Reklama

"Scena ciszy": Pół wieku strachu

Amerykański dokumentalista Joshua Oppenheimer w swym nowym filmie "Scena ciszy" wraca do Indonezji i kontynuuje wstrząsającą opowieść, którą rozpoczął swym poprzednim filmem - "Scena zbrodni".

Amerykański dokumentalista Joshua Oppenheimer w swym nowym filmie "Scena ciszy" wraca do Indonezji i kontynuuje wstrząsającą opowieść, którą rozpoczął swym poprzednim filmem - "Scena zbrodni".
"Scena ciszy" trafi do polskich kin w najbliższy piątek, 22 kwietnia /materiały dystrybutora

Adi Rukun, optyk w średnim wieku, przeżył straszliwy okres czystek dokonywanych przez indonezyjskie brygady śmierci w latach 60. Jego starszy brat był torturowany, a następnie został zamordowany przez reżimowe organizacje paramilitarne Panczaszila. Adi decyduje się przerwać milczenie i zrobić coś zupełnie niewyobrażalnego w społeczeństwie, gdzie mordercy nadal pozostają bezkarni i żyją w sąsiedztwie swoich ofiar.

Postanawia skonfrontować ich z makabrycznymi czynami, których się dopuścili i podczas badania wzroku proponuje im spojrzenie na przeszłość z innej perspektywy. Okulary, które im wręcza, mają zmienić ich sposób postrzegania świata. Ma nadzieję, że w ten sposób zbrodniarze przyjmą w końcu odpowiedzialność za swoje działania.

Reklama

Niektórzy z nich są dziś uprzywilejowanymi obywatelami, a jeden napisał nawet książkę ilustrującą dokonane zbrodnie, w nadziei, że będzie ona miała kiedyś historyczne znaczenie. Adi wierzy, że tylko odważna konfrontacja z mordercami przywróci jego rodzinie godność i pozwoli na uzdrowienie strasznej traumy, jaka ich gnębi. Rodzice Adiego nadal żyją. Choroba Alzheimera, która dotknęła jego ojca, staje się metaforą zbiorowej niepamięci Indonezyjczyków.

Zdaniem reżysera filmu, Joshuy Oppenheimera, "Scena ciszy" to poemat na temat ciszy zrodzonej z terroru, wezwanie do jej przełamania, a także obraz konsekwencji, jakie się z tym wiążą. To również opowieść o tym, że w życiu nie można nic zmienić, dopóki nie rozprawimy się do końca z przeszłością, nawet wtedy, gdy nasza codzienność zbudowana jest na terrorze i kłamstwach.

"Scena ciszy" jest naturalną kontynuacją poprzedniego filmu Oppenheimera, nominowanej do Oscara "Sceny zbrodni".

- Wiedziałem, że zrobię dwa filmy - tłumaczy Oppenheimer. - Przeraziły mnie nie tyle fakty dotyczące ludobójstwa czy fakt przechwalania się nim - oczywista manifestacja bezkarności morderców i ich utrzymania się przy władzy. Przeraził mnie fakt, że dwóch mężczyzn, których nigdy wcześniej nie poznałem, czytało jakby tekst z tego samego scenariusza. Obydwaj czuli, że przechwalanie się zbrodnią to akceptowalny sposób na opowiadanie o tych wydarzeniach. Zdałem sobie sprawę, że taki styl mówienia jest systemowy. Dlatego postanowiłem, że żaden z tych dwóch filmów nie będzie historycznym filmem dokumentalnym o wydarzeniach z 1965 per se. Zamiast tego obydwa przedstawią obecne przyzwolenie na ludobójstwo" - deklaruje dokumentalista.

Pierwszy film - "Scena zbrodni"- miał pokazać, jak zwycięzcy sprawcy opowiadają zbrodnicze historie, oraz konsekwencje, jakie te kłamstwa mają na ich własne człowieczeństwo i na społeczeństwo. Drugi film poruszyć miał równie ważne pytanie: co dzieje się z całym społeczeństwem, jeśli żyje w strachu i ciszy przez pół wieku. Tym filmem miała być właśnie "Scena ciszy".

- Ten szokujący kontrast pomiędzy tymi, którzy przeżyli masakrę i są zmuszeni do milczenia, a sprawcami, którzy przechwalają się opowieściami, które oskarżają ich sto razy bardziej niż cokolwiek by powiedziały ofiary, sprawił, że poczułem się jakbym zawędrował do Niemiec 40 lat po Holocauście, aby odkryć że naziści są wciąż u władzy - kontynuuje Oppenheimer.

- Filmowani sprawcy zazwyczaj wypierają się swoich czynów albo przepraszają za nie, gdyż kiedy filmowcy już do nich dotarli, odebrano im władzę, ich działania zostały potępione. Tutaj, kręciłem sprawców ludobójstwa, którzy wygrali i stworzyli reżim oparty na gloryfikacji ludobójstwa, i utrzymują się przy władzy. Nikt ich nie zmusił do tego, by przyznali, że to, co zrobili, było złe - tłumaczy.

Oppenheimer dotarł ze swoją ekipą do jednego z zabójców brata Adiego. Powiedział mu o tym, na co Adi wraz z innymi członkami swojej rodziny zażyczyli sobie, aby obejrzeć materiał sfilmowany przez reżysera.

- Oglądaliśmy to w ciszy - opowiada Oppenheimer. - Gdy się skończyło, Adi powiedział: "Nie chcę, aby moje dzieci odziedziczyły to więzienie strachu po moim ojcu, matce i po mnie samym". Powiedział mi, że gdyby odwiedził tych mężczyzn bez złości, pokazując im, że jest gotów im przebaczyć, jeśli tylko wezmą odpowiedzialność za to, co zrobili, potraktowaliby jego wizytę jako długo oczekiwaną możliwość zakończenia swoich maniakalnych pochwał i zaakceptowania swojej winy oraz uzyskania przebaczenia od rodziny jednej z ich ofiar. W ten sposób Adi chciał z nimi żyć jak z istotami ludzkimi, sąsiadami, a nie jak ofiara ze sprawcami, którzy się wzajemnie siebie boją.

Pierwsze pokazy poprzedniego filmu Oppenheimera - "Sceny zbrodni" - utrzymywane były w tajemnicy, choć ostatecznie na terenie na całej Indonezji odbyły się tysiące seansów i w końcu producenci postanowili udostępnić film w indonezyjskiej wersji językowej za darmo w internecie. Dla przeciwwagi indonezyjska premiera "Sceny ciszy" miała miejsce 10 listopada 2014 w największym indonezyjskim kinie, a wśród organizatorów były państwowe instytucje: Narodowa Komisja Praw Człowieka oraz Rada Sztuki w Dżakarcie.

Na ulicach Dżakarty wisuiały widoczne banery reklamujące premierę i ostatecznie zjawiło się na niej 2 tys. osób - dwukrotnie więcej niż mieściła sala. Organizatorzy zrobili drugi, równie przepełniony pokaz. Adi Rukun, bohater filmu, nieoczekiwanie pojawił się, aby odpowiedzieć na pytania publiczności, a gdy wszedł na scenę, otrzymał dziesięciominutową owację na stojąco.

Ogromny wpływ "Sceny ciszy" sprowokował zachowania, których nie było przy okazji "Sceny zbrodni". Kilka dni po premierze policja i wojsko zaczęły organizować grupy osiłków, którzy grozili sabotażem pokazów. Funkcjonariusze podchodzili do organizatorów seansów, ostrzegając ich o nadchodzącym ataku i domagając się, by odwołano pokaz, aby "zapobiec przemocy". W ten sposób odwołano 31 pokazów - od dużych miast po dalekie wioski.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Scena ciszy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama