Reklama

Prokuratura: Będzie wniosek o areszt dla Kamila D.

Katowicka prokuratura chce aresztowania znanego dziennikarza Kamila D., podejrzanego o oszustwo i podrobienie weksla. Wniosek w tej sprawie jeszcze we wtorek trafi do sądu - podali śledczy po zakończonym we wtorek przesłuchaniu podejrzanego.

Katowicka prokuratura chce aresztowania znanego dziennikarza Kamila D., podejrzanego o oszustwo i podrobienie weksla. Wniosek w tej sprawie jeszcze we wtorek trafi do sądu - podali śledczy po zakończonym we wtorek przesłuchaniu podejrzanego.
Kamil D. /Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki / Polska Press /East News

- Z uwagi na treść wyjaśnień, które zdaniem prokuratora wymagają zweryfikowania, a również z uwagi na grożąca surową karę za czyn zarzucany podejrzanemu, który stanowi samoistną przesłankę do stosowania środków zapobiegawczych, prokurator zdecydował się skierować wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania - powiedziała dziennikarzom rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Katowicach Agnieszka Wichary.

Jak dodała, wniosek o aresztowanie na trzy miesiące ma trafić Sądu Rejonowego Katowice-Wschód jeszcze we wtorek. Sąd będzie miał dobę na jego rozpoznanie. 

Reklama

Prokuratura nie odpowiada na pytanie, w jaki sposób D. ustosunkował się do zarzutów. Wichary nie chciała odnieść się do podanych w mediach informacji, że D. przyznał się do winy. - Z uwagi na dobro śledztwa, jesteśmy przed posiedzeniem przed sądem, nie mogę tego ujawnić - oświadczyła prokurator.

Dziennikarz został zatrzymany w poniedziałek przez Centralne Biuro Śledcze Policji. Jego przesłuchanie, które rozpoczęło się w poniedziałek wieczorem, we wtorek od rana było kontynuowane. Zakończyło się późnym popołudniem, D. został wyprowadzony z gmachu prokuratury przez policjantów. 

Jak w poniedziałek informowała prokuratura, stawiane D. zarzuty dotyczą podrobienia weksla i dokumentów towarzyszących zabezpieczeniu kredytu hipotecznego na blisko 3 mln zł, który został zawarty w sierpniu 2008 r. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w sierpniu br. z zawiadomienia poręczyciela, a także banku, który w tej sprawie również jest pokrzywdzony. Prokuratura zaznaczyła, że w ostatnich dniach wpłynęła kluczowa w tej sprawie opinia biegłego z zakresu pisma ręcznego.

Jak informowały w sierpniu br. media, w tym roku bank zwrócił się do byłej już żony dziennikarza z wezwaniem do wykupu weksla z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Była żona zaprzeczyła, że złożyła swój podpis na wekslu, kwestionując autentyczność podpisu na papierze. Oświadczyła, że podpis został podrobiony, a jej nie było przy sporządzeniu tego weksla ani nigdy go nie widziała.

Prok. Wichary uściśliła w poniedziałek, że weksel został podpisany w 2008 r., natomiast później, w 2011 r., podpisany został "kolejny dokument, który weryfikował konieczność poddania się egzekucji, a który był wymagany przez bank dla zabezpieczenia kredytu". - Także ten zarzut dotyczy okresu 2008-2011 - wskazała prokurator.

- Tam faktycznie jest jeszcze jeden weksel, natomiast na chwilę obecną otrzymana w ostatnich dniach opinia z zakresu pisma ręcznego pozwoliła nam na przedstawienie zarzutu dotyczącego weksla na kwotę 3 mln zł - wyjaśniła.

- Zawiadomienie dotyczy dwóch weksli, ale z uwagi na konieczność wykonania jeszcze kolejnych czynności procesowych, które będą polegały przede wszystkim na zweryfikowaniu osoby, która dokonała podpisu za poręczyciela na tym wekslu, dlatego na dzień dzisiejszy materiały dowodowe pozwoliły na przedstawienie zarzutu dotyczącego tylko weksla na kwotę 3 mln zł - uściśliła prok. Wichary.

Dodała, że zarzucane Kamilowi D. przestępstwo to zbrodnia przeciwko środkom płatniczym. Zgodnie z kodeksem karnym przestępstwo z artykułu 310 par. 1 kodeksu karnego, dotyczące m.in. podrobienia papieru wartościowego, jakim jest weksel, "podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności".

Poprzednio dziennikarz został zatrzymany pod koniec lipca br. Na drodze krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim, Kamil D. uczestniczył w kolizji na remontowanym odcinku trasy. Jak się okazało, prowadząc samochód miał 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Trafił do policyjnej izby zatrzymań. Po wytrzeźwieniu został przewieziony do piotrkowskiej prokuratury rejonowej, gdzie usłyszał dwa zarzuty: sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości, oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Za takie przestępstwa grozi nawet 12 lat więzienia. Mężczyzna przyznał się tylko do jazdy pod wpływem alkoholu, co jest zagrożone karą dwóch lat pozbawienia wolności.

Prokuratura rejonowa skierowała wtedy do sądu wniosek o aresztowanie podejrzanego, ale sąd nie przychylił się do tego i zastosował wobec dziennikarza poręczenie majątkowe, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Zażalenie od tej decyzji złożyła do sądu II instancji Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, która przejęła śledztwo. Sąd Okręgowy podtrzymał decyzję sądu I instancji. Zmienił natomiast wysokość poręczenia - kwotę 15 tys. zł podwyższył do 100 tys. zł. 


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy