"Rambo III": Najdroższy film w historii. Zmieszano go z błotem
"Pociąg bez maszynisty" - tak Sylvester Stallone określił proces realizacji trzeciej części przygód Johna Rambo. Zaledwie dwa tygodnie po rozpoczęciu zdjęć niemal cała ekipa została zwolniona. W wyniku zawirowań za kamerą stanął debiutant. Natomiast budżet rozrósł się tak bardzo, że film dorobił się tytułu "najdroższego w historii". 25 maja mija 35 lat od premiery "Rambo III".
Filmowego Johna Rambo poznaliśmy w "Pierwszej krwi" Teda Kotcheffa z 1982 roku. Weteran z Wietnamu, wciąż mierzący się z traumą niewoli i tortur ze strony Wietkongu, wałęsał się po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu swojego miejsca. W końcu trafił do miasteczka Hope, którego władze w jasny sposób dały mu znać, że nie jest w nim mile widziany. Konflikt z miejscową policją doprowadził Rambo do ucieczki i walki o przetrwanie, w którą wkrótce włączyły się siły specjalne i wojsko. W przejmującym finale weteran wykrzykiwał żale wobec swego kraju i jego władz, którym poświęcił najlepsze lata swojego życia. Sylvester Stallone stworzył tam swą drugą najbardziej ikoniczną rolę po bokserze Rockym Balboa, a film okazał się zaskakującym sukcesem finansowym. Sequel był tylko kwestią czasu.
W "Rambo II" George'a P. Cosmatosa z 1985 roku tytułowy bohater wracał do Wietnamu, by uwolnić wciąż przebywających tam więźniów wojennych. Ze zwierzyny stał się myśliwym. Niewrażliwy na ból i zmęczenie likwidował setki wrogów, sam opatrywał swoje rany, a po powrocie do kraju walił w pysk liberalnych urzędników. Krytycy załamywali ręce, ale widzowie pokochali jednoosobową armię z czerwoną opaską. Rezultat? Cztery Złote Maliny (lata później dojdzie piąta, za najgorsze dokonania aktorskie w dekadzie), w tym za najmniej udany film, i przychód rzędu ponad 300 milionów dolarów.
Wśród fanów produkcji znalazł się także Ronald Reagan. Przed wygłoszeniem orędzia do narodu w Gabinecie Owalnym w czerwcu 1985 roku zażartował nawet, że teraz wie, co zrobić podczas następnego kryzysu z zakładnikami. Dla Stallone'a, od zawsze wspierającego republikańskiego prezydenta i wplatającego jego myśl polityczną do swoich filmów, nie mogło być większego komplementu. Powstanie trzeciej części serii było pewne. Na miejsce akcji wybrano Afganistan, w którym od 1979 roku trwała radziecka interwencja wojskowa, wymierzona w partyzantkę mudżahedinów.
Stallone napisał scenariusz razem z Sheldonem Lettichem, w przyszłości stałym współpracownikiem Jeana-Claude'a Van Damme'a (zrealizowali razem m.in. "Krwawy sport", "Cyborga" i "Podwójne uderzenie"). Na początku trzeciej części Rambo znajdował spokój w tajskim klasztorze. Wojenna przeszłość nie daje mu jednak o sobie zapomnieć. Swojego dawnego wychowanka odnajduje pułkownik Trautman (Richard Crenna), który szuka ochotników do niebezpiecznej misji w Afganistanie. Rambo odmawia. W niedługim czasie dowiaduje się, że akcja zakończyła się niepowodzeniem, a Trautman trafił do sowieckiej niewoli. Rząd Stanów Zjednoczonych nie może nic zrobić, bojąc się wciągnięcia w otwarty konflikt z ZSRR. W tej sytuacji Rambo decyduje się na samotną misję ratunkową.
Pierwotnie na reżysera wybrano Russella Mulcachy'ego. Wyrobił on sobie nazwisko jako twórca teledysków. W 1986 roku rozbił bank "Nieśmiertelnym", dzięki któremu zainteresowali się nim najważniejsi ludzie w Hollywood. Dino De Laurentiis zaoferował mu nawet nakręcenie "Pamięci absolutnej". Stallone osobiście zadzwonił do Mulcachy'ego i złożył mu propozycję wyreżyserowania "Rambo III". Ten zaraz się zgodził i rozpoczął poszukiwania właściwego miejsca do realizacji filmu. Do plenerów afgańskiej pustyni rozważano lokacje w Arizonie i Utah, a później także w Australii, Maroku i Włoszech. W pewnym momencie zdecydowano się na Meksyk. Zbudowano nawet dekoracje za pięć milionów dolarów. Wtem Mulcachy zaproponował Izrael. Stallone był zachwycony. "Czuć, że to miejsce, gdzie należy nakręcić kolejny film o Rambo" - przyznał w wywiadzie dla Los Angeles Times. Kosztowne dekoracje w Meksyku zostały rozebrane.
Jak wspominał Mulcachy w wywiadzie z Paulem Rowlandsem, współpraca ze Stallone'em początkowo układała się idealnie. Problemy zaczęły się na planie filmowym. "Po kilku tygodniach [zdjęć] stało się jasne, że mamy różne wizje artystyczne. Chciałem nakręcić coś zbliżonego do 'Nieśmiertelnego' i zapomniałem, że filmuję twarz wartą miliard dolarów i należy jej poświęcić więcej zbliżeń" - zdradził Rowlandsowi. - "Chciałem zrobić coś mroczniejszego, epickiego, z niejednoznacznymi podtekstami. W końcu stwierdziliśmy, że nic z tego nie będzie. Wszystko odbyło się w przyjaznej atmosferze. To nie była niczyja wina. Sly jest wspaniałym gościem i kumplujemy się do dziś". W gotowym filmie znalazło się około 20 minut, które zrealizował przed swoim odejściem.
