Po roli w kultowym filmie świat stał przed nią otworem. Prywatnie przeżyła koszmar
Scena z filmu "American Beauty" udziałem 20-letniej wtedy Meny Suvari, na zawsze zapisała się w historii światowej kinematografii. I zaważyła na jej karierze. Już nigdy nie udało jej się stworzyć roli, o której byłoby równie głośno.
Mena Suvari w ciągu zaledwie roku zagrała w trzech różnych filmach, które miały w tytule słowo "American". Sławę przyniósł jej ten pierwszy, ale uznanie, kolejny - nagrodzony pięcioma Oscarami "American Beauty" Sama Mendesa. Młodziutka aktorka wcieliła się w nim w Angelę Hayes, koleżankę córki głównego bohatera, Lestera Burnhama, z którą ten - przechodzący kryzys wieku średniego 42-latek - bezceremonialnie flirtuje. Występ u boku Kevina Spacey i Annette Bening przyniósł początkującej aktorce nominację do nagrody BAFTA.
Zanim jednak Suvari można było oglądać w płatkach róż - tak m.in. wyobrażał ją sobie główny bohater "American Beaty", wystąpiła w kultowej dziś komedii "American Pie" (2001). Chyba nikt nie spodziewał się, że produkcja o perypetiach licealistów, którzy chcą zdobywać świat, lecz najpierw muszą pokonać barierę... dziewictwa, stanie się takim hitem i doczeka licznych sequeli. Nie tylko dla Suvari, ale także m.in. Jasona Biggsa czy Alyson Hannigan komedia braci Weitzów stała się przepustką do sławy.
Trzeci film z wyrazem "American", w którym wystąpiła Mena Suvari w tamtym okresie, to "American Virgin", opatrzony w Polsce tytułem "Wirtualny seks" (2000). Trzeba przyznać, niezbyt udana produkcja. Podobnie zresztą jak "Frajer" (2001), komedia na planie której znów spotkała się ze znanym jej z "American Pie", Jasonem Biggsem. Przy okazji występu w filmie Amy Heckerling, aktorka zagrała również w promującym go teledysku grupy Wheatus "Teenage Dirtbag".
Suvari starała się wykorzystać szum medialny, jaki wytworzył się wokoł jej osoby po występach w "American Pie" i "American Beaty", a także fakt, że w 2000 roku zajęła 2. miejsce w rankingu "100 najseksowniejszych kobiet świata" jednego z męskich magazynów. Dlatego na początku trzeciego tysiąclecia często mogliśmy ją oglądać na ekranach kin. Wystąpiła wówczas m.in. w kostiumowym obrazie "D'Artagnan" (2001), gdzie zagrała ukochaną tytułowego bohatera, w którego wcielał się Justin Chambers.
Później zagrała w kontynuacji "American Pie" oraz kolejnej komedii dla nastolatków. Wizerunek szkolnej piękności przełamała w filmie "Spun", w którym wcieliła się w nastolatkę uzależnioną od narkotyków. W 2004 roku zagrała w thrillerze "Trauma". Wcieliła się w nim w uroczą sąsiadkę głównego bohatera (Colin Firth), który stracił żonę w wypadku samochodowym i stara się dojść do siebie po tej tragedii. Miała także szansę stanąć przed kamerą u boku... Joanny Krupy. Wspólnie wystąpiły w filmie Scotta Caana "Psi kłopot".
Chociaż w pierwszej dekadzie XXI wieku niemal nie schodziła z ekranów, nie były to jednak występy godne nagród. Z czasem piękna aktora zaczęła grać coraz mniej znaczących ról, pojawiała się głównie w kinie klasy B lub na drugim, trzecim planie. W ostatnich latach można ją było zobaczyć głównie w thrillerach oraz horrorach: "The Murder of Nicole Brown Simpson", gdzie wcieliła się w tytułową rolę, a także "Co kryje się pod powierzchnią", "Don't Tell a Soul", "Paradise Cove", "The Accursed", "Hunt Club" czy "Dark Obsession". Na premierę czeka z kolei film "The Wrecker", a niedawno Mena dołączyla do obsady produkcji "Vampires of the Velvet Lounge".
Po premierze "American Beauty" wydawało się, że młoda aktorka jest skazana na sukces. Niestety, na jej życiu silnie odcisnęły się przykre doświadczenia z przeszłości. Opisała je w wydanej w 2021 roku autobiografii "The Great Peace". Aktorka wyjawiła, że przez lata była uzależniona od nielegalnych substancji, przez osiem lat była ofiarą przemocy. Początkiem traumatycznych przeżyć było wydarzenie sprzed dokładnie 30 lat. Niepełnoletnia wówczas Suvari została wykorzystana seksualnie przez swojego chłopaka. Niedługo później zaczęła pracować jako modelka, potem dostawała też pierwsze role aktorskie.
Aktorka dodaje też, że tej pustki nie wypełniła nawet praca nad filmem "American Beauty", choć atmosfera na planie, gdzie traktowano ją z uprzejmością i szacunkiem była miłą ucieczką od ponurej rzeczywistości jej prywatnego życia. Gdy dostała rolę Angeli, miała zaledwie 19 lat. "Przez cały czas, gdy pracowałam nad 'American Beauty', ocierałam się o pustkę. Na planie pracowałam nad udoskonaleniem swojej roli, a w domu spełniałam żądania mojego chłopaka Tylera. Tu i tu udawałam, że wszystko jest w porządku. Ale nie było" - opisywała. Takich toksycznych związków aktorka miała w życiu wiele. Wszystkie kończyły się katastrofą.
Suvari przyznaje, że nigdy nie marzyła o karierze aktorskiej. Chciała zostać lekarką albo archeologię, ale imprezowy styl życia, jaki prowadziła w czasach liceum, pogrążył te marzenia. Dziś gwiazda tego żałuje, bo - jak twierdzi - miała zadatki na dobrego naukowca. Była cudownym dzieckiem, szybko nauczyła się czytać, w nauce znacznie wyprzedzała swoich rówieśników. Ale była też piękna, co jak wspomina, w szkole było raczej przeszkodą, bo nie zjednywało jej przyjaciół. Uroda otworzyła przed Suvari drzwi do kariery. Po tym, jak wypatrzyli ją przedstawiciele jednej z agencji modelek, szybko zaczęła występować w reklamach.
Aby jej kariera mogła nabrać rozpędu rodzina zdecydowała się na przeprowadzkę do Los Angeles i posłanie jej do prywatnej szkoły. Jak się okazało, ta decyzja zniszczyła jej życie.
"Doszłam do wniosku, że nikt nie wyrządził mi większej szkody niż ja sama i ta świadomość była miażdżąca" - dodała w swojej książce aktorka. Aktorka wyjaśniła również, dlaczego po tylu latach zdecydowała się opisać swoje bolesne przeżycia. "Prawie całe życie trwałam w poczuciu wstydu, obrzydzenia, zaprzeczenia temu, co mi się przydarzyło, na co pozwoliłam i czego byłam częścią. Aż pewnego dnia przestałam. Przestałam uciekać i spojrzałam na siebie. Spojrzałam na ból i zobaczyłam, że jestem gotowa zostawić to wszystko za sobą" - wyznała.
Menie Suvani udało się zatrzymać dopiero w 2016 roku, gdy została obsadzona w filmie telewizyjnym "Będę w domu na święta". Na planie w Toronto poznała Mike'a Hope'a, skromnego mistrza rekwizytów i scenografa. Dwa lata później para wzięła cichy ślub. "Byli ze mną moi najbliżsi przyjaciele. To było bardzo znaczące. Po tych wszystkich latach, wzlotach i upadkach, to bardzo miłe po prostu się ustatkować, szczególnie w tym momencie mojego życia" - mówiła potem aktorka w rozmowie z portalem "Us Weekly".
W kwietniu 2021 roku małżonkowie powitali na świecie syna. Półtora roku po porodzie w rozmowie z koleżanką po fachu Rachel Bilson, prowadzącą podcast "Broad Ideas", przyznała, że zmaga się z depresją poorodową. Objawiała się ona u niej m.in. tym, że czuła nieustanną potrzebę bycia przy synu i wyjście z domu na spacer stanowił dla niej problem. "Pamiętam, jak siedziałam na naszym balkonie i mówiłam: 'Muszę wyjść z domu. Muszę wyjść z domu'. Mój mąż powiedział: 'Możesz iść na spacer'. Ale nie wydawało mi się, że mogę... Nadal z tym walczę. Że nie muszę być przy swoim synu przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, aby wychować go na dobrego człowieka. Przede mną jeszcze dużo pracy" - mówiła aktorka. Podkreślała przy tym, że ogromnym wsparciem był dla niej mąż.