Rewolwery, konie, pociągi i miłość
Dziki Zachód znowu zaskakuje! Tym razem młody prawnik zawrze nieoczekiwane przymierze z pewnym Indianinem. Czy razem uda im się powstrzymać zło?
Jeśli myślicie, że złote lata westernu dawno minęły, jesteście w błędzie. Ojciec sukcesu "Piratów z Karaibów", Gore Verbinski, zaprosił swego ulubieńca Johnny'ego Deppa do udziału w produkcji, którą śmiało można nazwać wskrzeszeniem gatunku.
"Jeździec znikąd" to potrawa, w której nie brakuje żadnego z westernowych składników. Jest więc obcy, przybywający znikąd, by zaprowadzić porządek. Jest indiański ni to wódz, ni to szaman. Jest wreszcie banda opętanego żądzą władzy białego człowieka i zbrodnia, którą trzeba pomścić.
Ale od początku. XIX wiek, osada Colby na Dzikim Zachodzie. Zamożny Latham Cole pomaga budować kolej. Tymczasem do miasteczka spieszy młody prawnik John Reid. W pociągu spotyka Indianina Tonto, z którym musi stawić czoło bezdusznemu zabójcy Apaczy, Butchowi.
Mają go na muszce, lecz łotr sprytnie się wymyka, by dalej zabijać. Ofiarą Złego Ducha - bo tak Butcha nazywa Tonto - pada wkrótce brat Reida, a także wszyscy strażnicy Teksasu.
Cudem ocalały z rzezi John zamienia się w zamaskowanego jeźdźca, by razem z Tonto szukać sprawiedliwości... Dziki Zachód to ciągle przygoda!
Maciej Misiorny
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Poczytaj nasze recenzje!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!