Sacha Baron Cohen: Prowokator
Widzowie pokochali go jako kazachskiego reportera bez ogłady, wcześniej rozśmieszał ich jako pozujący na głos młodzieży, niezbyt rozgarnięty fan hip-hopu. Od niemal 25 lat bawi, ale też zmusza do refleksji - a czasem po prostu obrzydza toaletowym humorem. 13 października 2021 roku Sacha Baron Cohen skończył 50 lat.
Twórca Borata przyszedł na świat w Londynie. Aktorstwem zainteresował się podczas studiów w Cambridge, gdzie obok zgłębiania historii antysemityzmu występował w amatorskim klubie dramatycznym. Idolem Sachy Barona Cohena był Peter Sellers, który w ramach jednej produkcji potrafił wcielić się w kilka postaci, a każdą z nich obdarzyć różną historią, charakterem i akcentem. Po studiach i krótkiej karierze modela zaczął pojawiać się w lokalnej stacji kablowej. Gdy w 1995 roku brytyjska stacja Channel 4 poszukiwała prezentera, Baron Cohen przesłał taśmę, w której wcielił się w albańskiego dziennikarza, będącego zapowiedzią Borata. Właśnie tam w 1998 roku zadebiutowała jedna z najsławniejszych postaci komika: Ali G, zafascynowany kulturą hip-hopową biały, bezrobotny, młody mężczyzna o ponadprzeciętnie niskiej inteligencji i wyczuciu.
Strategia Barona Cohena była prosta. Jako Ali G przeprowadzał wywiady z ludźmi polityki i show-biznesu, a przez głupotę swojego bohatera ośmieszał lub ujawniał hipokryzję swoich rozmówców. "Ile dziewczyn ze Spice Girls dało ci kosza, zanim zacząłeś umawiać się z Victorią?" - pytał Davida Beckhama w jednym z wywiadów. Postać okazała się tak popularna, że w 2000 roku otrzymała własny program pod tytułem "Da Ali G Show". Format zakończył się po sezonie, ale powrócił w latach 2003-2004 na antenie HBO. Na jego potrzeby Baron Cohen opracował nowe postaci - Borata Sagdiyeva, kazachskiego dziennikarza o seksistowskich i antysemickich poglądach, niezbyt odnajdującego się w zachodnim świecie, oraz Bruna Geharda, homoseksualnego austriackiego reportera modowego, który zawstydzał rozmówców swoim bezwstydnym zachowaniem i bezceremonialnością w sprawach obyczajowych. Wszyscy oni stali się w kolejnych latach bohaterami filmów pełnometrażowych.
Zaczęło się od pierwszego dziecka Barona Cohena. W "Alim G" przedstawiono intrygę, wedle której niezbyt rozgarnięty prezenter ma wejść do rządu i tym samym skompromitować premiera. Plan jednak nie wypala, a tytułowy bohater odnosi sukcesy - z małą pomocą narkotyków zapobiega wojnie nuklearnej. Film zebrał mieszane recenzje, ale fani Barona Cohena byli zachwyceni. On sam stał się nagle bardzo rozpoznawalny, co utrudniło mu wcielanie się w Alego G. Nie próżnował jednak. Stawiał pierwsze kroki w Hollywood - został poproszony o użyczenie głosu królowi Julianowi w serii "Madagaskar". Przy okazji pracował też nad kolejnym projektem.
"Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" ukazał się w 2006 roku i zaraz stał się jedną z najgłośniejszych premier. "Ali G" był fabułą, tymczasem w nowym filmie Baron Cohen sięgnął po formułę mockumentu, czyli fałszywego dokumentu. Borat konfrontował się z kolejnymi osobami, nieświadomymi, że jest on aktorem, i przed kamerami obnażali swe najgorsze przywary. Jednocześnie kazachski dziennikarz poszukiwał Pameli Anderson, w której zakochał się po obejrzeniu jednego z odcinków "Słonecznego patrolu".
Produkcja balansowała na granicy dobrego smaku. Do historii przeszła scena, w której tytułowy bohater i jego otyły producent Azamat Bagatov (Ken Davitian) uprawiają nagie zapasy na oczach zniesmaczonych gapiów. Ryzyko opłaciło się - Baron Cohen otrzymał nominację do Oscara za scenariusz oraz Złoty Glob dla najlepszego aktora w komedii lub musicalu. "Ujrzałem mroczną stronę Ameryki. Ujrzałem jej brzydką twarz. Twarz Ameryki, która rzadko ogląda światło słoneczne. Mówię oczywiście o odbycie i jądrach mojego kolegi z planu, Kena Davitiana" - mówił komik ze sceny. Nad niesławną sceną rozsławiał się jeszcze przez kilka minut.
Sukces "Borata" ostatecznie otworzył Baronowi Cohenowi drzwi do kariery. Zaczął pojawiać się w takich wysokobudżetowych widowiskach jak "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street", "Hugo i jego wynalazek" i "Nędznicy". Wciąż najlepiej czuł się jednak w obscenicznych komediach i doprowadzaniu ludzi do szału. W 2009 roku na ekrany trafił "Bruno", zrealizowany w podobnej formule, co "Borat". Film nie powtórzył jednak sukcesu swojego poprzednika.
W 2012 roku Baron Cohen wcielił się w generała admirała Haffaza Aladeena, północnoafrykańskiego tyrana, w komedii "Dyktator". Chociaż sam film okazał się średni, jego kampania reklamowa była mistrzowska. Komik pojawiał się w przebraniu swej postaci w programach telewizyjnych i na wszelakich galach. W "Saturday Night Live" zmusił torturami Martina Scorsese do polecenia swojego filmu. Z kolei podczas ceremonii rozdania Oscarów pojawił się z urną, w której znajdowały się - jak sam mówił - prochy Kim Dzong Ila, zmarłego pod koniec 2011 roku przywódcy Korei Północnej. Na czerwonym dywanie Baron Cohen wysypał jej zawartość - w rzeczywistości naleśniki w proszku - na Ryana Seacresta, dziennikarza stacji E!. "To nie pierwszy raz, gdy Azjata skończył na jego klacie" - mówił później komik.
W dalszych latach Baron Cohen starał się znaleźć swoje miejsce. Jego komedia z 2016 roku, "Grimsby", opowiadająca o dwóch braciach - tajnym agencie i angielskim kibicu piłkarskim - okazała się porażką.
Po wygranych przez Donalda Trumpa wyborach prezydenckich w 2016 roku Baron Cohen stwierdził, że czas powrócić do prowokacyjnej formuły wypracowanej przy okazji "Da Ali G Show". W siedmioodcinkowym serialu "Who is America?" wcielił się w kilka skrajnych postaci. Jako doktor Nira Cain-N'Degeocello, liberalny uczony i aktywista, odwiedzał konserwatywne miasteczka i mówił ich mieszkańcom, że obok ich domów stanie meczet współfinansowany przez Arabię Saudyjską i fundację Clintonów.
W roli Billy'ego Wayne'a Ruddicka Juniora, siewcy teorii spiskowych, starał się wyprowadzić z równowagi lewicujących polityków. W końcu jako Erran Morad, izraelski wojskowy, który przez 13 lat swojego życia nie był w Mosadzie, przedstawiał kontrowersyjne metody na walkę z terroryzmem. W ramach programu Cohen sprawił, że republikański urzędnik stanu Georgia latał z gołym tyłkiem, przeklinał i wykrzykiwał rasistowskie obelgi, były wiceprezydent Dick Cheney podpisał zestaw do waterboardingu, a zwolennicy Donalda Trumpa uczyli się na pamięć serialu "Dziewczyny", by móc zinfiltrować Antifę.
Podczas produkcji "Who is America?" Baron Cohen utwierdził się w przekonaniu, że jego popularność znacznie utrudniła wkręcanie ludzi. Gdy na początku zdjęć pojawił się w prostym przebraniu w sklepie z bronią w Kalifornii, jego właściciel - uprzedzony wcześniej, że odwiedzi go węgierski kolekcjoner - na jego widok od razu krzyknął "Jesteś Borat!". Komik musiał zrezygnować ze skeczu, a w kolejnych postawił na mocniejszą charakteryzację i kostiumy, w których był prawie niemożliwy do rozpoznania. Chociaż program został określony jako wtórny i mało odkrywczy, otrzymał za niego nominację do Złotego Globu dla najlepszego aktora w serialu komediowym.
W 2020 roku Baron Cohen odnosił sukces za sukcesem. W październiku platforma Netflix wypuściła "Proces Siódemki z Chicago", oparty na sprawie sądowej wymierzonej przeciwko organizatorom protestów w 1968 roku. Komik wcielił się w aktywistę społecznego Abbiego Hoffmana, jednego z oskarżonych. Cohenowi partnerowały gwiazdy pokroju Marka Rylance'a, Franka Langelli, Michaela Keatona i Eddiego Radmayne'a, jednak to właśnie on otrzymał najlepsze recenzje, a w późniejszym czasie także nominacje do najważniejszych nagród, między innymi Złotego Globu i Oscara.
Jego drugim projektem z 2020 roku była kontynuacja przygód kazachskiego dziennikarza pod tytułem "Kolejny film o Boracie". Tytułowy bohater wracał w nim do Stanów Zjednoczonych, by nawiązać relacje z administracją Donalda Trumpa. Tym razem towarzyszyła mu jego nastoletnia córka, Tutar (Maria Bakalova), mająca być prezentem dla ówczesnego wiceprezydenta Mike'a Pence'a.
"Kolejny film o Boracie", którego produkcja przebiegała w ścisłej tajemnicy, okazał się ogromnym sukcesem. Cohen oraz jego współscenarzyści otrzymali kolejną nominację do Oscara, jednak największym odkryciem okazała się pochodząca z Bułgarii Bakalova. Aktorka chciała początkowo nie przyjąć roli, ponieważ przez charakter castingu myślała, że trafiła na grupę handlującą ludźmi. Po premierze filmu w ciągu kilku dni jej rola była na ustach wszystkich, a ona sama otrzymała nominacje do Złotego Globu i Oscara.