Porsche wypiera się współodpowiedzialności za śmierć Paula Walkera
Szefowie kompanii samochodowej nie czują się w żadnym stopniu odpowiedzialni za wypadek, który kosztował życie aktora Paula Walkera i jego przyjaciela Rogera Rodasa.
Do tragedii doszło 30 listopada 2013 roku. Samochód, którym jechali Walker oraz kierujący pojazdem Roger Rodas rozbił się niedaleko kalifornijskiej miejscowości Santa Clarita. Obaj mężczyźni zginęli na miejscu.
Córka Walkera, szesnastoletnia Meadow, we wrześniu tego roku oskarżyła Porsche o nieumyślne spowodowanie śmierci. Według niej, wadliwa konstrukcja samochodu uniemożliwiła jej ojcu wydostanie się z płonącego auta. Już wtedy przedstawiciele kompanii odpowiedzieli na jej zarzuty.
"Powtarzamy, jesteśmy w głębokim smutku, gdy ktokolwiek doznaje wypadku w samochodzie Porsche, jednakże raporty policji jednoznacznie wskazują, że przyczyną tragicznego wypadku była nierozważna jazda i nadmierna prędkość" - napisali w specjalnym oświadczeniu przedstawiciele Porsche.
Teraz prawnicy koncernu przedstawili przed sądem dokumenty, w których odnoszą się do zarzutów Meadow. Przedstawiają w nich Walkera jako fana samochodów, jednocześnie sugerując, że auto było nieodpowiednio utrzymane, zaniedbane i zmodyfikowane. Tym samym aktor może ponosić współodpowiedzialność za tragedię.
W 2014 roku podobne oskarżenia wnieśli także przedstawiciele wdowy po Rodasie.
Według policyjnych raportów, samochód w momencie wypadku jechał między 130 a 150 kilometrami na godzinę. U obu zmarłych wykluczono obecność alkoholu lub narkotyków. Nie stwierdzono także wad technicznych samochodu.