"Powidoki": Bogusław Linda "promuje" film
W dosyć ciekawy sposób Bogusław Linda postanowił "promować" reprezentujący Polskę w oscarowym wyścigu ostatni film Andrzeja Wajdy "Powidoki", w którym gra główną rolę. W produkcji zmarłego 9 października reżysera aktor wcielił się w malarza Władysława Strzemińskiego.
W wywiadzie udzielonym dla prestiżowego amerykańskiego portalu filmowego Deadline, polski aktor zebrał początkowo gratulacje za "znakomity występ" w "Powidokach". Na pytanie dziennikarza Dominika Pattena, jak trafił na plan produkcji Andrzeja Wajdy, odpowiedział jednak: "Wiedziałem, że scenariusz jest trochę słaby i jeżeli źle zagram, to wszyscy powiedzą, że zepsułem Andrzejowi Wajdzie film".
"Pamiętam ten scenariusz, który był po prostu chu..., naprawdę był niedobry i prosiliśmy paru scenarzystów, między innymi Władka Pasikowskiego, żeby napisali coś innego. I oni pisali inne historie, dostaliśmy ze trzy scenariusze, ale nie miały jednej rzeczy. Beznadziei" - wspominał Linda.
"Bo w tym filmie to coś, co jest przeraźliwe, i ja to pamiętam z głębi dzieciństwa, to właśnie ta totalna beznadzieja. Pomyślałem sobie, że jeśli to się da przenieś [na ekran - przyp. red.], to już będzie coś. Tylko to" - przyznał aktor.
Ten film zadebiutował w Toronto. Niedługo później Andrzej Wajda umarł. Pamiętasz, jak zareagował na odbiór "Powidoków" po tych premierowych seansach? - pytał niezrażony odpowiedziami Lindy dziennikarz.
"W trakcie kręcenia filmu, ponieważ umówiliśmy się, że nie będę pracował z żadnym jego asystentem, Andrzej dostał zapalenia płuc. I to zapalenie trwało u niego... 6 godzin. Na tyle wyjechał z planu. I po takim czasie wrócił już zdrowy" - przytoczył anegdotę z planu Linda.
Ten film wiele znaczy dla wielu osób, ponieważ to ostatnie dzieło wielkiego mistrza - starał się wrócić do postawionego pytania Patten. "A dla mnie znaczy tyle, że ponieważ Andrzej nie żyje, więc to ja muszę za niego jeździć po całym ku... je... świecie i świecić ryjem we wszystkim miejscach" - zakończył Linda.
Andrzej Wajda przedstawia historię człowieka niezłomnego, Władysława Strzemińskiego, pioniera polskiej awangardy. Głównym bohaterem jest wielki artysta, wierny własnej wizji sztuki, który nie poddał się obowiązującemu systemowi i w konsekwencji doświadczył dramatycznych skutków swoich wyborów" - tak opisuje film "Powidoki" firma Akson Dystrybucja, która wprowadzi go w styczniu 2017 roku na ekrany.
"'Powidoki' to intymny zapis ostatniego okresu życia obdarzonego charyzmą wybitnego malarza. Opowieść o tym, jak komunistyczna władza zniszczyła niepokornego człowieka. Wajda w sposób subtelny i uniwersalny kreśli, tworzony z malarskim kunsztem, obraz świata, w którym piękno i sztuka są prześladowane" - podkreśla dystrybutor.
Na ekranie Bogusławowi Lindzie towarzyszą: Bronisława Zamachowska, Zofia Wichłacz, Szymon Bobrowski, Andrzej Konopka, Mariusz Bonaszewski oraz Krzysztof Pieczyński. Scenariusz napisał Andrzej Mularczyk, autorem zdjęć jest Paweł Edelman. Akcja filmu, obejmująca ostatnie lata życia Strzemińskiego, rozgrywa się w Łodzi od 1948 do 1952 roku.
Strzemiński (1893-1952) był pionierem awangardy w Polsce lat 20. i 30. XX w., malarzem, grafikiem, projektantem, teoretykiem sztuki i pedagogiem w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi (obecnie ASP im. Strzemińskiego). Teoria unizmu, której był autorem, stanowi istotny wkład w światową historię sztuki.
Przypomnijmy, że "Powidoki" są polskim kandydatem do przyszłorocznego Oscara. "Film 'Powidoki' ma dużą szansę zyskać przychylność Amerykańskiej Akademii Filmowej, której członkom tak bliskie są ideały obywatelskiej wolności i swobody. Najnowszy film Andrzeja Wajdy jest przejmującą, uniwersalną historią niszczenia jednostki przez totalitaryzm" - napisała w uzasadnieniu Komisja Oscarowa, złożona z przedstawicieli polskiego środowiska filmowego oraz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.