Reklama

Piotr Trojan przeszedł katusze, by przygotować się do roli Tomasza Komendy

Odtwórca głównej roli w filmie „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, musiał ponieść wiele wyrzeczeń, by przeistoczyć się w swojego bohatera. Choć Piotr Trojan i tak był szczupły, musiał schudnąć kilkanaście kilogramów. Nosił też specjalną protezę na zębach, z powodu której musiał na nowo nauczyć się mówić.

Odtwórca głównej roli w filmie „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, musiał ponieść wiele wyrzeczeń, by przeistoczyć się w swojego bohatera. Choć Piotr Trojan i tak był szczupły, musiał schudnąć kilkanaście kilogramów. Nosił też specjalną protezę na zębach, z powodu której musiał na nowo nauczyć się mówić.
Piotr Trojan w filmie "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” /Robert Pałka /materiały dystrybutora

Film "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" w reżyserii Jana Holoubka wejdzie do kin 18 września. Ten dramat sensacyjny oparty jest na prawdziwych wydarzeniach z życia Tomasza Komendy, który został niesłusznie skazany za gwałt i morderstwo na 25 lat więzienia. Po odsiedzeniu 18 lat wyszedł na wolność, bo okazało się, że nie popełnił zbrodni, za którą trafił do celi.

Piotr Trojan, który w filmie Holoubka zagrał główną rolę, zdradził w rozmowie z PAP Life, ile wysiłku kosztowało go przygotowanie się do pracy na planie.

"Byłem za duży do tej roli i reżyser chciał, żebym nieco schudł. W sumie zrzuciłem 12 kilogramów. A jestem raczej szczupły, więc każdy kilogram był dla mnie dużym wyzwaniem. Miałem treningi aerobowe i specjalną dietę" - powiedział PAP Life Piotr Trojan.

Reklama

Aktor zdradził też, że odliczał dni do zakończenia zdjęć, żeby wreszcie móc najeść się do syta. "Lekarz, który się mną opiekował, zabronił mi rzucać się na jedzenie. Oczywiście nie posłuchałem. Brzuch mnie bolał z przejedzenia, ale jadłem dalej" - śmiał się Trojan.

W czasie zdjęć aktor nosił też specjalną protezę na zęby (Komenda ma charakterystyczne uzębienie, co było ważnym motywem w śledztwie).

"Na próbach uczyłem się w nich mówić. Chodziłem też w nich na spotkania z przyjaciółmi albo na angielski. Mój lektor zażartował nawet kiedyś, że odkąd je noszę, mówię znacznie lepiej. Potem tak się już do nich przyzwyczaiłem, że musiałem językiem przy jedzeniu sprawdzać, czy je mam na sobie" - wspomina Trojan.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy