Reklama

Rosie Perez: Dlaczego nie dostaje zaproszenia na Oscary?

Mająca portorykańskie korzenie aktorka po raz ostatni na ceremonii rozdania Oscarów gościła w 1994 roku, gdy za swój występ w filmie „Bez lęku” Petera Weira była nominowana w kategorii najlepsza rola drugoplanowa. Teraz Perez ma żal do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, że nigdy więcej nie zaprosiła ją na tę galę. To kolejny rozdział w niekończącej się opowieści o nierównościach w amerykańskim przemyśle filmowym i niedostrzeganiu latynoskich twórców.

Mająca portorykańskie korzenie aktorka po raz ostatni na ceremonii rozdania Oscarów gościła w 1994 roku, gdy za swój występ w filmie „Bez lęku” Petera Weira była nominowana w kategorii najlepsza rola drugoplanowa. Teraz Perez ma żal do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, że nigdy więcej nie zaprosiła ją na tę galę. To kolejny rozdział w niekończącej się opowieści o nierównościach w amerykańskim przemyśle filmowym i niedostrzeganiu latynoskich twórców.
Rosie Perez /Maarten de Boer/NBCU Photo Bank/NBCUniversal /Getty Images

"Nie zaproszono mnie na widownię, nie byłam im do niczego potrzebna, a przecież jestem członkinią Akademii. Uwielbiam ceremonie rozdania Oscarów. Zawsze kibicuję moim rówieśnikom, ale jest to dla mnie bolesne. To takie uczucie jak wtedy, gdy twoja drużyna nie zaprasza się cię na stadion, choć wcześniej zdobyłaś dla niej punkty po świetnym uderzeniu" - poskarżyła się Rosie Perez w rozmowie z portalem "Variety".

Koniec XX. wieku był najlepszym czasem jej kariery. Wystąpiła w tak popularnych filmach jak m.in. "Rób, co należy", "Biali nie potrafią skakać" czy "Dwa miliony dolarów napiwku". Tym bardziej dziwi fakt, że popularna aktorka nie pojawiała się na najbardziej prestiżowej gali w Hollywood z wyjątkiem edycji, w której sama została nominowana do nagrody. Przegrała wtedy z 11-letnią wówczas Anną Paquin, która dostała Oscara za rolę "Fortepianie" Jane Campion.

W rozmowie z "Variety" Perez opisała uczucia, które towarzyszą wielu latynoskim artystom w Hollywood. Nawet ci z dużymi dokonaniami, tacy jak ona sama, nie są traktowani na równi z białymi. "Największym wyzwaniem dla nas jest próba przebicia się przez wady innych. Ich bigoterię i rasizm. Szczególnie tych, którzy nie przyjmują do wiadomości, że są bigotami i rasistami" - stwierdziła aktorka.

Reklama

Choć w Hollywood trwa aktualnie ostra walka o równe traktowanie mniejszości etnicznych czy seksualnych, Latynosi wciąż czekają na uznanie ich wartości w przemyśle filmowym. W tym roku przedstawiciele latynoskiej społeczności zostali nominowani do Oscarów w zaledwie czterech z dwudziestu trzech kategorii. Według przytaczanych przez "Variety" badań z 2018 roku, Latynosi w USA najczęściej odwiedzają kina ze wszystkich innych mniejszości etnicznych. Nie mają jednak wielu możliwości zobaczenia na ekranach przedstawicieli swojej społeczności. Inne badanie z 2019 roku wykazało bowiem, że spośród blisko 50 tysięcy postaci pojawiających się w filmach pomiędzy 2007 i 2018 rokiem i grających role mówione, zaledwie 4 proc. było Latynosami.

"Tak, widzę, że to się zmienia, ale cholernie zbyt wolno" - powiedziała Perez, którą ostatnio można było oglądać w komiksowych "Ptakach nocy" i serialu HBO "Stewardessa". Jeśli chodzi o serial HBO, to była miło zaskoczona podejściem producentów, z którymi była gotowa walczyć o swoje. Mieli jednak wszystko zaplanowane z wyprzedzeniem. Kosmetyki do charakteryzacji, które pasowały do odcienia jej skóry czy spodnie dopasowane do jej figury. "Jestem dumna z tego, że jestem kobietą o pełnych kształtach. W przeszłości musiałam się prosić o spodnie, które będą pasowały na moją wielką dupę" - śmieje się aktorka.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Rosie Perez
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy