Po tym "Weselu" nikt nie czuł się dobrze. Film, który wstrząsnął polską publicznością
Panna młoda w ciąży, pan młody jest zainteresowany głównie samochodem, które sprezentował mu teść. Z głośników znowu leci "Biały miś", a goście są coraz bardziej pijani. Organizujący wszystko ojciec dziewczyny stara się wypaść jak najlepiej, a wszyscy tylko wyciągają do niego ręce po pieniądze. Bigos popsuty, ktoś dostaje po gębie. W tle zdrady i szemrane interesy. Oto "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego. Głośny obraz obchodził 15 października 2024 roku dwudziestą rocznicę ogólnopolskiej premiery kinowej.
Wiesław Wojnar (Marian Dziędziel) — zamożny mieszkaniec małego miasteczka, urządza ciężarnej córce Kasi (Tamara Arciuch) wystawne wesele. Zgodnie z "polską tradycją" impreza przybiera charakter pokazowy. Kiedy zabawa rozkręca się na całego, panna młoda dostrzega wśród gości weselnych kamerzystę, swojego byłego chłopaka (Maciej Stuhr), którego nadal kocha. Wcześniej ustalony scenariusz wesela zaczyna wymykać się spod kontroli ojca. Chęć pokazania się przez gospodarza z jak najlepszej strony doprowadza do katastrofy.
"Wesele" było przełomem w karierze Wojciecha Smarzowskiego. Był on absolwentem Wydziału Operatorskiego PWSFTviT w Łodzi, który ukończył w 1990 roku. "Szybko zorientowałem się, że robienie zdjęć mnie nie interesuje. A może było odwrotnie, tak mało rozwijał mnie mój wydział, że postanowiłem być reżyserem. Albo robiłem tak kiepskie zdjęcia, że musiałem zmienić zawód... Już nie pamiętam" — mówił w wywiadzie dla "Polityki" w 2005 roku. Na debiut reżyserski musiał jednak czekać prawie dziesięć lat.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku realizował wideoklipy i zdjęcia do filmów dokumentalnych. W 1998 roku przedstawił swój pierwszy film pełnometrażowy, "Małżowinę". Niewiele ponad godzinę film opowiadał historię pisarza, który wprowadza się do mieszkania w starej kamienicy, by napisać swoją drugą książkę. Inspiracją miały być dla niego podsłuchiwane rozmowy sąsiadów. Po roku wyprowadza się z kamienicy, w której doszło do potwornej zbrodni. W tym czasie nie napisał ani słowa. "Małżowinę" pokazano w Konkursie Głównym 23. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Nagrodę otrzymała Monika Uszyńska za scenografię.
"Małżowinę" trudno uznać za pełnoprawny debiut. Została wyprodukowana przez Teatr Telewizji i przez to była traktowana jako spektakl telewizyjny. Poza obiegiem festiwalowym nie miała dystrybucji kinowej. W maju 1999 roku wyemitowała ją TVP2 w ramach "Studia Teatralnego Dwójki". Smarzowski czekał więc dalej na swój właściwy pierwszy film. Po drodze napisał scenariusz do "Sezonu na leszcza" Bogusława Lindy, realizował seriale i nagradzane spektakle telewizyjne. Planował nakręcić "Dom zły", jednak nie mógł znaleźć na niego inwestorów. Zdecydował się więc zrealizować coś tańszego.
"Przestałem wierzyć, że zrobię film w oficjalnym systemie, czyli za poważne pieniądze państwowe. Postanowiłem zrobić film offowy. Najtaniej można nakręcić wideowesele i dlatego wymyśliłem film, którego akcja dzieje się właśnie na weselu. Grupa Filmowa — producent wykonawczy — na pniu kupiła pomysł, dostałem sensowne stypendium i mogłem skupić się tylko na pisaniu" - mówił Kindze Gałuszce w wywiadzie dla "Kina" w 2005 roku. Zdjęcia do "Wesela" odbyły się w dniach od 18 czerwca do 29 lipca 2003 roku.
Smarzowski wiedział od początku, że w Wojnara wcieli się Marian Dziędziel. "Od tego zacząłem pisanie scenariusza. Moje najważniejsze projekty - 'Małżowinę' i 'Kurację' - zrobiłem z Marianem i tym razem też wiedziałem, że to on będzie głównym bohaterem" - mówił Magdalenie Voigt w wywiadzie z października 2004 roku. Podczas pracy nad historią odwiedził kilka wesel, kolejne oglądał na kasetach wideo. "Oczywiście to jest realistyczna historia, ja ją jednak nazywam 'hiperrealistyczną' - jest w niej bowiem element kreacji. Z wielu zabaw, wielu wesel, zrobiłem kompilację. Tak samo warstwa obyczajowa jest kompilacją wielu obserwacji. To jest taka solidna baza, do której kilka rzeczy podopowiadałem. Zebrałem wiele obserwacji w jednym miejscu, to był element kreacji" - mówił w rozmowie z Voigt.
Reżyser podzielił przebieg akcji, czyli weselne pijaństwo, na pięć etapów. "Są one ściśle powiązane z przyjmowaniem alkoholu — na początku drętwota, czyli wstępny rozruch, pierwsze, nieśmiałe lufy. Po nim następuje stan radosnego podpicia, przechodząc stopniowo w pijaństwo (żarty się kończą, pojawiają się spory i kłótnie, budzą się skrywane namiętności, powoli puszczają hamulce). Kolejnym etapem jest picie na umór. Rwą się opowiadane historie, sceny i wątki, podobnie jak i bohaterom, którym często 'urywa się film'" - tak opisywał ten akt Smarzowski. Na koniec - "dożynki", czyli stan dopijania, zasypiania lub trzeźwienia.
"Film ma kilka warstw. Ta podstawowa, skierowana do masowego, nastawionego na rozrywkę widza, zawiera logicznie skonstruowaną, trzymającą w napięciu fabułę; żywy tok narracji, humor oraz grozę, jasne motywacje działań bohaterów i zabawne dialogi. Zawiera także proste przesłanie, że pieniądze szczęścia nie dają. Albo, że chytry dwa razy traci. Że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Warstwy właściwe zawierają aluzje, cytaty, skojarzenia i całą gamę bezlitosnej obserwacji obyczajowej" — tłumaczył reżyser "Wesela".
Gotowy film zobaczył Stefan Laudyn, dyrektor Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Zaproponował zgłoszenie "Wesela" na festiwal w Locarno. Zdobyło tam wyróżnienie specjalne od Jury Młodych. Kilka tygodni później pokazano je w ramach 29. FPFF w Gdyni. Film otrzymał Nagrodę Dziennikarzy, Nagrodę Specjalną Jury pod przewodnictwem Jerzego Stuhra oraz wyróżnienie dla Mariana Dziędziela. Złote Lwy przypadły "Pręgom" Magdaleny Piekorz.
Nie ulega wątpliwości, że film Smarzowskiego był jednym z najgłośniej komentowanych podczas tej edycji festiwalu w Gdyni. Niektórzy widzieli w nim przejmujący obraz narodowych przywar, inni wulgarną komedię, karykaturę współczesnych problemów. Polska Akademia Filmowa opowiedziała się po stronie tych pierwszych. W 2005 roku "Wesele" otrzymało sześć Orłów. Film uznano za produkcję roku, a Smarzowskiego za najlepszego scenarzystę i reżysera. Wyróżniono role Dziędziela i Iwony Bielskiej, która wcieliła się w żonę Wojnara. Orła przyznano także muzyce autorstwa Tymona Tymańskiego. Dopełnieniem była siódma statuetka, która twórcy otrzymali w głosowaniu publiczności.
Dla Smarzowskiego sukces "Wesela" okazał się początkiem wielkiej kariery. Na jego kolejny film musieliśmy czekać pięć lat. "Dom zły" z 2009 roku potwierdził, że jest jednym z najciekawszych i najzdolniejszych współczesnych polskich reżyserów. Jego kolejne filmy nie stroniły od kontrowersji. Jednak zawsze były wyczekiwane przez kinomanów i chętnie komentowane. Ostatnia produkcja reżysera z 2021 roku także nosiła tytuł "Wesele". Tym razem skupiała się nie tylko na współczesności, ale też trudnych tematach z przeszłości. Spotkała się jednak z najbardziej negatywnymi opiniami w karierze Smarzowskiego. Jego kolejny film także będzie powrotem, tym razem do "Domu złego". "Dom dobry sen zły" wejdzie do kin w 2025 roku. Niedawno debiutował jego teaser, który — bez niespodzianek — wywołał skrajne opinie.