Sandra Drzymalska przeszła gehennę. Głodziła się, żeby zagłuszyć smutek!
Sandra Drzymalska, którą wkrótce podziwiać będziemy na wielkich ekranach jako Violettę Villas w filmie "Dzięcioł i Violetta", ma dopiero 29 lat, ale już zdążyła przejść przez piekło z powodu wyniszczającej organizm i psychikę choroby. "Byłam dzieckiem, które wypełniał ból" - szczerze wyznała.
Sandra Drzymalska to jedna z najzdolniejszych polskich aktorek młodego pokolenia. Choć dopiero pięć lat temu ukończyła studia na krakowskiej Akademii Teatralnej, ma już w swoim dorobku mnóstwo znakomitych ról.
Praktycznie nawet na moment nie przestaje pracować. Tylko w tym roku zagrała w trzech filmach i właśnie dostała główną rolę w kolejnym - to właśnie ona wcieli się w Violettę Villas w filmowej opowieści o życiu legendarnej diwy!
- Aktorstwo gdzieś cały czas było ze mną, choć po drodze chciałam zostać architektką i policjantką. Ale na scenie czułam się najlepiej - jak w szklanej kuli - powiedziała w jednym z wywiadów.
Sandra twierdzi, że bardzo wcześnie zaczęła dojrzewać. Miała zaledwie 10 lat, gdy jej ciało zaczęło się zmieniać z dziewczęcego w kobiece. Mówi, że zmiany, jakie obserwowała, stojąc przed lustrem, wydawały się jej dziwne i trudne.
- Nikt o nich ze mną nie rozmawiał. A ja nie chciałam dorosnąć! Chciałam pozostać dzieckiem. Na to nałożyła się śmierć babci - bardzo ważnej dla mnie osoby - z którą nie umiałam sobie poradzić - wyznała na łamach "Wysokich Obcasów".
- Byłam wrażliwym dzieckiem, które wypełniał ból i którego ciało zaczęło szukać przed nim obrony - dodała.
Drzymalska nie kryje, że jako jedenastolatka zachorowała na jadłowstręt psychiczny, czyli anoreksję, która po pewnym czasie przerodziła się w bulimię.
- Nie przestałam jeść specjalnie... Musiałam czuć fizyczny głód, żeby zagłuszyć smutek - twierdzi, opowiadając o najtrudniejszym okresie swego życia.
Mama aktorki, która widziała, że z jej córką dzieje się coś niepokojącego, była bezradna. W dodatku pomoc psychologiczna, jaką dostała Sandra, okazała się... prowizoryczna.
- Musiałam sama zawalczyć o siebie. Pamiętam moment, kiedy powiedziałam: "Mamo, ja już dłużej nie mogę, ja chcę żyć!" - wspomina gwiazda "Sexify".
Tym, co towarzyszyło nastoletniej Sandrze Drzymalskiej na każdym kroku, był wstyd.
- Etap przechodzenia z dziecka w nastolatkę jest przecież bardzo trudny: jesteś zagubiona, nie wiesz, co czujesz i dlaczego. Ja miałam wtedy w sobie wielki wstyd. Nosiłam go ze sobą w głowie wszędzie. Czułam wstyd nawet za to, że żyję - ujawniła w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Aktorka dopiero niedawno nauczyła się panować nad swymi emocjami i swoim ciałem. Żartuje, że nareszcie czuje, że ma dwie ręce, dwie nogi, piersi i brzuch.
- Z ciałem mam dziwną relację - mówi i dodaje, że zdarza się, iż jej głowa jest zupełnie gdzie indziej niż ciało i że nie ma między nimi łączności.
Sandra twierdzi, że bardzo pomocne w nauce akceptacji siebie taką, jaka jest, okazała się praca na planie serialu "Sexify", która podziałała na nią jak terapia.
- Dzięki koordynatorkom, które przygotowywały nas do scen seksu, miałam poczucie, że to, jak wyglądam, nie ma znaczenia, ważne, żebym czuła się komfortowo. Nieważne, że tu masz może za mało, a tam za dużo... Twoje ciało nie jest wyznacznikiem tego, jaką jesteś osobą i jaką jesteś aktorką - tłumaczy.
Sandra Drzymalska dziś nie ma już problemów ze sobą, ale to, przez co przechodziła jeszcze parę lat temu, wciąż powraca do niej w koszmarach.