Reklama

Polsko-ukraińska wojna filmowa

Znany ukraiński reżyser i operator filmowy Jurij Iljenko zaatakował we wtorek, 29 listopada, w ukazującej się w Kijowie gazecie "Dieło" polskiego reżysera Jerzego Hoffmana ("Ogniem i mieczem") za jego przymiarki do sfilmowania powieści Mikołaja Gogola "Taras Bulba".

Iljenko, broniąc ukraińskiego kina przed Hoffmanem oświadczył, że gotów jest nawet ogłosić głodówkę.

"Ekranizacja tekstu Gogola marzyła się swego czasu największemu reżyserowi Związku Radzieckiego, Serhijowi Bondarczukowi, jednak projekt ten oprotestowała wówczas Polska" -pisze ukraiński filmowiec.

Przed Bondarczukiem film chciał nakręcić inny znany reżyser Ołeksandr Dowżenko, a 20 lat temu - współczesny ukraiński twórca Wiktor Hreś.

"I raptem projekt ten znalazł się w rękach polskiego, drugorzędnego reżysera Jerzego Hoffmana. Człowieka, który wszedł na ekrany z niesławnym filmem Ogniem i mieczem" - czytamy.

Reklama

Iljenko krytykuje Hoffmana za to, że nie tylko "zekranizował paskudny w stosunku do Ukrainy tekst, ale i przywiózł go na Ukrainę".

Inną ujmą dla polskiego reżysera jest - według ukraińskiego twórcy - to, że "na zamówienie byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy realizował (dokumentalny) film o Ukrainie. Podstawą tego filmu jest książka Kuczmy Ukraina to nie Rosja" - przypomina autor.

To, że Hoffman bierze się teraz za ekranizację "Tarasa Bulby" - projektu jak na ukraińskie warunki bardzo kosztownego - jest dla Iljenki obrazą jego uczuć narodowych.

"Tymczasem na Ukrainie ten numer przechodzi. Jak inaczej można to określić, jeśli nie mianem aktu terrorystycznego przeciwko ukraińskiej kinematografii?" - zastanawia się.

Iljence nie podoba się także, że rolę Tarasa Bulby w filmie reżyserowanym przez Hoffmana miałby zagrać Gerard Depardieu - jak go nazywa - podupadłe "pośmiewisko Francji".

"Mój stosunek do polskiego reżysera jest normalny - jest on tylko zabawką w rękach tych, którzy chcą zniszczyć ukraińskie kino. Ale niech spróbuje nakręcić ten film u siebie w Warszawie, za polskie pieniądze. Obawiam się, że w swojej ojczyźnie za samą myśl o zrealizowaniu Tarasa Bulby zostałby nabity na pal" - pisze ukraiński reżyser i operator.

Atak Iljenki na Hoffmana jest jednocześnie atakiem na ukraińskie władze, które - jego zdaniem - nie potrafią zadbać o rozwój własnej kultury i pomóc swoim twórcom. Przy tej okazji dostaje się nie tylko Ministerstwu Kultury Ukrainy, ale i prezydentowi Wiktorowi Juszczence.

Podczas niedawnego festiwalu filmowego "Mołodist" w Kijowie prezydent "demonstracyjnie nagrodził polskiego Żyda (Romana) Polańskiego za wkład w światową kinematografię, chociaż jest on postacią dwuznaczną".

"Jeżeli jest to ze strony prezydenta wyzwanie, to ja, jako jeden z twórców ukraińskiego filmu, wyzwanie to przyjmuję" - czytamy w tekście Iljenki opublikowanym w kijowskim dzienniku "Dieło".

"Taras Bulba" to wczesna powieść lubianego i cenionego w Polsce rosyjskiego klasyka Mikołaja Gogola. Powstała w latach 1833-34. Na język polski przełożył ją w 1850 roku galicyjski nauczyciel ludowy Piotr Głowacki. Szybko poszła jednak w zapomnienie i nie była wznawiana z powodu zawartego w niej niekorzystnego - zdaniem wielu - wizerunku Polaków. Na kolejne tłumaczenie książka czekała w Polsce do 2002 roku.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Hoffman | wojny | Ogniem i mieczem | taras bulba | Ukraina | operator | film | wojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy