Richard Gere przyjedzie na festiwal EnergaCamerimage
Richard Gere jest jednym z najbardziej podziwianych aktorów swojego pokolenia, odnajduje się w każdym gatunku i każdej konwencji, a jednocześnie wykorzystuje swoją sławę, by walczyć o równość społeczną i przyszłość planety. Gwiazdor przyjedzie w tym roku do Torunia, by odebrać Specjalną Nagrodę Camerimage dla Aktora oraz porozmawiać z uczestnikami festiwalu.
Aktorstwo to piękny i wywołujący mnóstwo emocji zawód, który posiada tysiące różnych oblicz, których wspólnym mianownikiem jest prosta zasada, że korzystając z nabywanych przez lata doświadczeń dana osoba zamienia się przed kamerami w kogoś zupełnie innego. Aby powodować śmiech, łzy wzruszenia, grozę, aby zapraszać widza do głębszej refleksji bądź współuczestnictwa w opowiadanej historii. Innymi słowy, aktorzy to kameleony, bez których nie byłoby magii kina, a których zadaniem jest tworzenie wiarygodnych osobowości, zachowując przy tym emocjonalną autentyczność i zachęcając widza do wsiąkania w ekranowe światy.
Festiwal EnergaCamerimage docenia ludzi, którzy powołują do życia wyjątkowych, niejednoznacznych bohaterów, a jednocześnie czują się zawsze częścią większej ekipy, pracując z reżyserami, autorami zdjęć, scenografami i innymi na sukces realizowanego projektu. Jego organizatorzy nagrodzą w tym roku aktora, który uosabia wszystko, co kochamy w tym zawodzie.
Jest charyzmatycznym i wszechstronnym artystą o magnetycznej osobowości, który wypada wyśmienicie zarówno jako poważany biznesmen zakochujący się przypadkowo w uroczej prostytutce, jak i w roli łagodnego bezdomnego mężczyzny poszukującego ciepła i zrozumienia na ulicach zabieganego Nowego Jorku. Tegoroczny laureat był stuprocentowo wiarygodny i jako cyniczny adwokat rozpracowujący najtrudniejszą sprawę w swojej karierze, i jako były snajper IRA, którego FBI werbuje do pomocy przy powstrzymaniu najniebezpieczniejszego zamachowca świata.
Jeśli przyjrzeć się uważniej karierze aktorskiej Richarda Gere'a, znajdziemy w niej mnóstwo odważnych i nieoczywistych wyborów, o których zbyt rzadko się wspomina w jego kontekście. Większość widzów pamięta go bowiem z "Pretty Woman" Garry’ego Marshalla, gdzie czarował i dawał się czarować Julii Roberts, a także z aktorskiego pojedynku z Edwardem Nortonem w "Lęku pierwotnym" Gregory'ego Hoblita, ale Gere ma na koncie dziesiątki innych perełek.
Dla przykładu, zanim zadziwił cały świat w roli poszukującego sensacji, uwielbiającego manipulować ludźmi prawnika w "Chicago" Roba Marshalla, Richard Gere brylował na scenach londyńskich teatrów w spektaklu "Grease". Był to zresztą jego pierwszy wielki sukces. Kolejne przyszły wraz z pamiętnymi "Niebiańskimi dniami" Terrence’a Malicka, w których zagrał niejednoznacznego moralnie pracownika sezonowego, a także kontrowersyjnym "Amerykańskim żigolakiem" Paula Schradera, gdzie wcielił się w luksusowego mężczyznę do towarzystwa, który wikła się w sprawę morderstwa. Z kolei w dramacie "Oficer i dżentelmen" Taylora Hackforda pokazał się w roli hardego młodego chłopaka, który pragnie zostać pilotem marynarki wojennej.
Gere zawsze bardzo starannie podchodził do budowania swej aktorskiej reputacji, dlatego chętnie przyjmował role, w których mógł się całkowicie zatracić. Takie jak ambitny trębacz walczący o uznanie w Harlemie lat 30. XX wieku w "Cotton Clubie" Francisa Forda Coppoli, konsultant polityczny walczący ze swym sumieniem w "Żądzy władzy" Sidneya Lumeta, uznany policjant skrywający niejedną tajemnicę w "Wydziale wewnętrznym" Mike'a Figgisa, uduchowiony bandyta poszukujący anonimowości w "I’m Not There. Gdzie indziej jestem"
Todda Haynesa czy reporter wojenny walczący o słuszną sprawę w filmie "W pogoni za zbrodniarzem" Richarda Sheparda.
Gere'a zawsze interesowały mechanizmy napędzające współczesny świat, chciał bowiem szerzyć wśród widzów świadomość otaczającej ich rzeczywistości. Nie miał nigdy zamiaru dać się wepchnąć w szufladkę filmowego amanta, nie interesowały go również występy w wysokobudżetowych hollywoodzkich spektaklach. Wolał wspierać utalentowanych niezależnych filmowców takich jak Nicholas Jarecki, w którego przejmującym "Arbitrażu" wcielił się w diabelnie czarującego magnata finansowego uosabiającego to, co najgorsze w korporacyjnej Ameryce. Również takich jak Joseph Cedar, w którego "Wzlotach i upadkach Normana" zagrał introwertycznego konsultanta i nałogowego kłamcę, który staje się zwierciadłem dzisiejszego, zachłyśniętego sukcesem świata, którego najważniejszą walutą są posiadane znajomości.
Takie podejście nie powinno dziwić nikogo, kto śledził dokonania Gere'a jako społecznego aktywisty wpierającego kampanie na rzecz świadomości ochrony środowiska, AIDS, przemocy politycznej czy tragedii natywnych ludów świata wypieranych ze swych ziem przez chciwość ludzką. Umiłowanie buddyzmu zen sprawiła, że wyjechał aż do Tybetu, a chęć niesienia pomocy biednym i uciśnionym zaprowadziła Gere'a do ośrodków uchodźczych w Hondurasie, Nikaragui czy Salwadorze. Gdy aktor promował w Wielkiej Brytanii "Poza czasem" Orena Movermana, zjeździł kilka miast, zbierając pieniądze dla bezdomnych.
Richard Gere jest w pełni świadomy tego, że jego ukochany zawód zapewnia mu sposobność do promowania na wszystkich kontynentach nie tylko piękna i uniwersalności sztuki filmowej, ale także empatii wobec innych. Tacy artyści zasługują na szczególne docenienie, co też zamierzają uczynić organizatorzy EnergaCamerimage, wręczając już niedługo Richardowi Gere'owi Specjalną Nagrodę Camerimage dla Aktora oraz umożliwiając mu rozmowę z przybywającymi z całego świata uczestnikami festiwalu, którzy mają możliwość przekazywania jego pozytywnego przesłania w swoich społecznościach.