Rola dziewczyny Bonda jest bardzo niewdzięczna
Gemma Arterton, która zagrała w "Quantum of Solace" mówi, że nie przyjęłaby dziś roli już "Bond Girl", ponieważ była jedynie rekwizytem. Już pierwszego dnia musiała zagrać scenę seksu, o czym dowiedziała się dopiero na planie.
Gemma Arterton wystąpiła w 22. filmie o przygodach Agenta 007, który miał premierę w 2008 roku. Bondem był już wtedy Daniel Craig. Ona miała wtedy 21 lat. W rozmowie z "The Telegraph", przyznała że tak naprawdę nie wymagano od niej aktorstwa.
"Dziś nie zgodziłabym się na rolę kobiety, która ma być jedynie zabawna i słodka, a poza tym nie prezentuje niczego więcej" - przyznała.
We wspomnianym filmie Arterton wcieliła się w rolę agentki wywiadu, pracującej w konsulacie brytyjskim w Boliwii. Jej zadaniem było wysłanie Bonda do Londynu. Zgodnie z rutyną bondowskiej serii, szybko idzie z kultowym agentem do łóżka.
Arterton już w roku premiery miała wątpliwości, co do swojej roli. Mówiła wtedy: "Musiałam zagrać scenę seksu pierwszego dnia na planie. To było trochę jak: "Cześć, jak się masz? Całujmy się i róbmy to w kółko".
W późniejszych wywiadach wspominała, że przyjęła rolę, bo pochodziła z niezamożnej, robotniczej rodziny, a nauczyciele ze szkoły teatralnej mówili jej, że jako aktorka będzie bezrobotna przez większość życia zawodowego.
Teraz założyła feministyczną firmę produkcyjną Rebel Park. Mówi, że czuje się bardziej pewna siebie i "z radością rzuciłaby wyzwanie wszelkim kłopotliwym prośbom na planie". Zdradziła, że gdy grała Dziewczynę Bonda, niczego z nią nie uzgadniano.
"Myślisz sobie: "Zaraz, tego przecież nie ma w scenariuszu, a nawet mi o tym nie mówiliście. Ale w tym momencie stoisz już przed całą ekipą i jesteś pod presją". Musiały jednak minąć lata, by doszła do takiej refleksji. Wtedy - jak przyznaje - nawet nie przyszłoby jej do głowy, by cokolwiek kwestionować.