Reklama

Roman Wilhelmi: Despota z sercem na dłoni

– I tak będę wielki! – wykrzyknął Roman Wilhelmi, gdy na egzaminie usłyszał, że na aktora jest za niski. I udowadniał to, robiąc z każdej roli perełkę.

– I tak będę wielki! – wykrzyknął Roman Wilhelmi, gdy na egzaminie usłyszał, że na aktora jest za niski. I udowadniał to, robiąc z każdej roli perełkę.
Roman Wilhelmi w filmie Janusza Morgensterna "Mniejsze niebo" (1980) /INPLUS /East News

Roman Wilhelmi urodził się w 1936 w Poznaniu, a zmarł w 1991 roku w Warszawie. Był wybitnym aktorem teatralnym, serialowym i filmowym.

Pamiętamy go z takich filmowych ról, jak Stanisław Anioł w "Alternatywach 4", Fornalski w "Zaklętych rewirach", Dyzma w "Karierze Nikodema Dyzmy" oraz Olgierd z serialu "Czterej pancerni i pies".

Wyróżniał się talentem już od dziecka. W pierwszych przedstawieniach grał jako nastolatek w rodzinnym Aleksandrowie Kujawskim. Rodzice mieli wówczas z nim nieustające kłopoty, ale on zapewniał, że jeszcze będą z niego dumni.

Reklama

Bez problemu  dostał się do warszawskiej PWST. Przez prawie 30 lat pracował w Teatrze Ateneum. Do 1986 roku zagrał tam w ponad 50 spektaklach. Następnie przeniósł się do warszawskiego Teatru Nowego, z którym pozostał związany aż do śmierci.

Maska kawalarza

Nikt nigdy nie wiedział, kiedy kpi, a kiedy mówi prawdę. Nosił maskę kawalarza, pod którą skrywał smutek. Dręczyły go różne lęki i obsesje. Był chimeryczny i nieprzewidywalny.

Miał niewielu znajomych, bo nie dość, że był despotą, to nie przebierał w słowach. Chętnie krytykował kolegów, ale sam przyjmował tylko pochwały. Zasłużone, bo każdą rolę ćwiczył do perfekcji.

Jego przyjaciel Henryk Talar wspominał: "Chodził ciągle z tą samą książką, tak jak jeździł z tą samą rakietą tenisową, którą kładł na tył swojego malucha, chociaż w ogóle nie grał w tenisa".

Droga cena sławy

Debiutował w 1957 roku w "Eroice", ale kariera zaczęła się wraz z rolą Olgierda Jarosza w serialu "Czterej pancerni i pies". Później były "Zaklęte rewiry", "Kariera Nikodema Dyzmy" i "Alternatywy 4" [15 grudnia w TVP2 można będzie obejrzeć pierwszy odcinek serialu - red].

Tysiące widzów śledziło perypetie mieszkańców bloku na warszawskim Ursynowie właśnie dla niego. Inni aktorzy też zagrali znakomicie, lecz jego prostacki gospodarz domu Stanisław Anioł był bezkonkurencyjny!

Wreszcie zaznał upragnionej sławy. Niestety, wraz z nią przyszły alkoholowe imprezy. Był już wtedy mężem poślubionej w 1958 roku Danuty. Ukochana pewnego dnia powiedziała "dość!" i wniosła o rozwód. Aktor jednak na rozprawie tak żarliwie mówił o miłości, że sędzia poprosił, by Danuta dała mężowi jeszcze jedną szansę.

Rozstali się mimo to, bo Wilhelmi stracił głowę dla węgierskiej tłumaczki Mariki Kollar. Po ślubie urodził im się syn Rafał. Roman pękał z dumy, ale często zapominał o alimentach. Po rozstaniu z Mariką znów na całego korzystał z życia.

Gdy zachorował na raka wątroby, do końca wierzył, że zagra jeszcze wiele ról. Nie zdążył. Zmarł w wieku 55 lat.

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Roman Wilhelmi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy