Reklama

Pożegnanie Piotra Machalicy

W Kościele Środowisk Twórczych na placu Teatralnym w Warszawie odbyła się pożegnalna msza święta Piotra Machalicy. Urna z prochami aktora zostanie przewieziona do Częstochowy, gdzie w sobotę Machalica zostanie pochowany w grobie rodzinnym.

W Kościele Środowisk Twórczych na placu Teatralnym w Warszawie odbyła się pożegnalna msza święta Piotra Machalicy. Urna z prochami aktora zostanie przewieziona do Częstochowy, gdzie w sobotę Machalica zostanie pochowany w grobie rodzinnym.
Piotr Machalica zostanie pochowany w sobotę w grobie rodzinnym w Częstochowie / Radek Pietruszka /PAP

Jak poinformowała rodzina "ze względu na obostrzenia pandemiczne, w Kościele Środowisk Twórczych przy Placu Teatralnym może przebywać 40 osób. Ci, którzy przybędą na Plac Teatralny, a nie zmieszczą się w kościele, mogą uczestniczyć w mszy na zewnątrz, zachowując zasady bezpieczeństwa".

Rodzina prosi, aby zamiast kupowania kwiatów, przekazać datki na Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Częstochowie.

Wśród gwiazd, które przybyły do Kościoła Środowisk Twórczych, by pożegnać aktora, znaleźli się m.in. była partnerka Machalicy - aktorka Edyta Olszówka, prezes Związku Artystów Scen Polskich, aktor Olgierd Łukaszewicz oraz Artur Żmijewski, Krystyna Janda, Jerzy Zelnik, Hanna Śleszyńska, Cezary Żak i Piotr Polk.

Reklama

Ks. Andrzej Luter podczas kazania mówił, że dzięki Machalicy "nasza doczesność była lepsza, piękniejsza, cieplejsza, dowcipniejsza, mądrzejsza, refleksyjna".

Przytoczył pożegnania przyjaciół, w których wszyscy podkreślali swoją miłość do Piotra oraz jego piękno jako człowieka. "Powtarza się to w różnych wersjach: 'byłeś najwrażliwszym kolegą jakiego znałem, cudownym kolegą, wyjątkowym artystą'" - cytował. Przytoczył słowa reżyser Agnieszki Glińskiej, która napisała: "Pietrek tęsknię. Wdzięk i delikatność nie do opisania. Jedyny taki. Wczoraj opowiadałam studentom, jak myliłeś imiona sióstr i do Maszy mówiłeś Olgo. Dziękuję Ci za te telefony, kiedy ze mną było źle, znienacka zawsze umiałeś wyczuć z daleka. Tęsknię Pietrek. Byłeś rozdzierająco pięknie obecny w naszym życiu, dyskretnie, dowcipnie, ciepło, mądrze".

"Brakować będzie jego głosu, jak napisała Magda Umer, bo był człowiekiem pięknie śpiewającym, któremu zawdzięczamy piękne nagrania" - dodał Luter. "Okudżawa, Brassens i Młynarski. W jednym z wywiadów powiedział o nich: 'to są poeci, którzy towarzyszą mi od wielu lat. Ich twórczość mnie uwiodła, a nawet powiedziałbym, że przynosi ulgę w ciężkich chwilach. Z naszego, polskiego podwórka mógłbym wymienić - zastrzegam kolejność nie ma znaczenia - Jeremiego Przyborę i Jana Wołka. Śpiewając ich teksty czuję się, jakbym opowiadał swoją historię czuję się, jakby opowiadał swoją historię'" - cytował Machalicę ks. Luter.

Z kolei w innym przytoczonym podczas kazania Lutra wywiadzie, Machalica podkreślał, że "każdy sam sobie wyznacza nieskończoność swojej wolności. Jeśli ma ją ograniczoną z zewnątrz, to już nie ma wpływu na to, ale co do naszej osobistej drogi, prywatnej, to każdy ma szansę znaleźć przestrzeń wolności". "Piotr odszedł kilka dni temu w tę inną przestrzeń wolności" - tak ks. Luter podsumował myśl Machalicy.

"Piotr przeminął tu w rzeczywistości doczesnej i zabrał ze sobą do wieczności część serc swoich najbliższych, swoich znajomych i przyjaciół. Czuję, że Piotr żyje w was najbliższych, że żyje w was, a my zostajemy jeszcze tutaj na jakiś czas, jeszcze trochę 'pogramy w zielone'" - powiedział.

"Piotruś był gigantem. Był człowiekiem intensywnym, bardzo gęstym" - mówił o zmarłym Piotrze Machalicy malarz, poeta, pisarz jeden z jego najbliższych przyjaciół Jan Wołek. Zaznaczył, że w serce Machalicy "nie miało umiejętności wzruszenia ramionami, nie wytworzyło chityny obojętności".

"Nie chcę mówić o jego sztuce, jestem na to za mały. O gigantach się nie mówi, recenzować można tych, co wchodzą w arkana zawodu, ale nie o Piotrusiu. To byłoby nietaktem, bo Piotruś był gigantem. Piotruś był gigantem. Mogę powiedzieć o nim, jako o człowieku. Jestem tylko rok starszy od niego, a jesteśmy z tego samego pokolenia. Przyszło nam zaczynać i żyć wówczas w kraju, gdzieś na rubieżach nadziei. W sytuacji, kiedy jeśli się nie stworzyło w sobie świata takiego, o jakim marzymy, to nie znaleźliśmy tego świata, bo za oknem był inny, więc Piotruś i wielu z nas budowało sobie ten świat tak, jak umieliśmy" - powiedział Wołek.

Podkreślił, że Machalica był "człowiekiem intensywnym, bardzo gęstym". "Było nas trochę i jest jeszcze trochę takich intensywnych ludzi, tylko problem Piotrusia polegał na tym, że obok tej niebywałej intensywności w nim było jeszcze coś - ta cholerna nadwrażliwość, która w zestawieniu z tą intensywnością powodowała mieszankę wybuchową, naprawdę trudną do opanowania, często prowadzącą do granic wręcz samounicestwienia. Skąd to się brało? Nie wiem. Wiem jedno, że jego serce robiło na trzy zmiany i jako pompka o czym wiemy, i jako czujnik wrażliwości, nieprawdopodobny czujnik wrażliwości. To wszystko powodowało, że Piotrek się spalał" - mówił.

Zaznaczył, że "w Piotrka sercu nie było przeciwciał, jego serce nie miało umiejętności wzruszenia ramionami, nie wytworzyło chityny obojętności". "I to go mordowało strasznie, ale to było niezwykłe i cudowne" - ocenił poeta.

"Jesteśmy dorośli. Wiemy, że rzeki się nie zatrzymają, że nie zmienią biegu. Wiemy, że nie będzie trzęsienia ziemi, ani pasma zaćmień słońca. Wiemy, że z czasem nasz ból, stanie się ciepłą pamięcią, która złapie tego Piotrusia gdzieś za nogawkę i przytrzyma go wśród nas tak długo, jak się da, jak pamięć nas nie opuści. Tylko coraz częściej będziemy się oglądali ku przeszłości, która nigdzie się nie spieszy i która ma nam do zaproponowania prawdę, a nie jakiś wielki znak zapytania tak, jak przyszłość. I pogłębi się nasze westchnienie i będzie częstsze i coraz częściej będziemy widzieli wokół siebie te straszne dziury, które zostają po przyjaciołach, którzy odeszli. I tę wielką, wielką przepaść po Piotrusiu" - podkreślił Wołek.

"Mam nadzieję, że któregoś dnia, przekraczając niebieską wstążeczkę i wkraczając w ten błękit spotkam tam Piotrka, który wyjdzie na przeciw z tym swoim chłopięcym, niesamowitym uśmieszkiem" - powiedział bardzo wzruszony Wołek.

Cezary Żak odczytał list od żony Piotra Machalicy, Aleksandry Sosnowskiej, w którym dziękowała ona swoim dzieciom. Wyraziła też wdzięczność przyjaciołom i lekarzom opiekującym się jej mężem. Ujawniła, że tuż przed śmiercią aktorowi umożliwiono wykonanie ostatniego telefonu do żony.

"Trudno pogodzić się z tą wielką stratą, jaką poniosła nasza kultura narodowa, polski teatr i film - napisał prezydent Andrzej Duda o zmarłym Piotrze Machalicy w liście skierowanym do Aleksandry Sosnowskiej, wdowie po aktorze w piątek, w dniu pogrzebu artysty.

"Proszę przyjąć z głębi serca płynące wyrazy współczucia w związku z odejściem Pani Męża, Piotra Machalicy. Wiadomość o Jego nagłej śmierci przyjąłem z wielkim żalem. Przytłoczyła ona zarówno tych, którzy znali Go osobiście, jaki i rzeszę widzów i słuchaczy, którzy wysoko cenili Jego talent. Do ostatnich dni był oddany swojej pracy, a zarazem wielkiej pasji. Trudno pogodzić się z tą wielką stratą, jaką poniosła nasza kultura narodowa, polski teatr i film" - napisał Andrzej Duda.

Na zakończenie ceremonii z głośników zabrzmiała "Modlitwa" grupy Breakout z pamiętnymi słowami: "Do Ciebie pieśnią wołam Panie".

Piotr Machalica urodził się 13 lutego 1955 r. w Pszczynie. W 1981 r. ukończył warszawską PWST. Przez ponad 20 lat był związany z Teatrem im. Zygmunta Huebnera w Warszawie, gdzie występował m.in. "Medei" wg Eurypidesa w reż. Huebnera, "Weselu" wg Wyspiańskiego w reż. Krzysztofa Nazara, "Trzech siostrach" wg Czechowa w reż. Agnieszki Glińskiej i "Królu Learze" wg Szekspira w reż. Piotra Cieplaka. W pamięci publiczności zachowały się także jego duety z Krystyną Jandą w spektaklach "Dwoje na huśtawce" wg Gibsona w reż. Andrzeja Wajdy i "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu" wg Williamsa w reż. Andrzeja Rozhina.

W 2006 r. aktor został dyrektorem ds. artystycznych w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, gdzie także występował na scenie (chociażby w "Hamlecie" wg Szekspira w reż. Andre Huebnera-Ochodło) i reżyserował spektakle (w tym "Życie: Trzy wersje" wg Yasminy Rezy). Funkcję dyrektorską sprawował do 2018 r. Współpracował m.in. z Teatrem Polonia, Och-teatrem i Teatrem 6.piętro. Ponadto można go było oglądać w spektaklach Teatru Telewizji, m.in. "Elżbieta, królowa Anglii" i "Sokół Maltański" w reż. Laco Adamika.

Na ekranie zadebiutował w 1979 r. w serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy". Wystąpił w kilkudziesięciu filmach i produkcjach telewizyjnych, m.in. w "Krótkim filmie o miłości" i "Dekalogu IX" Krzysztofa Kieślowskiego, "Zabij mnie glino" i "Sztuce kochania" Jacka Bromskiego, "Bohaterze roku" Feliksa Falka, "Saunie" Filipa Bajona, "Dniu świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego. Prócz tego szeroka publiczność kojarzy go z serialami "Złotopolscy", "Egzamin z życia" i "Prosto w serce".

Piotr Machalica zasłynął też jako wykonawca piosenki aktorskiej. Śpiewał głównie piosenki Okudżawy, Brassensa, Wojciecha Młynarskiego i Jana Wołka. Wydał płyty: "Portret muzyczny: Brassens i Okudżawa", "Moje chmury płyną nisko", "Piaskownica" i "Mój ulubiony Młynarski".

Był laureatem wielu nagród i wyróżnień. Doceniono go m.in. Nagrodą Wyspiańskiego (1991 r.) i odznaką "Zasłużony Działacz Kultury" (1997 r.). W 2005 r. otrzymał Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", a w 2011 r. - nagrodę Wielki Ukłon na Festiwalu Filmowym Quest Europe w Zielonej Górze.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Machalica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy