Roman Polański i śmierć Sharon Tate

Roman Polański i Sharon Tate /Graziani / Rex Features /East News

Śmierć Sharon Tate zostawiła w nim niezabliźnioną do dziś ranę. Sądził nawet, że już nigdy nie nakręci filmu...

Kiedy Roman Polański przystępował do kręcenia "Nieustraszonych pogromców wampirów", swego pierwszego hollywoodzkiego filmu, dobrze wiedział, kogo życzy sobie w obsadzie. Irytowało go, że producenci chcą wepchnąć mu jakąś początkującą Charontais. "Wymawiałem ją z francuska, nie mając pojęcia, co to za jedna" - wspominał.

Okazało się, że chodzi o Sharon Tate, co prawda bardzo ładną, ale nijak niepasującą do roli płomiennowłosej Żydówki. W rozwiązaniu problemu pomogła ruda peruka, w każdym razie na tyle, że Polański machnął ręką: trudno, niech gra. Ich pierwsza kolacja była dla niego zaskoczeniem. "Okazało się, że Sharon nie była ani naiwna, ani głupia. Nie przypominała typowego kociaka z Hollywood" - wspominał. Biegle mówiła po włosku, miała literacki gust oraz "pewien rodzaj promieniowania właściwy naturom dobrym i łagodnym; a jednocześnie wydawała się wolna od zahamowań. Nigdy dotąd nie spotkałem kogoś takiego" - pisał w swojej autobiografii.

Reklama

Spotkanie zakończyło się u niego, przegadali całą noc. Sharon wyznała, że jako 17-latka została zgwałcona i nie miała od tamtej pory zbyt wielu doświadczeń. Nad ranem poszli do łóżka. Później jednak Tate wciąż przekładała spotkania. Polański uznał, że zabawiła się jego kosztem i podczas kolejnej rozmowy telefonicznej stwierdził: "Dobra, pocałuj mnie w dupę". To sprawiło, że zmieniła zdanie.

Widywali się coraz częściej i im swobodniej Sharon czuła się w towarzystwie Polańskiego-kochanka, tym bardziej krępował ją Polański-reżyser. Zdjęcia do "Nieustraszonych pogromców wampirów" przeciągały się, jedno z ujęć Polański kazał powtarzać Sharon 70 razy - na szczęście nie to, w którym kąpie się naga w wannie, chociaż były i głosy, że i ono wymaga poprawki. Polański jednak nikomu nie zamierzał oddawać artystycznej władzy. Tym większa była jego wściekłość, gdy na pokazie zaprezentowano gotowy film: montażysta wyciął z niego prawie 20 min, grzebał przy ścieżce dźwiękowej, a tytuł zmieniono na "Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi".

Polański podpisał się pod nim tylko dlatego, że kontrakt zabraniał mu wycofania nazwiska z czołówki. Na szczęście w tym czasie miał już inny hit: "Dziecko Rosemary", które uczyniło go pupilkiem Hollywood.

Tymczasem związek z Sharon dojrzewał: razem wynajmowali dom, rano Sharon przygotowywała śniadania, a nocami drapała mu plecy specjalnie dla niego zrobionymi paznokciami. Polański zdawał sobie sprawę, że z Sharon łączy go coś wyjątkowego, choć długo się przed tym bronił. Utrata bliskich w czasie wojny zostawiła w nim głęboką ranę. "Myślałem, że uniknę cierpień, jeśli nie będę się głęboko angażował" - mówił potem. Wśród sławnych znajomych funkcjonowali już jednak jako "Roman i Sharon".

"Miesiące, które nastąpiły po ukończeniu 'Dziecka Rosemary', wspominam jako najpiękniejszy okres w moim życiu" - opowiadał. Odpoczywał, a Sharon przygotowywała się do nowej roli w "The Wrecking Crew". Wkrótce Roman niespodziewanie oświadczył się Sharon. Po wieczorze kawalerskim - oczywiście z panienkami - 20 styczna 1968 r. odbył się ślub. "Cały Londyn i połowa Hollywood" bawiła się w klubie "Playboya".

Pod koniec tego samego roku Sharon zorientowała się, że jest w ciąży. "Zrazu wiadomość ta ścięła mnie z nóg" - pisał Polański. Zaczęli szukać nowego domu - na stałe mieszkali w Londynie, ale zdecydowali, że dziecko urodzi się w USA. Wybrali "wiejski dworek w ogrodzie pełnym kwiatów" w Los Angeles. Sharon tymczasem, korzystając z ostatnich tygodni szczupłej figury, kręciła film w Rzymie, on pracował nad nowym scenariuszem w Londynie.

Dworkiem opiekował się ich przyjaciel, Wojtek Frykowski. "Nieszczęsny telefon od Wojtka przypomniał mi, że nawet na najbardziej pogodnym niebie zbierają się chmury" - pisał Polański. Frykowski donosił, że parkując na podjeździe przejechał ukochanego teriera Sharon. Roman, by dodatkowo nie smucić żony, powiedział jej, że pies jak zwykle wybrał się samodzielnie na łowy i zniknął. Sharon już nie poznała prawdy.

Gdy zbliżał się termin porodu, Tate wyruszyła do Ameryki na pokładzie liniowca "Queen Elizabeth II" - ciąża była zbyt zaawansowana, by lecieć samolotem. "Kiedy trzymałem ją w ramionach, przemknęła mi absurdalna myśl: nigdy jej więcej nie zobaczę" - pisał później reżyser.

Rozłąka miała być krótka, Polański chciał pojawić się w Los Angeles 9 sierpnia, ale nieczynny konsulat pokrzyżował mu plany. W Londynie odebrał telefon z wieścią o śmierci żony. To, co działo się potem, pamięta jak przez mgłę. Powtarzał tylko do słuchawki "Nie, nie, nie", potem po polsku: "Czy wiedziała, jak bardzo ją kochałem?". Myślał, że to może częste w Los Angeles obsunięcie ziemi, może Sharon jeszcze żyje gdzieś pod gruzami! Lekarz podał mu środki uspokajające, ktoś w trybie pilnym załatwił brakujący stempel w paszporcie.

Na pogrzebie miał wrażenie, "że to jakaś upiorna premiera" - przyszło całe Hollywood. Nikt nie wiedział, kto i dlaczego zamordował Sharon, Frykowskiego, jego dziewczynę Abigail Folger oraz Jaya Sebringa i Stevena Parenta, ale przez prasę przetoczyła się fala plotek. "Newsweek" opublikował tekst o narkotyczno-satanistycznych orgiach voodoo. "Społeczność Hollywoodu - złośliwa, wredna i niepewna swych racji - chciała być przekonana, że ofiary są same sobie winne; tylko w ten sposób mogła czuć się bezpiecznie" - komentował Polański.

Schwytanie i skazanie odpowiedzialnej za zbrodnię bandy Mansona nie przyniosło mu ulgi. 15 lat później, w 1984 r., notował w autobiografii: "Śmierć Sharon do dziś stanowi jedyny naprawę liczący się przełom w moim życiu". Długo sądził, że nigdy już nie będzie w stanie na poważnie związać się z kobietą, zapewne też nie nakręci już żadnego filmu. Na szczęście pomylił się w obu sprawach.

Stworzył choćby kultowe "Frantic" czy "Pianistę", a u jego boku stoi i wspiera go żona, Emmanuelle Seigner, z którą ma dwoje dzieci. Ale choć w swych dziełach nieraz porusza trudne, bolesne dla siebie sprawy, straty Sharon nigdy nie uważał za temat na film.

MP

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | Sharon Tate
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy