Reklama

Ranking polskich aktorów

"W miarę zdobywania popularności polscy aktorzy biorą udział w coraz gorszych filmach, zsuwając się w artystyczną nicość. Bycie gwiazdą dzisiaj to nie zaszczyt, to wyrok" - pisze w najnowszym numerze "Wprost" Tomasz Raczek. Tygodnik przygotował ranking najlepszych i najgorszych polskich aktorów filmowych.

"Najbardziej znani aktorzy szybko muszą zrezygnować z ambicji albo z częstego pojawiania się na ekranie. Jedni decydują się, by im przyprawiono gębę, odlano ją w brązie i postawiono na cokole, drudzy chowają się w domu i wymyślają sobie inne zajęcia" - pisze w gorzkim tonie Tomasz Raczek.

Dlaczego jednak tak się dzieje?

"Nie chodzi o to, że polscy aktorzy nie mają odpowiednich propozycji. [...] Problemem jest brak mechanizmów pozwalających im się rozwijać. Reżyserzy nie są zainteresowani pracą nad psychologicznym bogactwem prezentowanych na ekranie postaci. Oczekują oni od aktorów, by tworzyli dwuwymiarowe postaci-klisze" - uważa publicysta "Wprost".

Reklama

Dostało się nawet mistrzom - Jerzemu Kawalerowiczowi za "Quo vadis"Andrzejowi Wajdzie za "Zemstę".

"Dlaczego nawet interesujące kreacje aktorskie, jakie znalazły się w tych lekturowych filmach nie wpłynęły ani na poprawę gry innych aktorów, ani na podwyższenie ogólnego poziomu filmów? Otóż stało się tak, bo zarówno Kawalerowicz, jak i Wajda praktycznie nie reżyserowali swoich filmów, czyli nie pracowali z aktorami" - wyjaśnia Tomasz Raczek.

"Polscy reżyserzy stracili umiejętność pracy z zawodowymi aktorami i zaczęli traktować ich jak naturszczyków. To dlatego decydują się często na obsadzanie modelek i piosenkarek w głównych rolach - cóż to za różnica, skoro warsztat aktorski nie ma znaczenia?" - zauważa dziennikarz.

"Dlaczego Marek Kondrat płakał, odbierając podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni nagrodę dla najlepszego aktora? Kondrat płakał, bo nareszcie miał się czym pochwalić. Zagrał rolę, której nie musiał się wstydzić. Rolą w Dniu świra ocalił swój zawodowy honor, bo udowodnił, że mimo sukcesu nie przestał być twórczym artystą. Ale przypadek Kondrata to w polskim kinie wyjątek" - konkluduje Tomasz Raczek.

W rankingu "Wprost" ten "wyjątek" zasłużył na pierwsze miejsce na liście najlepszych polskich aktorów filmowych.

"Marek Kondrat - polski Robert De Niro. Potrafi zagrać wszystko. Inteligentny i autoironiczny" - można przeczytać w uzasadnieniu.

Na drugim miejscu najlepszych gwiazd polskiego ekranu znalazł się Janusz Gajos. "Widać inspirację aktorstwem Marlona Brando: oszczędnym, sugestywnym współczesnym".

Trzecie miejsce zestawienia zajęła Krystyna Janda - "polska Susan Sarandon, gdyby scenarzyści mieli pomysły na role dla dojrzałych kobiet".

W pierwszej dziesiątce rankingu na najlepszych polskich aktorów filmowych znaleźli się jeszcze kolejno: Jerzy Stuhr ("rozbrajający nawet wtedy, gdy przybiera pozy moralisty i dyżurnego inteligenta""), Krzysztof Majchrzak ("wie, gdzie kończy się aktor, a zaczyna kabotyn"), Jerzy Trela ("wielki mistrz słowa"), Kinga Preis ("jedyna polska aktorka, która po męsku potrafi grać żeńskie role"), Henryk Gołębiewski ("aktorstwo to nie kwestia dyplomu, lecz talentu"), Andrzej Chyra ("minimum środków, maksimum efektów"), Robert Gonera ("przekonujący i pracuje nad sobą").

"Wprost" ułożyło także niechlubną dziesięciu listę najgorszych polskich aktorów filmowych.

Zestawienie otwiera Agnieszka Wlodarczyk ("znacznie bardzie przekonuje na roznegliżowanych zdjęciach"). Na miejscu drugim uplasowała się Anna Przybylska ("jej aktorstwo to nieznośna maniera pensjonarki, która wyrwała się ze szkoły o zaostrzonym rygorze"), która wyprzedziła Michała Milowicza ("gra z takim wysiłkiem, jakby ostatnio występował przed laty na szkolnej akademii. Mistrz drewnianego aktorstwa").

Na kolejnych miejscach znaleźli się Magdalena Mielcarz ("ucieleśnienie nijakości i emocjonalnej pustki"), Jarosław Jakimowicz ("młody wilk o wdzięku nie obrobionego drewna"), Paweł Deląg ("im mniej gra, tym lepiej wypada"), Piotr Szwedes ("zaczął od marnego poziomu i wciąż nie może się pozbierać"), Renata Dancewicz ("Jan Machulski miał rację wyrzucając ją ze szkoły filmowej"), Ewa Gawryluk ("rozbieranie się przed kamerą nie wystarczy, by zainteresować widza") i Radosław Pazura ("co z tego, że gra dużo, skoro źle").

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 'Wprost' | "Wprost" | wprost | aktorzy | ranking | film | polscy aktorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy