Reklama

Piotr Trzaskalski: "Ten film mógł nas skończyć"

12 października w sali kina Luna z publicznością Warszawskiego Festiwalu Filmowego spotkali się twórcy filmu "Mistrz": reżyser Piotr Trzaskalski ("Edi"), współscenarzysta Piotr Lepianka oraz operator Piotr Śliskowski. Wszyscy podkreślili, że film jest ich wspólnym dziełem, za który ponoszą pełną odpowiedzialność.

"Chciałem poinformować wszystkich, że przegraliśmy 1:2" - Trzaskalski rozpoczął spotkanie od poinformowania publiczności o wyniku meczu Polska - Anglia, który rozgrywany był w trakcie seansu "Mistrza".

Pomimo późnej pory twórcy rozpoczęli opowieść o wadach i zaletach swojego filmu.

"Pisząc scenariusze z Wojtkiem (Lepianką, współscenarzystą - przyp.red.) zawsze kręcimy się obsesyjnie wokół dialogu dwójki bohaterów i tak stało się i tym razem. Scenariusz powstawał więc pod dyktando dialogu" - Trzaskalski opowiedział o procesie powstawania scenariusza "Mistrza".

Reklama

Reżyser zdradził też, że impulsem do stworzenia głównych protagonistów filmu nie były żadne prawdziwe postacie.

"Nie znamy takich ludzi , ale za to znamy dobrze siebie. A myślę, że ten film jest jednak bardzo osobistym dziełem" - rozpoczął Trzaskalski.

Trzaskalski przyznał jednak, ze pewną inspirację mógł stanowić dla twórców szwagier reżysera "Ediego", z zawodu operator filmowy - Paweł Figurski fotografował bowiem swego czasu cyrk rumuński, który przyjechał do Łodzi.

"Mogliśmy wchodzić za kulisy i siedzieć z artystami cyrkowymi. Kulminacyjny dla filmu numer z bohaterem leżącym na mieczach został podpatrzony właśnie w tym rumuńskim cyrku" - powiedział Trzaskalski.

Twórcy "Mistrza" zwrócili uwagę, że ich film jest świadomym odstępstwem od norm panujących we współczesnym kinie, zachłyśniętym szybkim montażem i niesamowitą prędkością obrazów. Trzaskalski uwagi na temat współczesnej kultury audiowizualnej puentuje słowami: "Zidiocenie, uwstecznienie i analfabetyzm filmowy".

Twórcy przyznają, że opowiedzenie filmu w długich kadrach i rezygnacja z detalu było ryzykownym, ale w pełni świadomym wyborem artystycznym.

"Nieprzypadkowo ten film ma tylko nieco ponad 200 ujęć, a nie dwa tysiące.To było duże ryzyko stylistyczne i artystyczne. Ten film mógł nas skończyć. Podjęliśmy jednak to wyzwanie" - powiedział Trzaskalski.

Publiczność żywo dyskutowała obejrzany przed chwilą film, nie szczędząc słów krytyki pod adresem twórców.

"My wszyscy w trójkę robimy błędy i także je widzimy. Nie bylibyśmy ludźmi, gdybyśmy nie robili błędów. Najważniejsze w naszej triadzie jest jednak to, że jesteśmy pewni co do jednej rzeczy: Chcemy przypomnieć lub wskrzesić wielką tradycję kina autorskiego. Chcemy mieć swój styl" - zakończył w imieniu swoim i kolegów Piotr Trzaskalski.

Zobacz zdjęć z Warszawskiego Festiwalu Filmowego!

Tomasz Bielenia, Warszawa

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Trzaskalski | operator | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy