Reklama

Sam Taylor-Johnson: Kariera w cieniu skandali

Obchodząca 55. urodziny Sam Taylor-Johnson przejdzie do historii kina jako reżyserka filmu "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Nie mniej kontrowersji niż ekranizacja erotycznego hitu wywołało jej małżeństwo z młodszym aż o 23 lata aktorem Aaronem Johnsonem-Taylorem.

Obchodząca 55. urodziny Sam Taylor-Johnson przejdzie do historii kina jako reżyserka filmu "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Nie mniej kontrowersji niż ekranizacja erotycznego hitu wywołało jej małżeństwo z młodszym aż o 23 lata aktorem Aaronem Johnsonem-Taylorem.
Sam Taylor-Johnson z młodszymo23 lata mężem - aktorem Aaaronem Johnsonem-Taylorem /Karwai Tang/WireImage /Getty Images

Sam Taylor-Johnson (przed poślubieniem aktora Aarona Johnsona znana jako Sam Taylor-Wood) zaczynała karierę jako artystka wizualna i fotografka. Najbardziej znana pracą Taylor-Johnson było "Crying Men" - wizualny portret płaczących celebrytów, m.in. Robina Williamsa, Seana Penna, Laurence'a Fishburne'a i Paula Newmana.

Sam Taylor-Johnson ma też na koncie krótkometrażowy film "Love You More", który na festiwalu w Cannes walczył o Złota Palmę w kategorii najlepszych filmów krótkometrażowych. Jest także autorką kilkuminutowego filmu "Dolina Śmierci", części filmowego projektu "Destricted". "Dolina Śmierci" była niczym więcej jak rejestracją masturbacji pewnego mężczyzny w tytułowym krajobrazie.

Reklama

Fabularnym debiutem reżyserki był zrealizowany w 2009 roku biograficzny "John Lennon. Chłopak znikąd" - opowieść o dojrzewaniu przyszłego Beatlesa.

"Projekt filmu przemawiał do mnie na wielu płaszczyznach. Miałam wrażenie, że rozumiem tę niezwykłą kreatywność umysłu, która jest zarówno darem, jak i przekleństwem. Mój umysł, podobnie jak umysł Lennona, również pracuje non-stop. Sama miewam momenty, w których zastanawiam się, czy przypadkiem moja nieustanna gonitwa myśli nie jest przypadkiem objawem jakiegoś szaleństwa?. Oboje pochodzimy z problematycznych środowisk, trudne dzieciństwo, brak pokory, wiele podobieństw, które zbliżyły nasze ścieżki życia, i sprawiły, że postać Johna oraz historia jego dzieciństwa, wydała mi się wyjątkowo bliska" - wyjaśniała reżyserka.

Ten romans trafił na czołówki gazet

Główną rolę w "Chłopcu znikąd" zagrał 19-letni Aaron Taylor-Johnson. Między młodym aktorem a 42-letnią wówczas reżyserką wywiązał się romans, który szybko trafił na czołówki brytyjskich gazet, głównie z powodu różnicy wieku między zakochanymi.

Para pobrała się w 2009 roku. Mają dwie córki: Wyldę Rae (ur. 2010) i Romy Hero (ur. 2012). Po ślubie ona zmieniła nazwisko na Taylor-Johnson, a on dodał do swojego pierwszy człon nazwiska żony.

"Kiedy jesteś gotowy, to znaczy, że jesteś gotowy. Zakochałem się i zapragnąłem założyć rodzinę. Chciałem mieć dzieci. I mam: dwie śliczne dziewczynki. Jesteśmy wszyscy bardzo szczęśliwi, a ja nie wyobrażam sobie życia bez moich kobiet" - wyjaśniał po latach aktor.

"Pięćdziesiąt twarzy Greya", film dla mas

Kolejny reżyserskim projektem Sam Taylor-Johnson była ekranizacja głośnej książki "Pięćdziesiąt twarzy Greya", która - ku zdumieniu wydawcy - błyskawicznie stała się bestsellerem. W samej tylko Wielkiej Brytanii sprzedano rekordowe 5,5 miliona egzemplarzy.

Książka opowiada bowiem o młodej studentce, Anastasii Steele, która rozpoczyna związek z bogatym i przystojnym Christianem Greyem. Ten wprowadza partnerkę w świat wyuzdanego kontaktu.

Wybór brytyjskiej artystki był sporym zaskoczeniem; do tej pory wśród potencjalnych kandydatur na stanowisko reżysera "50 twarzy Greya" wymieniano Joe Wrighta ("Anna Karenina"), Patty Jenkins ("Monster") i Bennetta Millera ("Capote"). Postać Sam Taylor-Johnson była jednak potwierdzeniem deklarowanych wcześniej przez producentów ambicji, by ekranizacja "50 twarzy Greya" wyreżyserowana została przez twórcę o arthouse'owych inklinacjach.

Sam Taylor-Johnson przyznawała, że zmierzenie się powieściowym oryginałem było karkołomnym przedsięwzięciem.

"Każda jedna rzecz była tutaj wyzwaniem: przełożenie na język filmu powieści uwielbianej przez miliony czytelników; decydowanie, które wątki należy zachować, a które wyciąć; intensywna współpraca z autorką książkowego pierwowzoru; radzenie sobie z presją oczekiwań fanów" - wyliczała reżyserka.

"A do tego plotki, które mnożyły się w szalonym tempie: Johnson i Dornan prywatnie się nie znoszą. Taylor-Johnson bez przerwy kłóci się z E. L. James. Sceny w filmie są zbyt ostre. Sceny w filmie nie są dość ostre. Sceny w filmie nie są wcale ostre! No i koronny zarzut - film poniża kobiety..." - informował "New York Times".

Romantyczna baśń dla dorosłych?

Jak "ugryźć" intymność, która wypełnia tyle stron w książce - to był w istocie twardy orzech do zgryzienia. Pominąć większość scen? Nie da rady, frustracja fanek sięgnie zenitu. Pokazać zbyt wiele? Cenzorom zabraknie skali, a co bardziej konserwatywni widzowie zrezygnują z wyprawy do kina. Amerykańskie Stowarzyszenie Filmowe przyznało "Greyowi" oznaczenie "R" ("Restricted"), co oznacza, że osoby poniżej 17. roku życia mogą oglądać ten film jedynie z rodzicem lub pełnoletnim opiekunem. Z kolei w Wielkiej Brytanii nie mógł obejrzeć go w kinie nikt, kto nie ukończył 18 lat.

Na ekranie wiele razy oglądamy piersi Dakoty Johnson w różnych ujęciach; Jamie Dornan raz czy dwa pokazuje nam swoje pośladki. Bohaterka grana przez Johnson została też ukazana w różnych "opresyjnych" sytuacjach - z zawiązanymi oczami, skrępowana, bita szpicrutą... 

"Patrzę na to w ten sposób: w tym świecie bardzo ważna jest zmysłowość i zabawa ze zmysłami. Jeśli pewne rzeczy zostaną pokazane zbyt dosłownie, to rzeczywiście posuniemy się za daleko" - mówiła Taylor-Johnson.

Chociaż nie była zbyt znana w Hollywood, producent Michael De Luca bez obaw powierzył jej wyreżyserowanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Jak mówi, był to naturalny wybór, bo erotyzm we wcześniejszych filmowych dokonaniach Taylor-Johnson był pociągający, nie będąc jednocześnie nieuzasadnionym. "Od początku szukałem kogoś, kto rozumiałby, że - mimo całego tego szaleństwa wokół wątków sado-maso - mamy tutaj do czynienia z archetypiczną historią miłosną" - mówił De Luca w jednym z wywiadów.

Kto mógłby się spodziewać, że film będzie tak nudny?

Na planie dochodziło jednak do nieustannych spięć między reżyserką a autorką książki. "Praktycznie każda rzecz była przedmiotem dyskusji (...) Kiedy masz do czynienia z kimś, kto z niewiarygodną pasją podchodzi do materii, na której pracujesz, a dodatkowo ma na jej temat ogromną wiedzę, przekazanie steru staje się niezwykle trudne. Rozumiem to jednak i cenię to, bo jestem taka sama" - Taylor-Johnson mówiła prasie. Nie podjęła się już jednak reżyserii sequelu, zastąpił ją James Foley.

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" zostało zmiażdżone przez krytykę. "Kto mógłby się spodziewać, że film będzie tak nudny?" - pytał James Barardinelli. "Podobno w filmie jest aż 20 minut zbliżeń. Jeśli tak na to patrzeć, musi zawierać przynajmniej 40 minut Anastazji gryzącej swoje wargi lub wkładającej sobie ołówek do ust" - ironizował Christopher Orr. Film najmocniej podsumował Bruce Kirkland: "'50 twarzy Grey'a' ma tylko jedną twarz: nużące użalanie się nad sobą".

W kolejnych latach Sam Taylor-Johnson poświęciła się telewizyjnym produkcjom. Wyreżyserowała dwa odcinki psychologicznego serialu Netfliksa "Gypsy", pełniąc też obowiązki producentki wykonawczej. W identycznym wymiarze zaangażowała się też w produkcję Amazon Studios "Solos". W międzyczasie zrealizowała opowiadający o uzależnionym od narkotyków mężczyźnie dramat "A Million Little Pieces" z główną rolą Aaarona Johnsona-Taylora.

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sam Taylor-Johnson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy