Reklama

"Psy 3. W imię zasad": Rekordowe otwarcie 2020

W trzy dni od premiery "Psów 3" nowy film Władysława Pasikowskiego obejrzało prawie 400 tysięcy widzów. To najlepszy weekend otwarcia 2020 roku w polskich kinach.

W trzy dni od premiery "Psów 3" nowy film Władysława Pasikowskiego obejrzało prawie 400 tysięcy widzów. To najlepszy weekend otwarcia 2020 roku w polskich kinach.
"Psy 3" obejrzało już prawie 400 tysięcy widzów /Bartosz Mrozowski/Kino Świat /materiały dystrybutora

W miniony piątek na ekrany kin weszła długo oczekiwana kontynuacja kultowej serii Władysława Pasikowskiego - "Psy 3. W imię zasad". Film w ciągu pierwszych 3 dni od premiery przyciągnął do kin 386 945 osób. To najlepszy weekend premierowy w karierze Władysława Pasikowskiego. "Psy 3. W imię zasad" już teraz zobaczyło w kinach więcej osób, niż pierwszą część kultowego cyklu, która w 1992 roku przyciągnęła przed ekrany łącznie 301 tysięcy widzów.

Akcja nowych "Psów" zaczyna się 25 lat po zakończeniu "Psów 2. Ostatniej krwi". Maurer (Bogusław Linda) wychodzi z więzienia. Przez ćwierć wieku świat zmienił się nie do poznania, natomiast większość jego przyjaciół i bliskich zmarła lub ciężko choruje. W dodatku syn jednego z zabitych przez niego mężczyzn wydaje na niego wyrok. Nie wiedząc, jak wykorzystać pozostały mu czas, Franz kontaktuje się z "Nowym" (Cezary Pazura). Ten ma jednak własne zmartwienia. Niedawno zaginął jego syn. Ślad urywa się w jednym z warszawskich posterunków. Maurer postanawia pomóc koledze.

Reklama

Mimo rekordowej frekwencji "Psy 3" Pasikowskiego nie są faworytem krytyki. Jakub Izdebski w recenzji dla Interii nazwał film Pasikowskiego "przeciętnym sensacyjniakiem".

Największą bolączką filmu jest jego scenariusz. Pasikowski mnoży wątki, ale nie potrafi nimi sprawnie żonglować. Motyw poszukiwań syna "Nowego" przeplata się ze śledztwem Wita (Marcin Dorociński), ostatniego uczciwego policjanta w stolicy. Ostatecznie większość fabularnych pomysłów okazuje się zbędna lub pozostawiona w finale bez zamknięcia. Dodatkowo dwie główne historie nie są opowiadane płynnie. Szczególnie w części dotyczącej "starej gwardii" licznie występują zabójcze dla tempa akcji dłużyzny. A ilość nielogiczności, życzeniowego zachowania postaci i nieprawdopodobnych (acz pomocnych dla scenarzysty) zbiegów okoliczności szybko przyprawia widza o ból głowy - pisał Izdebski.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy