Polski twórca rewolucjonizuje kino
"Rewolucja", "objawienie", "przełom" - tak o najnowszym filmie Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż" piszą światowi krytycy. Produkcja miała swoją światową premierę 23 stycznia na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Sundance.
"Eksperyment, którego nie wolno przegapić" - notuje na łamach "Screen Daily" David D'Arcy. "Wizualne olśniewający" wtóruje mu Dennis Harvey z "Variety".
"Młyn i krzyż Lecha Majewskiego łączy ze sobą stare i nowe technologie, pozwalając widzowi żyć w głębi obrazu" - pisze Harvey.
W filmie Lecha Majewskiego ożywa niezwykły obraz, "Droga krzyżowa" Pietera Bruegla z 1564 roku [znany także pod tytułem "Droga na Kalwarię" - red.], z całym jego pięknem, surowością i okrucieństwem. Dzięki nowym technologiom reżyser pokazuje losy 12 postaci z obrazu.
Realizacja filmu trwała trzy lata i wymagała niezwykłej cierpliwości i wyobraźni. Wykorzystano technologię CGI (obraz generowany komputerowo, zastosowany wcześniej m.in. w "Labiryncie Fauna" i "Avatarze") oraz technikę przestrzeni 3D.
"Wykonana praca może być porównana do tkania ogromnego cyfrowego gobelinu zbudowanego z wielowarstwowych perspektyw, zjawisk atmosferycznych i ludzi"- tłumaczy reżyser Lech Majewski.
W rolę Pietera Bruegla wcielił się Rutger Hauer, Michael York zagrał bankiera Jonghelincka, kolekcjonera jego obrazów, zaś Marię - Charlotte Rampling.
Ze Stanów Zjednoczonych "Młyn i Krzyż" powędruje do Holandii. Będzie wyświetlany 30 stycznia w sekcji Spectrum na Międzynarodowy Festiwalu Filmowym w Rotterdamie. Sekcja Spectrum poświęcona jest twórcom, który mają znaczący wkład w międzynarodową kulturę filmową, a ich dzieła są mocne, zauważalne i niezwykle nowatorskie.
W polskich kinach film będzie można zobaczyć już 18 marca.