Plaża plaży nierówna
Plaże to coś więcej niż tylko wymyślone przez naturę połacie lądu zapełnione niezliczoną ilością ziarenek piasku, na które napływają nieustannie mniej lub bardziej agresywne fale. To również miejsca, w których rozgrywa się wiele ludzkich dramatów lub dochodzi do wybuchów radości. Miejsca, w których powstają przyjaźnie, zawiązują się romanse, a roznegliżowani ludzie cieszą się możliwością spokojnego wypoczynku w promieniach słońca. Co oczywiste, plaże nie są w stanie same opowiadać tych historii, do tego potrzeba grupy kreatywnych filmowców z inicjatywą. Oto dziesiątka filmowych plaż - czasem rzeczywistych i nazwanych, nierzadko jednak anonimowych - które na różne sposoby zapisały się w annałach kina.
Słoneczna grecka plaża wibrująca rytmem śpiewanych w języku angielskim szwedzkich przebojów, wykonywanych w lepszym lub gorszym stylu przez międzynarodową grupę aktorską, w której znaleźli się między innymi ex-James Bond i ex-Mark Darcy. Trudno o bardziej efektowne połączenie, dlatego sam film idealnie wprowadza w plażowy klimat.
Amerykańska plaża, która wydawała się dla setek styranych codziennością ludzi rajem na ziemi, a która zamieniła się w miejsce największego koszmaru. Zarówno dla ekranowych postaci, które z przerażeniem uświadamiały sobie, że szumiące kusząco kilka/kilkanaście metrów dalej wody nawiedza gigantyczny rekin-ludojad, jak i dla widzów, którzy oglądali drapieżnika w zbliżeniu.
I jeszcze jedna piękna, choć zdecydowanie traumatyczna plaża, tym razem tajska. W jej pobliżu ukrywa się dosyć spora społeczność zmęczonych hukiem współczesnego świata podróżników, a także grupa uzbrojonych po zęby autochtonów strzegących gigantycznej uprawy marihuany. Raj zamienia się szybko w piekło, a niebiańskie pozostają wyłącznie widoki.
Spielberg postanowił po raz kolejny nasączyć plażę krwią niewinnych i wykorzystać ją do opowiedzenia traumatycznej historii. Boleśnie prawdziwej, bowiem lądowanie wojsk alianckich na plaży w Normandii było równie chaotyczne i mordercze, a w rzeczywistości jeszcze bardziej krwawe. Francuska plaża z amerykańskiego filmu, o której trudno zapomnieć po seansie.
W Polsce również mamy plaże pełne ciekawych, choć zdecydowanie mniej egzotycznych historii. Jedną z nich jest słodko-gorzka opowieść o sfrustrowanym inteligencie, który chciał sobie pewnego razu odpocząć pod błękitem nieba i wśród nagrzanych ziarenek piasku, a trafił na szereg dziwnych ludzi oraz uprzykrzającego życie psa. Pożegnał się też z miłością swego życia.
Zmieniamy klimat na bardziej optymistyczny, przenosząc się ponownie do Francji, gdzie grasujący w latach 60. na riwierze starszy sierżant Cruchot wypowiedział wojnę paskudnym, amoralnym nudystom. Walka była to jednak nierówna, którą strzegący zasad obyczajowości dobrotliwy żandarm przegrał z kretesem, ale ku niebywałej uciesze widza.
Jeden z najsłynniejszych seriali (a ostatnio też film) w historii, choć głównie ze względów wizualnych, nie artystycznych czy fabularnych. Opowieść o pięknych, roznegliżowanych ludziach, którzy wykorzystują plażę do biegania - czasami szybko i dynamicznie, a czasami truchtem lub w zwolnionym tempie - aby uratować innych, mniej doświadczonych w bieganiu i pływaniu ludzi.
Niegdyś najsłynniejsza plaża w historii kina, a to za sprawą nakręconego w ikoniczny sposób pocałunku Burta Lancastera i Debory Kerr, którzy leżą spleceni w romantycznym uścisku na piasku zalewanym przez buntownicze fale. Sam film jest przejmującym dramatem, w którym niewiele jest miejsca dla radości, ale ta seksowna, pełna pożądania scena wszystko wynagradza.
Choć na meksykańskiej plaży rozgrywają się dopiero finałowe sekundy filmu więziennego Franka Darabonta, nazwa tego miejsca pojawia się wcześniej kilkukrotnie. Zihuatanejo. Symbol marzeń o lepszej i spokojniejszej egzystencji. Szkoda, że kilka lat temu okazało się, że w prawdziwym życiu wody okalające plażę w Zihuatanejo są pełne toksycznych substancji.
Wracamy na chwilę do Polski, choć rodzima plaża ponownie nie napawa radością, lecz raczej napełnia egzystencjalnym smutkiem. Ale w końcu Bałtyk jest dość kapryśny i nieprzewidywalny, więc trudno nakręcić tam polskie "Mamma Mia!" Nie zmienia to faktu, że opowieść o dwójce samotnych, wypalonych, niezdolnych do działania ludzi to świetne polskie kino.
Na amerykańskiej plaży znajdziemy natomiast trochę akcji i sensacyjnych atrakcji. Keanu Reeves w roli młodego, nieopierzonego agenta FBI, który infiltruje społeczność kalifornijskich surferów, by schwytać groźnych przestępców. Natyka się przy okazji na charyzmatycznego Patricka Swayze, który uczy go podejmowania ryzyka i odnajdywania specyficznej wolności.
Bezludna wyspa gdzieś na Pacyfiku, położona setki, być może tysiące kilometrów od cywilizowanego świata, a na niej Tom Hanks, który gra jedynego ocalałego z katastrofy samolotu. Jego bohater nauczył się na wyspie nie tylko cierpliwości i wielu pożytecznych umiejętności, ale znalazł także oddanego, zawsze uśmiechniętego przyjaciela, Wilsona.