Reklama

Seth MacFarlane: Gadający pies, świntuszący miś i skandal na Oscarach

Komik, reżyser, scenarzysta i piosenkarz Seth MarFarlane, twórca animowanego serialu "Głowa rodziny" i reżyser kultowego "Teda", kończy w czwartek 50 lat. Dekadę temu poprowadził Oscary, prezentując być może najsłynniejszą i najbardziej skandalizującą piosenkę w historii nagród Akademii.

Ciało Chrystusa z frytkami

Twórca animowanych seriali, aktor, scenarzysta, piosenkarz, komik, producent. Seth MacFarlane jest artystą wielu talentów. Nawet jeśli nigdy nie słyszeliście nazwiska tego wiecznie uśmiechniętego młodzieńca o chłopięcej twarzy, wystarczy, że usłyszycie tytuły dziecięcych serii animowanych znanych polskiemu widzowi z kanału Cartoon Network: "Johnny Bravo", "Laboratorium Dextera", "Krowa i Kurczak" - we wszystkich wspomnianych produkcjach studia Hanna-Barbera maczał palce bądź jako animator, bądź scenarzysta. Najbardziej znany stał się jednak dzięki serii '"Głowa rodziny" - historii dysfunkcjonalnej familii Griffinów, która przyniosła MacFarlane'owi nominację do nagrody Emmy w kategorii "najlepszego serialu komediowego". To pierwszy przypadek od 1961 roku, kiedy podobnym wyróżnieniem uhonorowano "Flinstonów", aby serial animowany dostąpił zaszczytu rywalizacji z fabularnymi produkcjami.

Reklama

To właśnie od postaci Freda Flinstone'a zaczęła się rysownicza kariera Setha MacFarlane'a; jako dwuletni chłopiec z pasją oddawał się bowiem próbom odtworzenia na kartce papieru swego ulubionego bohatera kultowej kreskówki. Parę lat później, już jako 9-letni młodzieniec, w lokalnej gazecie "The Kent Good Times Dispatch" zaczął publikować cotygodniowy komiks zatytułowany "Walter Crouton". O poczuciu humoru młodego ilustratora najlepiej zaświadcza opowiedziana przez niego samego anegdotka, w której przyznawał się do "dziwacznej fascynacji" obrzędem komunii świętej. "Stworzyłem więc obrazkową historyjkę, której bohaterem był chłopiec klękający do komunii, zwracający się do księdza z pytaniem: 'Mogę do tego jeszcze frytki?'. Mój 11-letni umysł traktował to jako znakomitą komedię" - wspomina MacFarlane. Jego praca opublikowana została w gazecie, co sprowokowało lokalnego księdza do napisania gniewnego listu.

Po skończeniu szkoły, za namową rodziców Seth udał się do prestiżowej Rhode Island School of Design, gdzie rozpoczął przygotowania do zawodu animatora. Szybko porzucił pierwotne plany pracy w studiu Disneya i zajął się tworzeniem oryginalnych pomysłów, z których jeden - "The Life of Larry", będący jego pracą dyplomową, stał się zarzewiem późniejszej "Głowy rodziny".

List od Hitlera

Dla porządku - bohaterami serialu "Family Guy" (tak brzmi oryginalny tytuł) są: Peter, który "podobno pełni rolę głowy rodziny" i Lois, dzięki której rodzinka jeszcze istnieje. Mają oni trójkę dzieci: 16-letnią Meg, 13-letniego Chrisa oraz rocznego Stewiego, który nieustannie snuje plany podboju świata. Ostatnim członkiem rodziny jest całkiem mądry mówiący pies Brian, którego ulubioną zabawą są nocne wypady do pubów wraz z Peterem i jego znajomymi.

Pierwszy odcinek serii przygodach rodziny Griffinów wyemitowano w styczniu 1999 roku, jednak mimo sporej popularności, którą zyskała sobie animacja, stacja Fox dwukrotnie zawieszała produkcję kolejnych odcinków. Poszło o falę krytyki, która spadła na telewizję m.in. ze strony konserwatywnej organizacji Parents Television Council (PTC). Oskarżyła ona "Głowę rodziny" o propagowanie nieodpowiednich treści i wezwała stację Fox do usunięcia serialu w ramówki.

Jak zareagował MacFarlane? "To jak otrzymać pełen nienawiści list od Hitlera. Oni są okropni" - twórca "Głowy rodziny" skomentował krytykę ze strony PTC. Dodajmy, że MacFarlane jest zadeklarowanym ateistą...

Nie mniej pretensji do "Głowy rodziny" niż środowiska katolickie miały organizacje walczące o prawa mniejszości seksualnych. Warto nadmienić, że MacFarlane aktywnie działa na rzecz praw homoseksualistów - w 2011 roku w uznaniu "jego aktywnego, oddanego poświęcenia humanistycznym wartościom oraz nieustraszonego wsparcia dla mniejszości seksualnych i podejmowania innych ważnych społecznie problemów" otrzymał przyznawany przez Uniwersytet w Harvardzie tytuł Huministy Roku. Mimo to został skrytykowany za portret transseksualisty w jednym z odcinków "Głowy rodziny".

Pisarz Brent Hartinger nie krył swego oburzenia po seansie odcinka zatytułowanego "Quagmire's Dad", w którym Brian zwymiotował po tym, jak odkrył, że jego dziewczyna jest transseksualistą. W odcinku znalazły się również liczne transofobiczne uwagi poczynione przez Petera i Lois Griffinów. Pisarz nazwał postawę MacFarlane'a "szokująco pozbawioną wrażliwości", samego twórcę "Głowy rodziny" określił zaś mianem "kompletnego idioty".

Do chóru krytyków dołączyła się również organizacja The Gay and Lesbian Alliance Against Defamation, która odnotowała wiele skarg od osób ze środowisk homoseksualnych dotyczących odcinka "Quagmire's Dad". MacFarlane nie krył zdziwienia, mówiąc, że "gejowscy komentatorzy najwyraźniej nie wyczuli, że transseksualny bohater został potraktowany w jego scenariuszu ze współczuciem". "Popatrzcie, Brian, tak jak ja, jest heteroseksualny. Gdybym odkrył, że przespałem się z transseksualistą, zwymiotowałbym tak samo, jak facet, który patrzy ze zdegustowaniem na waginę, krzywiąc się: 'To obrzydliwe'" - tłumaczył się MacFarlane.

Zabalował i ... nie zginął w WTC

Swych fanów zaskoczył MacFarlane w 2009 roku, kiedy zdecydował się na ujawnienie swego wokalnego talentu i dołączył do grupy artystów prestiżowego cyklu BBC Proms, gdzie u boku jazzowego wokalisty Curtisa Stigersa i znanego barytona Thomasa Allena pod batutą uznanego Johna Wilsona wykonał wiązankę przebojów z hollywoodzkich musicali wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer. Następnym krokiem było tournee po jazzowych klubach Ameryki, które zakończył występ MacFalrane'a na festiwalu jazzowym w Salt Lake City; wreszcie - w 2010 roku - światło dzienne ujrzał debiutancki krążek artysty, na którym znalazły się jego interpretacje klasycznych przebojów z lat 40. i 50.

Płyta spotkała się z życzliwym przyjęciem krytyków, którzy zwracali uwagę zwłaszcza na swobodę wykonawczą MacFarlane'a. Nic dziwnego, artysta pracował nad swoim głosem ze słynnym duetem Lee oraz Sally Sweetland, którzy mieli na koncie współpracę m.in. z Barbrą Streisand i Frankiem Sinatrą.

Facet musi mieć głos; większość bohaterów "Głowy rodziny" mówi wszak nie tylko jego słowami, lecz także strunami głosowymi. MacFarlane zaprezentował również swoje możliwości "dubbingowe", użyczając głosu postaci Johanna Krausa (granego przez Johna Alexandra) w "Helllboyu 2" Guillermo del Toro. Jest bowiem wielkim miłośnikiem science-fiction - ma na koncie epizodyczną rolę w serialu "Star Trek: Enterprise", w 2009 roku wydał też specjalne przyjęcie bożonarodzeniowe utrzymane w stylistyce... "Gwiezdnych wojen".

Tego, co przydarzyło mu się 11 września 2001 roku, nie byłby w stanie przewidzieć nawet najprzenikliwszy pisarz sci-fi. O godzinie 7.45 MacFarlane miał lecieć z Bostonu do Nowego Jorku, jednak spóźnił się na lotnisko, ponieważ w noc poprzedzającą lot ostro przyimprezował. Trzeźwiejąc w oczekiwaniu na kolejne połączenie lotnicze z Nowym Jorkiem, dowiedział się nagle, że samolot, którym miał lecieć, został porwany. Parę godzin później rozbił się o jedną z wież World Trade Center.

Komentując po pewnym czasie całe wydarzenie, przyznał całkiem poważnie, że musi o nim zapomnieć, ponieważ jest "komikiem".

Gadający pies, świntuszący miś

W 2012 roku na ekrany kin wszedł reżyserski debiut MacFarlane'a. Chociaż "Ted" miał być początkowo serialem animowanym, reżyser szybko zdał sobie sprawę, że jego pomysł sprawdzi się lepiej na dużym ekranie; szczególnie w czasach, kiedy poczyniono tak wielki postęp w dziedzinie animacji komputerowej i efektów wizualnych.

MacFarlane zwrócił się o pomoc w napisaniu scenariusza do współautorów "Głowy rodziny" - Aleka Sulkina i Wellesleya Wilda i wspólnie stworzyli opowieść o samotnym chłopcu, którego świąteczne życzenie wypowiedziane w 1985 roku zostaje niespodziewanie spełnione i jego ukochany miś ożywa, wywołując światową sensację.

Po upływie lat okazuje się jednak, że ukochana kiedyś zabawka staje się toksycznym, wulgarnym i cynicznym towarzyszem dorosłego Johna, który zaczyna odczuwać skutki spędzonego z Tedem czasu.

Główną rolę zagrał Mark Wahlberg. "Wydawał się być idealny" - mówił o aktorze Macfarlane. "Potrafi być histerycznie zabawny, a jednocześnie jest w stanie przekazać emocje i realizm sytuacji. Kiedy rozmawia z misiem, wierzymy, że obok niego naprawdę siedzi miś" - dodał reżyser "Teda".

W roli Lori Collins, kiedyś cierpliwej dziewczyny Johna i pnącej się po szczeblach kariery specjalistki PR, wystąpiła Mila Kunis. Aktorka, która przez 13 lat użyczała głosu jednej z bohaterek serialu "Głowa rodziny", dorastała wraz z reżyserem. "Znam Setha od czasu, kiedy miałam 15 lat" - mówiła Kunis. "Jeśli możesz pracować z przyjaciółmi, trudno o lepsze warunki pracy. To film o gadającym pluszowym misiu, zresztą nie mogłam się spodziewać niczego innego. Dla mnie wszystko miało sens. Zresztą pracuję w kreskówce z gadającym psem. Dlaczego miałabym kwestionować misia?" - Kunis pokazała, że nieobce jest jej poczucie humoru.

Pierwszym obsadzonym bohaterem filmu był jednak... sam Ted. W jego rolę wcielił się nie kto inny, jak Seth MacFarlane, dla którego przygotowano specjalny kostium sterowany przy użyciu techniki motion-capture.

Milion sposobów na rozśmieszenie widza

Po sukcesie "Teda" MacFarlane nakręcił komediowy western "Milion sposobów jak zginąć na Zachodzie".

- Pomyślany jako parodia kinowego westernu "Milion sposobów jak zginąć na Dzikim Zachodzie" to tylko zbiór skeczy. Nie przeszkodzi wam to jednak pękać ze śmiechu przez całą projekcję - pisał recenzent Interii. Krytycy i widzowie nie zostawili jednak na dziele MacFarlane'a suchej nitki.

Rok później do kin trafił sequel "Teda"

- Schlebianie najniższym instynktom i najbardziej powszechnym gustom - to wszystko sprawia, że komedia MacFarlane'a jest dziełem na wskroś populistycznym. Jest to jednak populizm tak ostentacyjny i na tyle błyskotliwy, że trudno uznać go za wadę. "Ted 2" apeluje do siedzącego w wielu widzach gimnazjalisty, ucieleśnia dawne fascynacje i fantazje. Ten ten miś jest naprawdę bezczelny - pisał dla Interii Piotr Mirski.

"Ted 2" pozostaje ostatnim reżyserskim dziełem MacFarlane'a, jednak artysta przygotowuje kolejny filmowy projekt, będący remakiem... "Nagiej broni". W postać Franka Drebina ma się wcielić Liam Neeson. Reżyserem nowej odsłony ma być Akiva Schaffer. MacFarlane odpowiadać ma za scenariusz produkcji.

Najgorszy prowadzący w historii Oscarów?

Jeszcze przed kinową premierą "Teda" MacFarlane został wybrany na prowadzącego Oscary, zastępując w tej roli  Billy'ego Crystala.

"Jego sceniczne umiejętności idealnie współgrają z naszymi pomysłami na odświeżenie oscarowego show" - mówili w październiku 2012 producenci Oscarów - Craig Zadan i Neil Meron.

Informacja o oscarowym angażu dla Setha MacFarlane'a nastąpiła kilka tygodni po debiucie komika jako gospodarza słynnego programu "Saturday Night Live", za który zebrał entuzjastyczne recenzje.

