskim kinie nie było, a także znakomitych aktorów, którzy właśnie tam rozpoczęli swoje ekranowe kariery. Tytułowego Benka zagrał Marcin Tyrol, a w pozostałych rolach pojawiają się między innymi: Magdalena Popławska, Mirosława Żak, Andrzej Mastalerz, Zbigniew Stryj.
Na początku film w kinowej dystrybucji pojawi się głównie na Śląsku. Od 4 czerwca wyświetlany będzie między innymi w Chorzowie, Katowicach, Jastrzębiu Zdroju i Gliwicach. Potem "Benek" ruszy w Polskę.
Film Roberta Glińskiego to opowieść o tym, że marzenia się spełniają. "Benek" to historia młodego górnika, który pewnego dnia postanawia zacząć życie od nowa. I kiedy jest na samym dnie, a kolejne próby zdobycia pracy od rzeźnika aż do męskiej prostytutki zawodzą, niespodziewanie miłość powoduje, że znajduje w sobie siłę i upór, które odwracają koło fortuny. Ratuje nie tylko siebie, ale też kolegów górników i zdobywa upragnioną kobietę.
Benek, choć nieporadny i zagubiony, urzeka swoją szczerością i wieczną pogodą ducha. Skąd wziął się ten "śląski Forrest Gump"?
"Historia Benka inspirowana jest życiem" - tłumaczy współautor scenariusza Jerzy Morawski.
"Podczas kręcenia serialu telewizyjnego "Serce z węgla", pracownica jednej z agencji znajdujących pracę byłym górnikom, dając nam listę nazwisk naszych potencjalnych rozmówców, rzuciła okiem na górę listy i kategorycznie zapowiedziała: ten to słowa nawet nie powie!
Oczywiście zaciekawiła nas i w taki oto sposób poznaliśmy pierwowzór Benka. Nasz rozmówca w wieku osiemnastu lat trafił do kopalni, zszedł pod ziemię i tak od tamtej pory wyglądało jego życie. Praca na kilka zmian, dom, sen. Tak naprawdę nie znał w ogóle świata, tego co dzieje się 'na górze'. Paradoksalnie, dopiero utrata pracy i kupno mieszkania otworzyły mu oczy na życie poza kopalnią, na ludzi dookoła i na uczucia. Najbardziej poruszające było to, że pomimo swojego wewnętrznego 'wycofania' był niesamowicie 'prawdziwym człowiekiem'. I tę właśnie prawdziwość staraliśmy się uchwycić w scenariuszu" - dodaje Morawski.
Jak pisał w tygodniku "Polityka" Zdzisław Pietrasik, "autorom udało się coś, co w naszym kinie zdarza się niesłychanie rzadko - stworzyli (?) bohatera, którego widz polubił i któremu kibicuje w jego zmaganiach z przeciwnościami".