Chociaż według Mulcachy'ego wszyscy rozeszli się w pokoju, na planie "Rambo III" nie było spokojnie. Już na początku zdjęć okazało się, że operator Gerry Fisher, z którym reżyser nakręcił "Nieśmiertelnego", jest poważnie chory i nie może kontynuować pracy. Został zastąpiony przez Rica Waite'a, z którym Stallone pracował wcześniej przy "Cobrze". Wytrzymał na stanowisku zaledwie dwa tygodnie. Zastąpił go David Gurfinkel, inny dawny współpracownik gwiazdora, tym razem przy "Ponad szczytem".
Przez cały czas narastało także napięcie między Mulcachym i Stallone'em. "[Reżyser] pojechał do Izraela dwa tygodnie przede mną, z misją znalezienia około dwudziestu statystów do ról sowieckich żołnierzy. Mieli wyglądać okrutnie, tak by mrozili krew w żyłach" - wspominał filmowy Rambo w wywiadzie dla serwisu Ain't It Cool News. Tymczasem po swoim przyjeździe zastał "dwa tuziny blondwłosych, niebieskookich młodzików, wyglądających, jakby wykopali ich z konkursu surfingowego".
"Rambo nie boi się konkurencji, ale bić się z modelami trzeciej kategorii... Wyraziłem Russellowi swoje rozczarowanie, on się nie zgodził, więc zaproponowałem, żeby poszedł swoją drogą razem z tą szyfonową armią" - mówił Stallone. Według producenta Andrew Vanji reżysera frustrowało, że jego wizja nie otrzymała poklasku aktora i osób finansujących film. Gdy Mulcachy pożegnał się ze swoim stanowiskiem, rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania jego następcy.
Film znajdował się w trakcie zdjęć, więc producenci nie mieli czasu na przebieranie w ofertach. Stallone zaproponował 48-letniego wówczas Petera MacDonalda, z którym współpracował przy "Rambo II". Aktor uważał go za jednego z najlepszych operatorów na świecie. Podczas pracy nad sequelem przygód weterana z Wietnamu MacDonald znajdował się w drugim pionie zdjęciowym, w którym odpowiadał za realizację ujęć z helikopterów. Według Stallone'a były one najlepszymi momentami filmu. Był jeden problem: MacDonald nie miał żadnego doświadczenia jako reżyser. Niedawno spróbował swych sił jako główny operator, a wcześniej szkolił swoje zdolności pod okiem Geoffreya Unswortha, dla którego pracował przy takich hitach jak "Kabaret", "Morderstwo w Orient Expressie" i "Superman". Właśnie kończył zdjęcia do niskobudżetowej komedii "Shag", gdy otrzymał propozycję dołączenia do ekipy "Rambo III". Niewiele myśląc, przyjął ją.
MacDonald był przekonany, że zaangażowano go do pracy w drugim pionie operatorskim, realizującym zdjęcia bez udziału najważniejszych aktorów. Dopiero po przylocie do Izraela doszło do niego, że ma debiutować jako reżyser najdroższego filmu w historii - budżet rozrósł się do niebotycznej wówczas kwoty 63 milionów dolarów. "Zacząłem bez żadnych przygotowań" - wspominał później MacDonald. "Sly przekonał mnie, że z jego wiedzą na temat postaci i wsparciem całej ekipy to wszystko zadziała. On i producenci wierzyli we mnie bardziej niż ja sam" - mówił w wywiadzie dla Los Angeles Times we wrześniu 1987 roku. Zaraz dodał, że "Czas pokaże", co z tego wszystkiego wyniknie.
"Rambo III" wszedł do amerykańskich kin 25 maja 1988 roku. Film zarobił na całym świecie niecałe 190 milionów dolarów. Dużo, ale w porównaniu z wynikiem sequela z 1985 roku, który przy budżecie 25 milionów dolarów zebrał ponad 300 milionów, wypadło to blado. Recenzje były w przytłaczającej większości bardzo złe. Washington Post nazwał "Rambo III" "walentynką stworzoną przez Stallone'a dla własnej przyjemności". Film wyróżniono pięcioma nominacjami do Złotych Malin: dla najgorszej produkcji, reżysera, aktora pierwszoplanowego (Stallone) i drugoplanowego (Crenna) oraz za scenariusz. Z wątpliwym wyróżnieniem skończył tylko odtwórca roli Rambo.
W wywiadzie dla The Hollywood Reporter z listopada 2022 roku Stallone przyznał, że producenci do końca wierzyli w sukces "Rambo III". W pewnym momencie zaproponowali mu nawet natychmiastową realizację czwartej części i gażę wynoszącą 34 miliony dolarów (dziś byłoby to ok. 85 milionów). "Powiedziałem, żebyśmy się aż tak nie spieszyli. [...] Ale ze mnie idiota. Jak teraz myślę o tej sumie... Wow" - wspominał aktor. Do roli Rambo wrócił dopiero w 2008 roku.