Piotr Szulkin: Wizjoner, mag, genialny bękart? Jedyny taki polski reżyser
Pięć lat temu zmarł Piotr Szulkin, reżyser, scenarzysta, plastyk, autor książek oraz wykładowca akademicki w Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Do historii polskiego kina przeszedł za sprawą takich tytułów, jak: "Golem", "Wojna światów - następne stulecie", "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji" czy "Ga, Ga. Chwała bohaterom".
Piotr Szulkin urodził się 26 kwietnia 1950 roku w Gdańsku. Jego ojcem był słynny profesor fizyki, Paweł Szulkin. W 1970 roku Piotr Szulkin ukończył Liceum Plastyczne w Warszawie, a następnie został absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.
Był autorem zaledwie sześciu filmów fabularnych: "Golem" (1979), "Wojna światów - następne stulecie" (1981), "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji" (1984), "Ga, Ga. Chwała bohaterom" (1985), "Femina" (1990) i "Ubu Król" (2003). Realizował także filmy krótkometrażowe, telewizyjne, teatry telewizji, a ponadto pisał książki.
Do historii polskiego kina przeszły przede wszystkim jego produkcje zrealizowane w latach 1979-1985. Artysta jako jeden z nielicznych rodzimych reżyserów specjalizował się w gatunku science fiction. Było to jednak science fiction naznaczone bezsprzecznie autorskim rysem, wzbogacone o specyficzną oniryczność i plastyczną wizyjność oraz wymiar groteski.
Szulkin znalazł w science fiction ten rodzaj wyobraźni, dzięki któremu mógł mówić nie tylko o przyszłości, ale także o teraźniejszości i o sprawach uniwersalnych. Artysta dał się w swoich filmach poznać jako twórca analizujący zło wypływające z funkcjonowania jednostki w społeczeństwie, które zawsze przedstawiane jest jako rodzaj uwięzienia, ubezwłasnowolnienia, jako machina manipulująca jednostką, aż do odebrania jej indywidualności i prywatności.
Słynna tetralogia Piotra Szulkina, czyli "Golem", "Wojna światów - następne stulecie", "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji" i "Ga, Ga. Chwała bohaterom" to rozgrywające się w przyszłości filmy, które przedstawiały apokaliptyczny świat po katastrofie. Jak można przeczytać w "Encyklopedii Kina" pod redakcją Tadeusza Lubelskiego: "Tetralogia Szulkina stanowi najjaskrawiej pesymistyczną wizję społeczeństwa oraz mechanizmów manipulacji rzeczywistością".
"Golem" z 1979 roku, adaptacja klasycznej powieści Gustava Meyrinka, był wariacją na temat postaci tytułowego legendarnego człowieka z gliny i dotykał problemu klonowania, który pojawił się w naszym świecie bez mała 20 lat później. W skromnym obrazie Szulkin zawarł wiele ważnych pytań o etyczne aspekty eksperymentów medycznych, świadomość klona, istotę człowieczeństwa czy też stawianie granic władzy. "Golem" zdobył szereg nagród, w tym Grand Prix festiwalu filmów fantastycznych w Madrycie oraz Srebrny Asteroid - nagrodę aktorską dla Krystyny Jandy na festiwalu w Trieście.
Rozwiniecie problematyki wszechobecnej, całkowicie kontrolującej społeczeństwo władzy otrzymaliśmy w kolejnym filmie Szulkina: "Wojna światów - następne stulecie", dedykowanym Orsonowi Wellesowi i Herbertowi Wellsowi. To właśnie na podstawie pomysłu tego ostatniego (inwazja kosmitów na Ziemię) oparty jest drugi film cyklu. Tytuł odbierano jako zapowiedź i komentarz do stanu wojennego - wprowadzonego w kraju wkrótce po zakończeniu zdjęć do produkcji. Ta produkcja również zgarnęła główne nagrody na festiwalach w Madrycie oraz Trieście.
Klaustrofobiczne "O-bi o-ba. Koniec cywilizacji" to najmroczniejszy z filmów serii. Nakręcony w podziemiach warszawskiego Pałacu Kultury poraża beznadzieją i czarną wizją zdegenerowanego społeczeństwa. Widzimy w nim nieokreśloną społeczność po wojnie atomowej, której ostatni przedstawiciele schronili się pod ogromną betonową kopułą w wysokich górach i czekają na ratunek. Widzimy świat, który odrętwiały czeka na Arkę, nie zdając sobie sprawy z tego, że - tak jak Noe - powinien ją zbudować.
W produkcji "Ga, ga. Chwała bohaterom" spotykamy się z kolei z przyszłościową korporacją, produkującą krwawe show. Jest to najbardziej "wystawny" z filmów Szulkina, niespodziewanie barwny i przestrzenny. To groteska, w której bez trudu odnajdziemy dzisiejsze produkty telewizyjne wraz z ich plastikowymi bohaterami masowej wyobraźni.
Szulkin w swych filmach pokazywał, dokąd zmierzają bierne społeczeństwa. Świat w ujęciu reżysera był wymierający, pusty i odczłowieczony.
Po pięciu latach przerwy Szulkin zrealizował kolejny film - "Feminę", według powieści Krystyny Kofty. Obraz był studium dojrzałej kobiety, próbującej wyzwolić się z koszmaru dzieciństwa, które upłynęło pod znakiem matki-dewotki i stalinowskiego kultu jednostki.
W 2003 roku na podstawie sztuki Alfreda Jarry'ego powstał "Ubu król" i był to ostatni film reżysera. Obraz łączył elementy farsy, groteski i rubasznego humoru oraz teatru absurdu. W rolach głównych wystąpili Jan Peszek i Katarzyna Figura. Na planie pojawili się również: Krzysztof Kowalewski, Olgierd Łukaszewicz, Zofia Saretok, Wojciech Siemion, Maria Ciunelis, Maria Pakulnis, Leon Niemczyk i Marek Walczewski.
"Prawie wszystkie moje filmy były postrzegane jako polityczne. Ja je uważałem często za takie dziwne komedie, może socjologizujące eseje... Filmów politycznych 'wprost' nigdy nie robiłem, nie interesuje mnie polityka, jako zbiór doraźnych kopniaków. To jakby nie mój temperament. Uogólnienie, metafora... temu jestem bliższy" - mówił Piotr Szulkin w wywiadzie udzielonym po premierze "Ubu króla".
Piotr Szulkin zdobył ponad 50 nagród, w większości międzynarodowych. W 2013 roku otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a dwa lata później Medal "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis".
Piotr Szulkin zmarł 3 sierpnia 2018 roku w Warszawie. W mediach społecznościowych żegnali go m.in. dziennikarz sportowy Michał Pol, który był sąsiadem artysty, i krytyk filmowy oraz teatralny Łukasz Maciejewski. "Stańczyk kina polskiego. Wizjoner, mag, genialny bękart. Piotr Szulkin nie żyje" - napisał ten ostatni.