Polski aktor chce uratować rosyjską aktywistkę. Grozi jej 10 lat łagru
Mateusz Damięcki napisał list otwarty do ambasadora Rosji w Polsce. Prosi w nim, by ten pomógł w uwolnieniu rosyjskiej artystki i aktywistki, Aleksandry Skoczylenko. W marcu w jednym z supermarketów w Petersburgu zamieniała ona etykiety z cenami na informacje o agresji Rosji na Ukrainie. Obecnie jest w areszcie, gdzie czeka na wyrok sądu. Grozi jej 10 lat łagru. Damięcki zachęca innych, by też napisali list w tej sprawie do ambasadora. Za akcją stoi Amnesty International.
Na przełomie lutego i marca, tuż po ataku Rosji na Ukrainę, Mateusz Damięcki zwrócił się z prośbą do swoich znajomych z Rosji. W nagraniach, jakie zamieścił w mediach społecznościowych, prosił, by zabrali głos w sprawie poczynań Kremla. Mówił do nich po rosyjsku. Teraz znany aktor po kolejny poruszył kwestię polityki Moskwy.
Damięcki zaangażował się w pomoc 32-letniej rosyjskiej artystce i aktywistce, Aleksandrze Skoczylenko. "31 marca 2022 roku Ola zastąpiła etykiety z cenami w lokalnym supermarkecie w Petersburgu, małymi papierowymi etykietami z informacją o agresji rosyjskiej na Ukrainie. Za głoszenie prawdy została osadzona w areszcie, gdzie w fatalnych warunkach czeka na wyrok sądu. Za 'przestępstwo', którego się dopuściła, grozi Jej 10 lat łagru" - tak przedstawił ją w swoich mediach społecznościowych. Jej sytuacja jest tym gorsza, że choruje na celiakię (nietolerancja glutenu) i z powodu niedostarczania jej odpowiedniej żywności przez większość czasu głoduje.
Damięcki dołączył do inicjatywy zorganizowanej przez Amnesty International, międzynarodowej organizacji pozarządowej, walczącej z naruszeniami praw człowieka poprzez pokojowe akcje obywatelskie. Napisał list do ambasadora Rosji w Polsce, Siergieja Andriejewa, prosząc, by ten wstawił się za Skoczylenko. Aktor zamieścił też ten list na Facebooku i Instagramie.
"Wasza Ekscelencjo, Panie Ambasadorze. Poznaliśmy się kilka lat temu przy okazji festiwalu filmów rosyjskich w Polsce, 'Sputnika nad Polską'. Miałem przyjemność wielokrotnie rozmawiać zarówno z Panem, jak i pańską żoną. W kolejnych latach wielokrotnie mieliśmy okazję witać się, wymienialiśmy poglądy, podawaliśmy sobie dłonie. Oficjalnie, na scenie, jak i poza nią" - czytamy na początku korespondencji.
"Na galach inaugurujących kolejne odsłony festiwalu zawsze zabierał Pan głos podkreślając, że kultura to mocny bastion nadziei na to, że nawet mimo dzielących nasze kraje różnic, możliwe jest porozumienie między nami, w tym świecie sprzecznych dążeń politycznych, na tej arenie walki o wpływy, racje i pieniądze. Do niedawna jeszcze, w rozumieniu przeciętnego Polaka, był to mimo wszystko świat względnego pokoju. Od lutego tego roku wszystko się zmieniło. Żyjemy w czasie wojny, wojny, która toczy się bliżej, niż kiedykolwiek po 45. roku. Dziś jest 290 dzień odkąd Ukraina nie może spać spokojnie. Polska też nie może spać spokojnie. Jest to fakt bezdyskusyjny" - brzmi dalsza część wstępu.
"W związku z tym mam do Pana osobistą prośbę. Bardzo proszę, a wiem, że prośba skierowana do Pana ma podstawy, Pana pozycja bowiem daje Panu odpowiednią moc i możliwości, o przyczynienie się do uwolnienia z więzienia i oczyszczenia z zarzutów artystki, aktywistki, Aleksandry Skoczylenko, obywatelki Rosji, która uwięziona została w areszcie za swoje działania i oczekuje na wyrok w sprawie rzekomego przestępstwa. Przestępstwa, którego z punktu widzenia prawa - prawa każdego człowieka do wolności wypowiedzi oraz swobodnego rozgłaszania prawdy - nie popełniła. Bardzo proszę o uwolnienie Aleksandry, nie można przecież odbierać nikomu wolności tylko za to, że ma odwagę mówić prawdę. Aleksandra jest artystką, jest przedstawicielką świata kultury, ostatniego bastionu nadziei na porozumienie. Z wyrazami szacunku wobec Pana, pańskiej żony oraz córek, Mateusz Damięcki" - czytamy w najważniejszej części listu.
Aktor zachęca swoich obserwatorów, by również wysłali podobny list do Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie.
Damięcki namawia ponadto, by pomóc Aleksandrze zachować hart ducha, wysyłając jej ciepłe słowa. Podał londyński adres Amnesty International. Jak wyjaśnia, list "nie trafi bezpośrednio do więzienia, ale do osoby, która ma z Olą bezpośredni kontakt". W innym poście Damięcki opublikował swoją korespondencję do Skoczylenko. "Życzę Ci siły do stania na straży swoich praw. Dziękuję za Twoje poświęcenie. I za to, że będąc Rosjanką, bronisz nie tylko prawdy, ale także honoru swojego narodu" - stwierdził m.in. Damięcki.