Schwarzenegger nie chce "Matrixa"
Wszyscy z niecierpliwością czekają na film "T3: The Rise of the Machines", drugą kontynuację kultowego "Terminatora". Największe emocje wzbudza oczywiście "postać" cyborga T-800, w którego po raz trzeci wcieli się Arnold Schwarzenegger. Aktor nie zamierza zawieść swych fanów, zastrzega jednak, iż jednej rzeczy nie znajdą w "T3".
W jednym z ostatnio udzielonych wywiadów gwiazdor kina akcji zapowiedział, że w filmie "T3: The Rise of the Machines" nie będzie żadnych scen z wykorzystaniem wschodnich sztuk walki.
Podczas kiedy taki przebój ostatnich lat jak "Matrix", garściami czerpał z tradycji kina akcji rodem z Hongkongu, w kolejnej kontynuacji "Terminatora" sekwencji z wykorzystaniem wschodnich sztuk walki nie będzie.
Arnold Schwarzenegger zapowiedział producentom, że nie zamierza robić żadnych szaleńczych wykopów, ani wymachiwać w zwariowany sposób rękami, gdyż są to tricki dobre dla... małych facetów.
"Uwielbiam pełne akcji filmy z Hongkongu, ale to wszystkie ewolucje wyglądają dobrze, kiedy wykonywane są przez małych, zwinnych aktorów" - mówi Arnold Schwarzenegger.
"Cała szkoła filmów akcji rodem z Hongkongu została stworzona dlatego, że mistrzowie wschodnich sztuk walki są dość mizerni, nie wyglądają na silnych i w rzeczywistości nie są silni" - wyjaśnia gwiazdor amerykańskiego kina akcji.
"Żaden mocarz nie przybył do nas z Hongkongu. Może ewentualnie jakiś przedstawiciel wagi koguciej albo lekkiej, ale przecież w żadnym wypadku nie można powiedzieć o jakiejś fali siłaczy płynącej z tamtego rynku" - dodaje Arnold Schwarzenegger.
"I dlatego, by w jakimkolwiek starciu z silniejszym i większym przeciwnikiem bohaterowie ci mieli jakiekolwiek szanse, wymyślono technikę walki, która pozwala tym niewielkim facetom być efektywnymi. Bruce Lee wyglądał przecież zupełnie niepozornie, a dzięki opanowaniu wschodnich sztuk walki był szybki, zwinny, potrafił unieść się w powietrze i wspaniałym kopnięciem powalić przeciwnika. Zawsze wyglądało to wspaniale. Kiedy jednak jesteś wielkim facetem, nie wygląda to już tak efektownie" - wyjaśnia gwiazdor "Terminatora".
Arnold Schwarzenegger uważa, że publiczność woli go oglądać w "prostych, brutalnych historiach".
"Kiedy jesteś tak wielki jak ja, widzowie oczekują, że weźmiesz swojego przeciwnika za klapy i rozwalisz nim ścianę. To jest właściwy gest dla faceta mojej postury" - śmieje się aktor.
"Dlatego w T3: The Rise of the Machines nie będzie takich wschodnich tricków, gdyż publiczność mogłaby poczuć się zawiedziona, że zamiast robić coś konkretnego, mój bohater bawi się w jakieś gierki, jak gdyby nie mógł załatwić przeciwnika jednym uderzeniem" - dodaje Arnold Schwarzenegger.
"Jackie Chan jest bardzo sprawny i ma szansę zwyciężyć z ociężałym, wielkim przeciwnikiem, od którego zawsze będzie szybszy. Jednak ode mnie widzowie oczekują mniej finezji, a więcej prostej siły" - wyjaśnia gwiazdor.
Zdaniem aktora wykorzystanie w kontynuacji "Terminatora" wschodnich sztuk walki mogłoby okazać się po prostu "śmieszne".
"Terminator jest zrobiony ze stali, ma działać i wykorzystywać swą siłę, a nie popisywać się cyrkowymi sztuczkami" - śmieje się Arnold Schwarzenegger.
Jednak zdaniem wielu ekspertów zajmujących się wschodnimi sztukami walki, wynik pojedynku pomiędzy mocarnym Arnoldem Schwarzeneggerem a mizernym Jetem Li nie do końca łatwo przewidzieć.
"Arnold mógłby mieć trochę kłopotów z Jetem Li, który jest szybki i zwinny jak natrętna mucha, jednak wydaje mi się, że w ostateczności skopałby tyłki wszystkim, nawet Skale. To bylaby krwawa rozgrywka. Ale wygrałby ją Arnold" - twierdzi Tom Arnold, przyjaciel aktora, który ostatnio spotkał się na planie z Jetem Li podczas realizacji filmu "Cradle 2 the Grave" Andrzeja Bartkowiaka.
Światowa premiera obrazu "T3: The Rise of the Machines" zaplanowana jest na 2 lipca 2003 roku.