Shirley MacLaine: Co kilka dni spotyka kosmitów
Trudno powiedzieć, czy Shirley MacLaine większą sławę przyniosły filmy, w których grała, opowieści o odwiedzinach przybyszów z innych planet, czy rozliczne romanse.
"Naprawdę na to zasłużyłam" - powiedziała Shirley MacLaine, kiedy zdobyła Oscara dla najlepszej aktorki za rolę Aurory w "Czułych słówkach".
To cała ona. Zawsze mówi, co myśli, nie owija w bawełnę. Tym zdaniem w 1983 r. wniosła coś ożywczego do oscarowego spektaklu nieszczerych podziękowań dla wpływowych producentów i reżyserów.
"Nigdy nie byłam symbolem seksu ani wielką pięknością, więc zawsze chciałam grać silne charaktery" - mówiła.
Skąd ten samokrytycyzm? Pewnie z porównania z zabójczo przystojnym bratem, Warrenem Beattym, któremu nie mogła się oprzeć żadna hollywoodzka piękność. Shirley miała natomiast mnóstwo wdzięku, zmysłowość, poczucie humoru, fantastyczne nogi, uzdolnienia taneczne i inteligencję.
Oboje z bratem, robiąc kariery artystyczne, spełnili marzenia swoich rodziców. Matka pisała wiersze. Ojciec prowadził w Richmond (Wirginia) interesy, ale amatorsko grał na skrzypcach, perkusji i... marzył o wyruszeniu z cyrkiem w świat. Był zachwycony, kiedy Shirley jako 10-latka grała w dziecięcych wersjach "Romea i Julii" czy "Śpiącej królewny". Zwykle dostawała chłopięce role, bo dziewczynek było za dużo, a ona górowała wzrostem nad rówieśniczkami.
Jako uczennica szkoły średniej (dodając sobie kilka lat) dostała pracę na Broadwayu. Wydawało się jednak, że to ślepa uliczka, bo dość długo grała, a właściwie tańczyła, ogony. Na szerokie wody wypłynęła, gdy odtwórczyni głównej roli w spektaklu "Pajama Game" doznała skomplikowanego złamania nogi w kostce. Shirley, która znała jej partię na pamięć, okazała się wymarzoną dublerką.
Przypadek zrządził, że w tej roli zobaczył ją pewien producent filmowy, a także (choć nie jest to do końca potwierdzone) Alfred Hitchcock.
Dostała kontrakt i wkrótce potem Hitchcock obsadził ją w czarnej komedii "Kłopoty z Harrym". Podbiła serca widzów. Potem było blisko 80 filmów, z których kilka przeszło do historii światowego kina.
Jej najsłynniejsze role pochodzą z filmów: "Czułe słówka", "Garsoniera", "Stalowe magnolie", "Dwoje na huśtawce", "Pocztówki znad krawędzi", "Sekretne życie Waltera Mitty".
Ostatnio pracowała na planie "Noelle" i "Men of Granite". Bezboleśnie przemieszczała się przez kategorie wiekowe - od naiwnego dziewczątka, przez kobietę dojrzałą po starszą panią.
"Lubię zmarszczki. To moje odznaczenie: pokazują, że żyłam - zapewniała. - Droga do bycia starszą aktorką wcale nie była dla mnie trudna. Okazało się, że po czterdziestce znalazłam wspaniałe postacie do grania".
Przez 30 lat była żoną Steve’a Parkera. Dwa lata po ślubie, w 1956 r., urodziła córkę Sachi. Ale na pewno nie stworzyła tradycyjnej rodziny. "Moja relacja z mężem była otwarta. Oboje mieliśmy romanse. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi" - wspominała.
Nie miała może aż takiego apetytu seksualnego, jak brat, ale i jej zdarzyło się uprawiać seks z trzema różnymi partnerami w ciągu jednego dnia. Pociągali ją kochankowie trudni, jak Robert Mitchum, Yves Montand czy Olof Palme, z którymi musiała walczyć o dominację w związku.
Uważała się za dobrą matkę, ale córka Sachi wspomina, że czuła się opuszczona i wiecznie tęskniła za nią. Kilkuletni pobyt z ojcem w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie ten prowadził interesy i żył z miejscową kochanką, Sachi odebrała jako zsyłkę i oddanie we władzę toksycznej japońskiej guwernantki.
Pod pewnym względem Parker wywarł jednak trwały wpływ na sławną żonę. To on bowiem zainteresował ją tajnymi badaniami CIA i NASA na temat przybyszów z kosmosu.
"Kiedy skończą się powierzchowne rozmowy, żarty, biesiadowanie, hollywoodzkie plotki i wzajemne uprzejmości, rozmowa zawsze zmierza do pytań: dlaczego tu jesteśmy, jaki jest cel naszego życia? - pisała Shirley w autobiografii. - Większość ludzi, których spotykam na całym świecie, wierzy, że nie jesteśmy we wszechświecie sami, ale starają się nie mówić o tym otwarcie, ponieważ boją się publicznego ośmieszenia. Wielu naukowców, nauczycieli akademickich i ważnych postaci niechętnie mówi o tym, z obawy, że zostaną źle odebrani".
Ona takich obaw nie ma. Głosi otwarcie, że w poprzednich wcieleniach była gejszą w Japonii, dzieckiem wychowanym przez słonie lub modelką Toulouse-Lautreca. Jest pewna, że na Ziemi żyją zakamuflowani kosmici, bo spotyka ich bardzo często, najczęściej w USA, ale byli też w Chinach, Rosji i Egipcie. Niezidentyfikowany Obiekt Latający widziała, podróżując po Peru.
"Dziś nie trzeba już stawiać pytania, czy ludzie faktycznie widzieli coś, co naprawdę istnieje, tylko czym są te latające niezidentyfikowane obiekty i dlaczego dochodzi do tak licznych odwiedzin przybyszów z kosmosu - stwierdziła kiedyś w telewizyjnym wywiadzie. - Wszyscy powinniśmy zostać dopuszczeni do utajnionych danych i wziąć udział w dyskusji na ten temat".
Pytana, dlaczego fakt istnienia UFO jest ukrywany, wskazała na celowe działanie wojska i rządów. "Nie są w stanie zaufać społeczeństwu, bo zakładają, że informacje o przybyszach z kosmosu wywołają na świecie strach" - tłumaczyła aktorka.
Czy sama traktuje to wszystko ze śmiertelną powagą? Chyba nie do końca. Powiedziała kiedyś przecież: "Najlepiej mają ci, którzy potrafią śmiać się z siebie. Nigdy nie cierpią na brak rozrywki" i dodała, że mimo zainteresowań mistycyzmem i duchowością czuje się dość przyziemną osobą.
W wieku 85 lat Shirley MacLaine bez lęku patrzy w przyszłość i bez żalu za siebie. "Cieszę się, że gram w trzecim akcie mojego życia - mówi. - Kochałam moje przygody, a dziś doceniam możliwość zwolnienia tempa i spojrzenia w przeszłość".
IP