Reklama

"Pod mocnym aniołem": O nierównej walce z nałogiem

17 stycznia mija pięć lat od premiery filmu "Pod mocnym aniołem" Wojciecha Smarzowskiego.

17 stycznia mija pięć lat od premiery filmu "Pod mocnym aniołem" Wojciecha Smarzowskiego.
Robert Więckiewicz w filmie "Pod mocnym aniołem" /materiały prasowe

"Pod mocnym aniołem" było oparte na nagrodzonej NIKE 2001 książce Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem. "Książka (...) to punkt wyjścia. Pisarz mi zaufał, nie czytał mojej adaptacji. Na pewno jest przywiązany do każdego słowa, a ja musiałem dokonać mocnej ingerencji i skrótów. Mam nadzieję, że ten film będzie miał mój stempel, ale że nie straci nic z klimatu prozy Jerzego Pilcha" - mówił Smarzowski przed premierą filmu.

Głównym bohaterem filmu jest poważany pisarz Jerzy (Robert Więckiewicz), alkoholik. Na początku filmu wydaje mu się, że może wygrać z nałogiem. Poznaje młodą kobietę (Julia Kijowska) i zamierza rozpocząć nowy rozdział u jej boku. Nie trwa jednak w swym postanowieniu długo. W końcu idzie do tytułowego baru. Następnym przystankiem jest ośrodek odwykowy.

Reklama

Tam trafia pod opiekę doktora Granady (Andrzej Grabowski). Jerzy oraz inni pacjenci spisują swoje wspomnienia z kolejnych wyskoków alkoholowych, a później dzielą się nimi ze sobą. Niektóre z nich są zabawne, inne przerażające. Wśród pacjentów znajdują się reżyser filmowy, kierowca tira, fryzjerka, farmaceutka, robotnik, ksiądz. Różni ludzie, problem ten sam.

"Pomysł na tę historię opiera się na założeniu, że czas pijaka nie jest czasem linearnym. To co przedtem, dzieje się jednocześnie potem i teraz. Żeby to zrozumieć, trzeba pić" - mówił o prowadzeniu historii w filmie Smarzowski. "Czas w tym filmie to kluczowy element. Główny bohater pije, leczy się, trafia na odwyki, znowu pije. Szybko gubimy poczucie czasu. Nie wiemy, który to odwyk, nie wiemy który raz nasz bohater pierze swój obsrany dres. On też tego nie wie. Ucieka mu czas. W momencie, w którym sobie to uświadomi, zacznie się leczyć naprawdę".

Postać Jerzego stanowiła nie lada wyzwanie dla Roberta Więckiewicza. Chociaż wcielił się on już w alkoholika przy okazji "Wszystko będzie dobrze" Tomasza Wiszniewskiego - za co nagrodzono go zresztą na festiwalu w Gdyni - zdawał sobie jednak sprawę, że nie będzie to prosta rola.

"Są różne metody, by zagrać człowieka w stanie upojenia alkoholowego. Agnieszka Holland opowiadała mi, że wcale nie zgadza się z tym, że trzeba być trzeźwym, by zagrać pijanego. Sama była świadkiem, jak przy realizacji 'Teatru Telewizji', który reżyserowała, aktorzy pili w trakcie zdjęć. Ja miałem przed sobą 45 dni zdjęciowych i jest duże prawdopodobieństwo, że gdybym w ich trakcie 'trenował', to skończyłbym tam gdzie Juruś" - mówił Więckiewicz. "Pod mocnym aniołem" nakręcił trzeźwy. Zresztą nie tylko on.

"Osobiście jestem smakoszem alkoholu, ale założyłem sobie, że 'Pod Mocnym Aniołem' zrobię od początku do końca na trzeźwo" - opowiadał Smarzowski. "Nie piłem zupełnie alkoholu i jakoś specjalnie nie cierpiałem z tego powodu. A ekipa? Cóż... Każdy jest dorosły. Ale był to ostatni film, który zrobiłem na trzeźwo. Fajny eksperyment, ale na raz!".

Po premierze filmu reżyser miał powody, by otworzyć szampana. W pierwszy weekend "Pod mocnym aniołem" zgromadziło ponad 253 tysiące widzów. Był to rekord w dotychczasowej filmografii Smarzowskiego. Ostateczny wynik frekwencyjny wyniósł prawie 883 tysiące widzów.

We wrześniu 2014 roku film wziął udział w konkursie głównym podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Otrzymał tam Srebrne Lwy, drugie najważniejsze wyróżnienie. Doceniono także montaż i muzykę. Z kolei w marcu 2015 roku Kinga Preis odebrała za rolę w nim nagrodę Orzeł za najlepsza kobiecą kreację drugoplanową.  


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pod Mocnym Aniołem | Wojciech Smarzowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy