Porzuci kino dla win?
Marek Kondrat porzucił aktorstwo dla pracy w bankowości i handlu winem. W jego ślady idzie legendarny Francis Ford Coppola, który zamierza zostać sprzedawcą wykwintnych win.
Spośród filmów nakręconych przez Coppolę najbardziej doceniana jest gangsterska trylogia "Ojciec chrzestny", o włoskiej rodzinie mafijnej w USA, thriller "Rozmowa" i monumentalna opowieść o wojnie w Wietnamie "Czas apokalipsy" na motywach powieści Josepha Conrada "Jądro ciemności".
Dziś Coppola sprzedaje nie swoje filmy, a wina Napa Valley, które dopracowuje z taką sama pieczołowitością, jak największe filmowe produkcje. I podobnie jak przy kręceniu filmów otacza się najlepszymi.
Do swojej winiarni udało mu się sprowadzić Philippe'a Bascaulesa, który przez 11 lat był zarządcą bordoskiej posiadłości, Chateau Margaux. Słynny reżyser odkupił też od Wine Group nazwę "Inglenook". Od teraz to nazwa jego posiadłości Rubicon w Rutherford w Dolinie Napa.
Przygoda Coppoli z winami przypada na lata 70., kiedy to powstały jego najgłośniejsze filmy. Reżyser zdecydował, że nie chce mieszkać w Hollywood i wraz z żoną Eleanor i dziećmi przenieśli się do domu w San Francisco. Niedługo potem rozpoczęły się poszukiwania letniego domku w Napa.
"Miałem dwóch małych synów. Powiedziałem 'kupmy mały wiejski domek otoczony akrem ziemi, którą porastają winorośle, tak, aby dzieci mogły się wspinać po drzewach'. My każdego roku produkowalibyśmy wina i rozdawali je najbliższej rodzinie i znajomym. Mam włoskie korzenie, pamiętam, że w naszym domu wino zawsze było na stole" - wspomina reżyser.
"Wino, które pamiętam, to było Gallo, a to dlatego, że mój ojciec był sknerą. Wiem, że mój dziadek, który żył w Nowym Jorku, kupował winogrona z Kalifornii i robił z nich kilka beczek wina. Produkował je w piwnicy. To brzmiało jak dobra zabawa" - dodaje.
O posiadłości Rubicon w Rutherford w Dolinie Napa, Coppola dowiedział się od swojego agenta nieruchomości. Co prawda z żoną poszukiwali czegoś mniejszego, ale żadne miejsce nie miało w sobie tej magii.
"'Wiesz, że to niegdyś był klejnot Doliny Napa, część tego, co niegdyś należało do posiadłości Inglenook, teraz wszystko popada w ruinę. Wiem, że to nie dla ciebie, ale czy jest szansa, żebyś zobaczył to miejsce' - powiedział mój agent nieruchomości" - wspomina reżyser.
"Zawieziono nas do rajskiego zakątka, o powierzchni 2 tys. akrów, otoczony górami. Ale my już mieliśmy dom w San Francisco. Miałem 29 lat, dopiero co nakręciłem 'Ojca Chrzestnego', po raz pierwszy miałem pieniądze, ale bank chciał wszystkie te pieniądze na poczet produkcji 'Czasu Apokalipsy', która właśnie ruszała" - dodaje.
Coppola targany wątpliwościami, gdy tylko usłyszał, że potencjalni kupcy mają kłopoty z nabyciem posiadłości, od razu wprowadził się do posiadłości, którą nabył za 2 mln dolarów. Szybko nowy nabytek okazał się być skarbonką, która pochłonęła oszczędności przeznaczone na kolejna filmową produkcję. Zaraz po nabyciu domu, Coppola rzucił się w wir pracy i udał się na Filipiny, gdzie kręcono zdjęcia do "Czasu apokalipsy".
"Kiedy wróciłem do domu po pracy byłem wrakiem. Dziś ludzie mówią, że 'Czas apokalipsy' jest wspaniałym filmem, ale mało brakowało, żeby okazał się klapą. Bałem się, że stracę moją posiadłość, miałem złamane serce. Finansowo, to był bardzo trudny okres" - wspomina.
Cała rodzina przeprowadziła się do Napa i wreszcie nastąpił długo wyczekiwany przełom. "Wreszcie nakręciłem 'Drakulę' i zarobiłem pieniądze - 10 mln dolarów. Pieniądze przekazałem swojej żonie, aby je zainwestowała, żebyśmy nigdy więcej nie musieli przechodzić przez tak trudne czasy" - dodaje.
Przez lata Coppola starał się trzymać z daleka od produkcji win, przyczyną był brak doświadczenia i wiedzy na temat winiarstwa.
"Starałem się trzymać od tego z daleka, nie czułem się wystarczająco kompetentny, aby się wtrącać. Zdałem sobie jednak sprawę, że właściciel jest częścią procesu - to on inspiruje - poczułem wtedy niezadowolenie. Zauważyłem, że wino staje się zbyt masowe" - opowiada Coppola.
Dziś reżyser kieruje się swoim instynktem i radami doświadczonych kolegów po fachu. Spadkobierca Bordeaux, Stephane Derenoncourt powiedział mu kiedyś: "Robienie win jest jak gotowanie; próbujesz potraw, jeśli smakują dobrze, to znaczy, że trafiłeś w sedno".