Robert Gliński o Katyniu
O realizacji filmu poświęconego zbrodni katyńskiej, reżyser Robert Gliński myśli już od dziesięciu lat. Uważa, że nadszedł jednak czas, aby w końcu takie dzieło powstało. Bez względu na plany innych reżyserów, a zwłaszcza Andrzeja Wajdy, nie zamierza rezygnować.
Kilka dni temu, w 60. rocznicę odkrycia grobów katyńskich, w prasie pojawiły się teksty przypominające widmo wojennej zbrodni. Wrócono miedzy innymi do relacji Józefa Mackiewicza, świadka ekshumacji w 1943 roku.
"Nie wstydźmy się powiedzieć, że z grobu tego, z cuchnącej zbrodni, o której pokoleniom zapomnieć nie będzie wolno, idzie ku nam człowiek już nieżywy, który kiedyś żył, jak inni, cieszył się, cierpiał, marzył, pił, modlił, romansował, płakał, czytał, pisał, myślał, grał, miał wady i zalety" - można przeczytać w książce "Katyń. Zbrodnia bez sądu i kary".
Człowieka - pełnego emocji, pasji, wrzuconego w wir historii - chce także pokazać w swoim filmie "Sanatorium Gorkiego" Robert Gliński.
To kolejny projekt reżysera dotyczący katyńskiej zbrodni. Pierwszy raz podjął ten temat dziesięć lat temu. Pracował wówczas ze scenarzystą Cezarym Harasimowiczem. Film miał nosić tytuł "Las".
Z powodu nieprzyznania funduszy, przerobiony na słuchowisko trafił do radia. Projekt wstrzymano po interwencji Andrzeja Wajdy, który ogłosił, że sam jest zainteresowany nakręceniem filmu o Katyniu.
W marcu Wajda poinformował, że jeszcze w tym roku chce rozpocząć zdjęcia. Gliński nie dał za wygraną i nie zarzucił wcześniejszych planów. Chociaż unikał rozmów na ich temat, pracował wspólnie z Dżamilą Ankiewicz nad scenariuszem "Sanatorium Gorkiego". Tekst został oparty na wydarzeniach, które miały miejsce w obozie kozielskim w latach 1939-1940. Pierwowzorem bohatera stał się polski porucznik rezerwy, muzyk, ulubieniec Wasilija Zarubina, najwyższego rangą enkawudzisty w Kozielsku.
"Mój stryj też zginął w Katyniu, ale nie to było podstawą do podjęcia tematu. Nie czułem się zobowiązany do rozliczania z przeszłością, czy budowania spiżowych pomników. Od początku zabawy z filmem interesował mnie związek historii z bohaterem, coś, co dzieje się w przeszłości, ale niesie w sobie współczesne emocje".
"Dawne wydarzenia okazywały się wspaniałym filmowym materiałem. Trzeba było tylko znaleźć w nich konflikt, bohatera i sprawę. Mój pierwszy film Niedzielne igraszki był opowieścią historyczną, Wszystko, co najważniejsze także. W każdym moim filmie założenia są podobne, tylko realia się zmieniają i inne są fabuły. Zawsze jednak najważniejszy jest człowiek wrzucony w historię, starający się przeżyć w jej wirze" - powiedział reżyser "Życiu Warszawy".
Gliński przypomina, że co pewien czas przez światowe ekrany przewijają się filmy dotyczące II wojny światowej, bardzo dobrze przyjmowane przez współczesnego widza. Ostatnio był to "Pianista" Polańskiego, a wcześniej między innymi "Szeregowiec Ryan" Spielberga.
"Sanatorium Gorkiego" ma, zdaniem Glińskiego, wszelkie atuty filmu, który zainteresuje współczesnego widza: wyrazistego bohatera i dramatyczny splot wydarzeń, który wymusza na postaciach wewnętrzne przemiany.
"Katyń to nie tylko tragiczny fragment naszej historii, ogniskujący wiele myśli, problemów, konfliktów. To splot tysięcy ludzkich losów, skomplikowanych i zawiłych. Znakomity materiał nie na jedną, lecz wiele poruszających opowieści" - powiedział "Życiu Warszawy" Gliński.
"Może powstać film o Katyniu, którego bohaterem jest polski oficer uwięziony w Kozielsku w prawosławnym monastyrze zamienionym na obóz. Może też powstać film o komunistycznym prokuratorze prowadzącym po wojnie śledztwo w sprawie Katynia" - twierdzi reżyser.
Jak zauważa "Życie Warszawy", jest więc miejsce i na film Wajdy, który obraz o katyńskiej zbrodni traktuje jako "swój obowiązek" i na Glińskiego, który ucieka od wielkiej martyrologicznej retoryki. Historii mogłoby powstać zresztą znacznie więcej. W Katyniu pięć tysięcy jeńców zostało postawionych w skrajnie trudnej sytuacji. Kompletnie nie wiedzieli, co się z nimi stanie.
Teoretycznie chroniła ich międzynarodowa konwencja. Zdawali sobie jednak sprawę, że Sowieci nie przestrzegają żadnych umów. Chcieli wierzyć, że wrócą do domu, zostaną wydani aliantom lub Niemcom. Finał, który nastąpił, nie przychodził im do głowy. Napięcia między jeńcami wzmagała niepewność co do losów najbliższych.
Ich rodziny żyły przecież na terenach zajętych przez Rosjan lub pod okupacją niemiecką. Wyrazisty bohater "Sanatorium Gorkiego" już teraz kusi polskich aktorów. Podobno kilku ze znanymi nazwiskami bardzo naciska, aby wziąć udział w filmie. Na razie reżyser nie chce zdradzać szczegółów obsady. Chętnie natomiast mówi o plenerach. Bardzo poważnie bierze pod uwagę plan w Rosji.
"Wszystko, co najważniejsze, robiłem w miejscach, gdzie rozgrywały się autentyczne wydarzenia, trafiliśmy między innymi do Kazachstanu, gdzie została zesłana Ola Watowa. Duch tamtych miejsc w trudny do zdefiniowania sposób odciska się na taśmie filmowej. Można odtworzyć w najmniejszym detalu obozową scenografię w studiu, ale nie będzie w niej całej prawdy" - powiedział reżyser.
Robert Gliński wierzy, że "Sanatorium Gorkiego" uda mu się nakręcić "niebawem". Gdyby jednak nie doszło do realizacji w najbliższym czasie, zapowiada, że z projektu nie zrezygnuje.
"To temat, którego się nie zarzuca. Niektóre filmy powstają latami. Sergio Leone pracował nad Dawno temu w Ameryce bardzo długo i zrobił dzieło, które weszło do historii kina. Pracując nad tym projektem, podejmował się innych, mniejszych zadań, bo reżyser nie może zrezygnować ze stawania za kamerą. I ja też pracuję nad innymi tematami, jednak najważniejszy jest film o Katyniu" - wyjawił w "Życiu Warszawy" Robert Gliński.