Reklama

Pierce Brosnan: Nie tylko James Bond. Kultowy aktor kończy 70 lat

Kiedy słyszymy Pierce Brosnan, myślimy - James Bond. Ale urodzony w Irlandii aktor, który obchodzi właśnie 70. urodziny, ma na swym koncie wiele innych ról.

Kiedy słyszymy Pierce Brosnan, myślimy - James Bond. Ale urodzony w Irlandii aktor, który obchodzi właśnie 70. urodziny, ma na swym koncie wiele innych ról.
Pierce Brosnan /Karwai Tang/WireImage /Getty Images

Pierce Brosnan urodził się w Navan w Irlandii. Po ucieczce z domu w wieku kilkunastu lat, występował w cyrku jako... połykacz ognia. Następnie grał w teatrze, by w końcu zadebiutować na ekranie w doskonale przyjętym brytyjskim filmie gangsterskim "Długi Wielki Piątek" (1981).

Rok później zwrócił na siebie uwagę pełną wdzięku rolą wysublimowanego, często niekompetentnego oszusta, a jednocześnie prywatnego detektywa Remingtona Steele'a w serialu sieci NBC.

Aktorskim idolem Brosnana jest Cary Grant. "Kiedy dowiedziałem się, że dostałem rolę w serialu 'Detektyw Remington Steele', zacząłem obsesyjnie oglądać filmy z jego udziałem. Próbowałem naśladować jego sposób grania" - wyznał po latach.

Reklama

Następnie Brosnana oglądaliśmy w wielu telewizyjnych programach, serialach i filmach. Ważne miejsce w jego filmografii zajmuje rola rosyjskiego agenta w "Czwartym protokole" (1987), którą zagrał po zakończeniu przygody z serialem "Detektyw Remington Steele".

Finansowy sukces i rozpoznawalność nadeszły wraz z filmem science fiction "Kosiarz umysłów" (1992). Popularność zapewniła mu też rola Stu w komedii "Pani Doubtfire" (1993), u boku Robina Williamsa.

"Wspaniale jest grać główne role - przyznaje aktor - ale muszę szukać ofert, które będą dla mnie wyzwaniem. Dzięki 'Detektywowi Remington Steele' trafiłem do amerykańskich domów. A wraz z rolą Bonda spłynął na mnie cały ten splendor, który przyniósł mi jednocześnie sławę w pełnym znaczeniu tego słowa".

Brosnan zastąpił w roli Agenta 007 Timothy'ego Daltona. Pierwszym filmem, w którym zagrał Bonda, było "Goldeneye" (1995) Na ekranie partnerowała mu m.in. Izabella Scorupco.

Później wcielił się w słynnego szpiega jeszcze trzykrotnie: w "Jutro nie umiera nigdy" (1997), "Świat to za mało" (1999) i "Śmierć nadejdzie jutro" (2002). Swoja grą ujął krytyków - a nawet tych fanów Bonda, którzy nigdy nie doszli do siebie po tym, jak Sean Connery porzucił skórę 007.

Brosnan spodziewał się, że jego przygoda z serią zamknie się okrągłą liczbą pięciu filmów, a on sam z wdziękiem pożegna się wówczas z kultową rolą. Producenci postanowili jednak, że w "Casino Royal" (2006) zagra już Daniel Craig, wówczas niespełna czterdziestoletni. 52-letni Brosnan przyjął tę wiadomość ze zdumieniem, a potem... pogodził się z rzeczywistością.

Tuż po zakończeniu przygody z Bondem artysta zagrał główną rolę w filmie "Krawiec z Panamy" Johna Boormana, gdzie wcielił się w postać brytyjskiego szpiega - uwodzicielskiego Andy'ego Osnarda, który wypędzony zostaje na tytułowe Karaiby.

"Nakręciłem cztery filmy w 'tropikach' i Panama nie była dla mnie czymś zupełnie nieznanym" - mówił Brosnan. - "Niezwykła egzotyka, piękne kobiety, korupcja, handel narkotykami, to wszystko tworzy tu niezwykłą mieszankę".

Z kolei w "Weselu w Sorrento" Susanne Bier Brosnan wcielił się w Philipa, zamieszkałego w Danii Anglika, który przed wielu laty stracił żonę na skutek nieszczęśliwego wypadku. Upływ czasu nie zagoił jego ran - ale oto w drodze na wesele swojego syna, które ma odbyć się we włoskim Sorrento, Philip spotyka Idę (Trine Dyrholm), matkę swojej przyszłej synowej. Okoliczności nie są sprzyjające: Ida wjeżdża w jego samochód. Jest rozkojarzona, i nic w tym dziwnego - niedawno odkryła, że jej mąż ma kochankę, a na domiar złego zmaga się z nowotworem, przez który wycięto jej kawałek piersi.

Mogłoby się wydawać, że ten ostatni wątek niewiele ma wspólnego z komedią romantyczną jako gatunkiem. Zdaniem Brosnana, duńska reżyserka uderzyła tutaj jednak we właściwy ton.

Brosnan nie był zaskoczony, że zaproponowano mu rolę Philipa: "Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało. Wiele lat temu choroba nowotworowa odebrała mi moją żonę, dlatego ta historia miała dla mnie szczególny wydźwięk".

Pierwsza żona aktora, Cassandra Harris, zmarła na raka jajnika w 1991 roku, w wieku 43 lat. Po jej śmierci Pierce przez długi czas samotnie wychowywał ich syna, Seana, który miał zaledwie osiem lat, kiedy stracił matkę. Opiekował się również dziećmi Cassandry z jej poprzedniego małżeństwa - Charlotte (zmarła w 2013 roku, tak jak matka na raka jajnika) i Christopherem - które zaadoptował po śmierci ich biologicznego ojca w 1986 roku.

"Musiałem być silny dla dzieci, ale takie rzeczy zostawiają w psychice trwały ślad i sprawiają, że przewartościowujesz swoje życie. Pozwalają zrozumieć, co jest ważne, a co kompletnie nieistotne" - przyznał w jednym wywiadów. "Byłem przekonany, że prawdziwe uczucie zdarza się raz. Jednak los sprawił, że wiem, co znaczy być wdowcem i co znaczy znaleźć nową miłość" - dodawał.

Trzy lata po śmierci żony Brosnan poznał Keely Shaye Smith. Atrakcyjna, młodsza o 10 lat dziennikarka kanału telewizyjnego E! Entertainment, umówiła się z nim na wywiad. Od razu między nimi zaiskrzyło. "Była kobietą, z którą chciało mi się rozmawiać. Pierwszą od bardzo długiego czasu. Dzięki Keely na nowo odkryłem szczęście" - wspominał Brosnan.

W 1997 roku przyszedł na świat ich pierwszy syn, Dylan Thomas. W lutym 2001 r. urodził się Paris Beckett, a pół roku później aktor i dziennikarka wzięli ślub.

To w tamtym czasie pojawiły się pierwsze krytyczne komentarze pod adresem wybranki Brosnana. Wszystko dlatego, że po urodzeniu dzieci mocno przybrała na wadze. "Ona waży z 90 kg!", "Kobieto, przestań jeść hamburgery, idź na siłownię" - apelowali złośliwi internauci. "Ten związek nie ma szans. On na pewno ją zostawi!" - wyrokowały bulwarówki.

Takie głosy pojawiają się niemal za każdym razem, gdy para pojawi się publicznie. Brukowa prasa zapewnia, że aktor w końcu zostawi żonę i znajdzie sobie młodszą i szczuplejszą partnerkę. Brosnan i Smith zdają się jednak zupełnie nie przejmować tymi komentarzami. Zakochani od niemal trzydziestu lat wciąż są razem.

W 2018 roku Brosnan pojawił się w sequelu hitu sprzed 10 lat  - musicalu "Mamma Mia!". Dekadę temu aktor był wystraszony wizją tańczenia i śpiewania na ekranie. "Trochę mnie to przerażało. Chyba nigdy tak bardzo nie denerwowałem się rolą. Ostatecznie poddałem się temu doświadczeniu i wspaniale się bawiłem"  - opowiadał o przygotowaniach do roli. 

W ostatnich latach artysta pojawiał się w mniej udanych produkcjach. Wystąpił w thrillerze "Sieć podejrzeń" (2018), filmie akcji "Ostateczna rozgrywka" (2018), komedii kryminalnej "Elita złodziei" (2019), musicalu fantasy "Kopciuszek" (2021), horrorze "Fałszywy traf" (2021) i przygodowej "Córce króla" (2022), ale żaden z tytułów nie odniósł sukcesu.

Nieco lepiej oceniany był występ aktora w hicie Netfliksa "Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga", który otrzymał nawet nominację do Oscara.

Brosnan spróbował również swoich sił w kinie superbohaterskim. Pojawił się w roli doktora Fate'a w widowiskowej produkcji "Black Adam" (2022), której gwiazdą był Dwayne Johnson.

Rozmawiając z dziennikiem "USA Today", Irlandczyk zdradził na co warto zwrócić uwagę, gdy jego postać pojawia się na ekranie. "Nosiłem własną obrączkę, czego nigdy nie robię. Nosiłem też swój własny zegarek, który dała mi moja żona, Keely. Widnieje na nim napis 'Czas leci na skrzydłach miłości'. To są osobiste talizmany, w które wyposażyłem graną przez siebie postać" - wyjawił.

Co ciekawe, gwiazdor mógł zagrać superbohatera już pod koniec lat 80. XX wieku, gdy ubiegał się o rolę Batmana w filmie Tima Burtona. Brosnan przypuszcza jednak, że sam jest sobie winien, że nie dostał wtedy angażu. "Pamiętam, że powiedziałem wtedy coś głupiego do Tima Burtona. Rzuciłem do niego: 'Wiesz, zupełnie nie rozumiem mężczyzn, którzy zakładają majtki na spodnie'" - zdradził, goszcząc w programie Jimmy'ego Fallona. Główną rolę otrzymał wtedy - najwyraźniej stroniący od żartów - Michael Keaton.

Jak z perspektywy lat ocenia 70-latek swoją karierę? "Widzę człowieka, który dobrze przeżył życie, i miał to szczęście, że znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Teraz skupiam się na tym, by nadążać za rzeczywistością. Muszę też radzić sobie ze skutkami upływu czasu i tym, że moje ciało powoli traci dawną sprawność" - wyjawił w rozmowie z dziennikarką "New York Timesa".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pierce Brosnan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy