Reklama

Sam wybrał tytuł nowego Bonda

Odtwórca roli Jamesa Bonda - Daniel Craig - sam wybrał tytuł najnowszego filmu o agencie 007. Co zadecydowało o sukcesie "Quantum of Solace"? Nie ma w nim słowa "śmierć".

Brytyjski aktor odrzucił kilka propozycji tytułu podczas burzy mózgów z producentami 22. produkcji o Jamesie Bondzie, zanim zaproponował, by nowy film nazwać za jednym z opowiadań Iana Fleminga - twórcy postaci agenta 007.

"Byłem zamieszany w proces ustalania tytułu. Padały różne propozycje, niektóre z nich były całkiem niedorzeczne. Nie pamiętam ich już dokładnie, ale to było coś w stylu: Krew na twarzy. A ja wiedziałem jedno: nie chcę żadnych śmierci, krwiumierania w tytule" - Craig zdradził w rozmowie z pismem "GQ".

Reklama

Brytyjski aktor przyznaje jednak, że większość tytułów Bondów jest... bezsensowna.

"Kiedy tylko padła właściwa propozycja, ludzie zaczęli mówić: Oh, to brzmi jak kolejny Harry Potter! Ja się upierałem: Nie, to jest Bondowski tytuł" - wyznał gwiazdor.

"Tytuły dotychczasowych Bondów są przecież od rzeczy. Żyj i pozwól umrzeć? Ośmiorniczka? Cóż to ma znaczyć?" - zakończył Daniel Craig. Rzeczywiście - "Quantum of Solace" skonfundowało nawet scenarzystę - Paula Haggisa, który zapytany w styczniu o znaczenie tytułu - odparł: "Nie mam pojęcia co on znaczy. To nie mój tytuł".

Premiera "Quantum of Solace" zaplanowana jest na 14 listopada.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Daniel Craig | 007 Quantum of Solace | aktor | quantum of solace | craig | tytuły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy