Quentin Tarantino kończy z reżyserią?
Od początku swojej kariery filmowej Quentin Tarantino zapowiadał, że zamierza wyreżyserować tylko dziesięć filmów. Twórca "Pulp Fiction" kończy właśnie prace nad "Pewnego razu... w Hollywood", które znalazło się w konkursie głównym festiwalu w Cannes. Tarantino zdecydował się przemontować obraz przed jego ogólnoświatową premierą. Przy okazji zdradził także, że być może był to jego ostatni film w karierze.
"Jeśli chodzi o kino fabularne, doszedłem do końca drogi" - powiedział Tarantino w wywiadzie dla magazynu GQ Australia.
"Może zacznę pisać książki albo sztuki teatralne, by wciąż tworzyć. Ale wydaje mi się, że w kwestii filmów pokazałem już wszystko, na co mnie stać" - stwierdził twórca "Bękartów wojny".
Tarantino przyznał także, że jeśli "Pewnego razu.. w Hollywood" odniesie ogromny sukces, to może zrezygnuje z ze swojej obietnicy zakończenia kariery po nakręceniu dziesiątego filmu i od razu przejdzie na twórczą emeryturę.
W wyznanie reżysera szczerze wierzy Brad Pitt. "Myślę, że nie zmyśla. (...) Starałem się go od tego odwieść, ale on wyliczył sobie, że po dziesięciu filmach nawet najlepsi twórcy wypadają z gry" - zdradził aktor, który współpracował z Tarantino dwukrotnie.
Zapowiedź emerytury twórcy "Wściekłych psów" od zawsze budziła wątpliwości kinomanów. Z niedowierzaniem odnoszą się do niej także inni filmowcy, między innymi Paul Thomas Anderson, autor "Aż poleje się krew" i "Nici widmo".
"Wiem, że Quentin lubi powtarzać "Zrobię dziesięć filmów i koniec". Ja nie mógłbym tak myśleć. I nie wiem, jak on może mówić takie rzeczy poważnie. Ja chciałbym robić filmy tak długo, jak będę mógł" - mówił Anderson.
"Pewnego razu... w Hollywood" wejdzie do polskich kin 16 sierpnia 2019 roku.