Sam MacFarlane podchodził do idei oscarowej konferansjerski z lekkim niedowierzaniem. "To naprawdę niesłychany przywilej być poproszonym do prowadzenia oscarowej gali. Pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie, kiedy usłyszałem wiadomość, to: zrobię wszystko, co w mojej mocy, by sprostać wysokim standardom wyznaczonym przez moich poprzedników. Od razu sobie jednak pomyślałem: Mam nadzieję, że nie odkryją, że prowadziłem kiedyś show 'Charlie Sheen Roast'" - mówił po ogłoszeniu jego kandydatury MacFarlane.

"Charlie Sheen Roast" to show, który w 2011 wyemitował na swej antenie komediowy program Comedy Central.

Seria "Roast" to coś w rodzaju anty-benefisu. Bohater wieczoru jest bowiem wyśmiewany przez zgromadzonych gości. Wytykane są jego błędy, wady, nałogi, itp. Dowcipy nierzadko są bardzo mocne, często z kategorii tych poniżej pasa.

Odcinek z Charliem Sheenem Seth MacFarlane rozpoczął od przedstawienia... nekrologu aktora, sugerując, że jeśli aktor nie zerwie z obecnym stylem życia, już wkrótce czeka go nieciekawy koniec... Pod wodzą MacFarlane'a zaproszeni goście, m.in. Mike Tyson, Jon Lovitz, czy Kate Walsh, zrobili z Sheena żywy worek treningowy i szczerze rozliczyli gwiazdora z największych przewinień, wyśmiewając jego rock'n'rollowy styl życia i lekkomyślność.

Oscarowy występ MacFarlane'a przyjęty został jednak z mieszanymi odczuciami. Nikki Finke z serwisu Deadline Hollywood nazwała go najgorszym prowadzącym w historii Oscarów, twierdząc że nawet obecne na gali gwiazdy były zażenowane poziomem, jaki wyznaczył MacFarlane.

Piosenka "We Saw Your Boobs" rozzłościła gwiazdy Hollywood

Do historii Oscarów przejdzie z pewnością piosenka "We Saw Your Boobs", w której MacFarlane wylicza tytuły filmów, w których gwiazdy Hollywood pokazały piersi.

Oburzenia nie kryła m.in. Jamie Lee Curtis, atakując MacFarlane'a na łamach serwisu Huffington Post.

"Piosenka o cyckach, tak właśnie będziemy ją pamiętać, być może stanie się najsłynniejszym numerem w historii Oscarów, ale jakim kosztem się to odbywa? Jestem przekonana, że publiczne egzekucje też miałyby wspaniałą oglądalność, ale czy o to chodzi w Oscarach?" - Jamie Lee Curtis zaatakowała medialny głód sensacji za wszelką cenę.

"A co, jeśli aktorzy i aktorki przestaną pojawiać się na Oscarach, ponieważ nie będą chcieli brać udziału w publicznych sesjach mających na celu ich wyśmianie i poniżenie? Czy wtedy Akademia też będzie tak nonszalancka?" - pyta Curtis, kierując ostrze swej krytyki bezpośrednio na osobę prowadzącego galę. I zarzuciła MacFarlane'owi "brak klasy" oraz użycie "poniżającego określenia ze słownika 14-letniego chłopca" na określenie "jednego z najpiękniejszych części kobiecego ciała".

Komika zaatakowała także na swoim blogu Jane Fonda "Co mi się naprawdę nie podobało, to ta piosenka o oglądaniu cycków aktorek. Zgadzam się z kimś, kto powiedział: 'Jeśli już tak się bawimy, dlaczego nie umieścić na liście wszystkich penisów, które widzieliśmy?" - napisała gwiazda

MacFarlane miał jednak również swoich zwolenników. Halle Berry, która była jedną z bohaterek piosenki "We Saw Your Boobs", przyznała: "Zrobił to, co chciał zrobić. To jego styl, ludzie będą go kochać albo nienawidzić. Ja bawiłam się świetnie. Po tym wszystkim, co zostało na mój temat powiedziane, trzeba teraz naprawdę wiele, żeby mnie obrazić. Nie czułam się więc dotknięta tą piosenką" - zakończyła Berry.

MacFarlane zapowiedział jednak, że nigdy więcej nie poprowadzi już Oscarów. "Nie ma mowy. Muszę jednak przyznać, że zabawa była przednia" - napisał w mediach społecznościowych. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Seth MacFarlane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy