Reklama

Podwójna samotność w "Rysie"

"Nie chciałem robić o tym filmu. Od tego są sale sądowe" - reżyser Michał Rosa przyznał, że nad polityczny aspekt swego najnowszego filmu "Rysa" - przedkłada jego intymny charakter. "Podwójna samotność [bohaterów] wydaje mi się w nim najpiękniejsza" - twórca powiedział na konferencji prasowej w krakowskim Kinie Pod Baranami.

Artysta wytłumaczył się na początku z wyboru Krakowa na miejsce akcji swego nowego filmu.

"Najogólniej rzecz ujmując, jest to miasto, w którym ostały się resztki polskiej inteligencji, czyli pewnej formacji ludzi, którzy starają się zachowywać przyzwoicie. Nielojalność w tym środowisku wydaje się czymś nie do przyjęcia" - tłumaczył Rosa.

Bohaterami jego filmu jest inteligenckie małżeństwo z trzydziestoletnim stażem. Joanna (Jadwiga Jankowska-Cieślak) - pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego i matematyk Jan (Krzysztof Stroiński) wiodą szczęśliwe życie. Do momentu, gdy ich małżeńskiego pożycia nie zmąci pewna informacja, cień podejrzenia padający na przeszłość Jana. Czy był agentem SB?

Reklama

"Ten film jest o tym co dzieje się między kochającymi się ludźmi, kiedy pojawi się pewna rysa, skaza z przeszłości" - tłumaczył reżyser, odpierając pytania o jego publicystyczną wartość. "To nie jest film lustracyjny" - dodawał Rosa i tłumaczył, że jego scenariusz, który powstał 11 lat temu, próbowano już odczytywać "politycznie".

"Było wiele oporów w telewizji, żeby ten film zrobić. Jedni uważali, że ten film jest prolustracyjny, inni twierdzili, że jest przeciw lustracji" - Rosa ujawnił, że z zamiarem nakręcenia "Rysy" nosił się od wielu lat. ""Scenariusz był odczytywany z lewaz prawa - a on jest w środku" - zaznaczył.

Przyznał też, że zrobił go, gdyż zaczęła nurtować go usłyszana od zaprzyjaźnionego architekta opowieść zaczerpnięta z akt Stasi, opowiadająca o inwigilacji jednego z niemieckich polityków [chodziło o podstawienie agenta córce wpływowego polityka, który - ożeniwszy się z nią - zaczął regularnie pisywać donosy] ."To ona była punktem wyjścia do napisania Rysy. Po prostu zacząłem się zastanawiać, co się musiało stać między tymi ludźmi. Zrobiłem ten film, bo nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na wiele pytań. Nadal nie znajduję dobrego rozwiązania" - uważa Rosa.

Reżyser przyznał jednak, że do roli byłego ubeka specjalnie wybrał Ryszarda Filipskiego - ikonę peerelowskiego kina. "Przede wszystkim to jest fantastyczny aktor, ale ten rodzaj skojarzeń był zaplanowany" - przyznał Rosa. "To jednak nie był rodzaj prowokacji. Po prostu wykorzystałem dobrego aktora, by uwrażliwić widza na pewien kontekst. [Ryszard] zachowywał się w trakcie zdjęć niezwykle lojalnie, ale jako aktor - przyznaję - chciał obronić tą rolą całe swoje życie. Bronił go jak niepodległości - dla dobra filmu" - spuentował Rosa.

Równocześnie reżyser stwierdził, że jego marzeniem jest, by jego film zobaczyło jak najwięcej młodych ludzi. "Ten rodzaj świadomości nie jest doświadczany przez młodych. Tamten czas wyostrzał pewne postawy, tamci ludzie mieli tego, jak należy zachowywać się przyzwoicie. Dzisiaj ludzie nie są w stanie tak łatwo określić się wokół świata. Mniej ostre są jego kształty" - powiedział Rosa i dodał, że "trauma związana z własną grzesznością" to temat, refleksja nad którym sprowokuje młodych ludzi do "samodzielnego myślenia".

Rosa nie ukrywał także, że - mimo iż scenariusz do "Rysy" miał gotowy od ponad dekady - na obecny kształt filmu wpłynęła projekcja "Ukrytego" Michaela Haneke.

"Obejrzałem Ukryte pół roku przed rozpoczęciem zdjęć. Bez tego mój film byłby inny. Pod wpływem tej projekcji zwolniłem rytm opowiadania, zacząłem wsłuchiwać się w swój własny rytm" - powiedział Rosa [obydwa filmy łączy podobne zawiązanie intrygi - zarówno w "Rysie", jak i w "Ukrytym", początkiem małżeńskiego kryzysu jest podrzucona kaseta wideo).

Reżyser uważa, że to, co przydarza się jego bohaterom - dzieje się wbrew ich woli.

"Moi bohaterowie - są wobec siebie wielkoduszni. Starają się sobie zaufać. To nie jest nieufność. To rodzaj dramatu, który spada na człowieka wbrew jego woli" - tłumaczył reżyser.

Za obraz w "Rysie " odpowiada Marcin Koszałka, który pracował z Rosą także przy wcześniejszym filmie artysty - "Co słonko widziało". Kraków w jego obiektywie daleki jest jednak od pocztówkowego wizerunku miasta. "Chciałem pokazać Kraków z innej strony" - mówiło operator. "To ja wymogłem Planty" - dodał usprawiedliwiająco reżyser.

Światowa premiera "Rysy" odbyła się podczas festiwalu filmowego w Wenecji, gdzie film prezentowany był w sekcji "Venice Days". Obraz Michała Rosy otworzy również 15 września Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Do kin całej Polski trafi w przeddzień gdyńskiego werdyktu - 19 września. W 20 kopiach. "Jeśli wygramy Gdynię, nie wykluczam nawet 40 kopii" - zakończył producent "Rysy".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michał Rosa | Rysa | Ryse | rys | scenariusz | Rysy | samotność | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy