Reklama

Pier Paolo Pasolini: Czy skandalista kina zaaranżował własną śmierć?

Ciało znaleziono nad ranem w niedzielę 2 listopada 1975 r. w podrzymskiej Ostii niedaleko plaży, w miejscu, które wyglądało jak wysypisko śmieci. Złamania, rany na głowie i tułowiu oraz rozległe uszkodzenia organów wewnętrznych nie pozostawiały wątpliwości, że mężczyzna zginął okrutną śmiercią.

Ciało znaleziono nad ranem w niedzielę 2 listopada 1975 r. w podrzymskiej Ostii niedaleko plaży, w miejscu, które wyglądało jak wysypisko śmieci. Złamania, rany na głowie i tułowiu oraz rozległe uszkodzenia organów wewnętrznych nie pozostawiały wątpliwości, że mężczyzna zginął okrutną śmiercią.
Pier Paolo Pasolini /Evening Standard / Hulton Archive /Getty Images

W ciągu dnia informację o tej tragedii podały wszystkie włoskie media i większość światowych serwisów informacyjnych, jako że ofiara była bardzo znaną osobą. Pier Paolo Pasolini, reżyser, poeta, intelektualista i obrazoburca. Ktoś, kto z pewnością miał wielu wrogów.

Na miejscu zbrodni pojawiają się przyjaciele zmarłego: dziennikarka Oriana Fallaci, reżyser Michelangelo Antonioni i pisarz Alberto Moravia. Policjanci powiadamiają mieszkającą w Rzymie najbliższą reżyserowi osobę, jego matkę Susannę. Kilka lat wcześniej Pasolini powierzył jej rolę Marii stojącej pod krzyżem w jednym ze swoich najsłynniejszych filmów - "Ewangelii według świętego Mateusza".

W nocy z 1 na 2 listopada policja w Rzymie zatrzymała kierującego alfą romeo 17-latka Giuseppe Pelosiego, pseudonim Rana (Żaba). Bez trudu ustalono, że samochód jest kradziony. "Masz pecha - mówią karabinierzy - bo alfa należy do bardzo znanej osoby". Pelosi przyznaje się do kradzieży i trafia do celi. Tam staje się bardziej rozmowny i chwali się współwięźniom, że zamordował człowieka.

Reklama

Nie miał wątpliwości, że chodzi o seks

Giuseppe Pelosi podczas przesłuchania tak przedstawił przebieg wydarzeń: szczupły mężczyzna około pięćdziesiątki, w okularach, podjechał alfą romeo pod dworzec Termini, gdzie Pelosi stał z przyjaciółmi. Zaprosił go na kolację. Konkretna propozycja nie padła, jednak Pelosi nie miał wątpliwości, że chodzi o seks. Pojechali do Ostii, w miejsce, które mężczyzna musiał dobrze znać. Doszło do szamotaniny.

Pelosi twierdził, że to Pasolini był napastnikiem, a on się bronił. Gdy zorientował się, że chyba zabił człowieka, wsiadł do jego samochodu i uciekł w kierunku Rzymu. Ta wersja dla wielu była wystarczająca, bo pasowała do stylu życia Pasoliniego.

Tuż po wojnie jako dwudziestokilkulatek musiał uciekać z miasteczka Casara, gdzie był nauczycielem, gdy proboszcz dowiedział się, że utrzymywał kontakty seksualne z jednym z uczniów. Po przeprowadzce do Rzymu reżyser wielokrotnie krążył nocami po ulicach, szukając okazji do szybkiego seksu z poznanymi przygodnie mężczyznami. Zdarzało się, że został w trakcie tych eskapad pobity. Za niemoralność usunięto go z Włoskiej Partii Komunistycznej. Za szerzenie zgorszenia publicznego w swoich filmach wielokrotnie stawał przed sądem - choć w latach 90. Watykan włączy jego "Ewangelię według świętego Mateusza" do kanonu najwybitniejszych filmów religijnych w dziejach kina. 

Pięć lat przed śmiercią Pasolini opisał wizję własnej śmierci. Miała ona niepokojąco wiele wspólnego z tym, co policjanci zobaczyli na miejscu zbrodni. Przyjaciele reżysera sugerowali, że artysta mógł mieć dosyć życia i sam zainscenizował swoje odejście... Przywoływano fragment jego wypowiedzi sprzed kilku lat: "Dopóki żyjemy, brakuje nam sensu. Śmierć dokonuje błyskawicznego montażu naszego życia, czyli wybiera jego najbardziej znaczące momenty. Tylko dzięki śmierci życie pozwala nam się wyrazić". Czyż morderstwo w Ostii nie stanowiło idealnego dopełnienia tych słów?

Sędziowie po szybkim procesie skazali Giuseppe Pelosiego na dziewięć lat więzienia. Po odsiedzeniu siedmiu lat mężczyzna wyszedł na wolność. Do więzienia wracał jeszcze kilkakrotnie za kradzieże i rozbój.

Wersja Pelosiego od początku budziła jednak wątpliwości. Na jego ubraniu nie znaleziono śladów krwi, a pod paznokciami nie stwierdzono śladów naskórka ofiary. W samochodzie był za to sweter, który nie należał ani do mordercy, ani do ofiary. Na miejscu zbrodni policja znalazła ślady innych osób.

Kim byli dwaj pozostali mordercy?

Jeszcze w czasie trwania procesu Oriana Fallaci, najsłynniejsza włoska dziennikarka, znana z rozmów z możnymi tego świata, dotarła do świadka, który przedstawił odmienny przebieg wydarzeń. Mężczyzna spędzał w Ostii noc z kochanką i widział, jak do sąsiedniego baraku przyjechało czterech mężczyzn. Wśród nich byli Pasolini i Pelosi.

Weszli do środka, po pewnym czasie doszło do kłótni. Któryś z nich nazwał Pasoliniego "wstrętną świnią", po czym zaczęli go bić deską i łańcuchami. Na koniec jeden z nich wsiadł do alfy i dwukrotnie przejechał leżącego bez ruchu mężczyznę. Potem odjechali na motocyklu. Pelosi krzyknął za nimi: "Zostawiacie mnie tutaj samego!". A potem wsiadł do alfy ofiary i również odjechał.

Oriana Fallaci, powołując się na tajemnicę dziennikarską, nigdy nie ujawniła nazwiska świadka. W latach 90. przyjaciele Pasoliniego doprowadzili do wznowienia śledztwa w sprawie jego śmierci, jednak po pewnym czasie prokuratura umorzyła je, uznając, że nie ma nowych okoliczności w tej sprawie. Niespodziewanie w 2005 r., 30 lat po śmierci reżysera, Giuseppe Pelosi postanowił przerwać milczenie i opowiedział przed kamerami telewizji RAI inną wersję wydarzeń. 

Tym razem przyznał, że poza nim w zdarzeniach feralnej nocy z 1 na 2 listopada 1975 r. uczestniczyło jeszcze dwóch mężczyzn, których nie znał. Mówili z wyraźnym południowym akcentem i to oni dokonali morderstwa. Mafia? Pelosi miał być kozłem ofiarnym i milczeć. Na pytanie, dlaczego zdecydował się mówić, odparł, że mordercy zagrozili, że jeśli piśnie słowo, zabiją jego rodziców. W 2005 r. rodzice Pelosiego już nie żyli.

Kilka godzin przed śmiercią Pier Paolo Pasolini udzielił wywiadu Furio Colombo, redaktorowi naczelnemu komunistycznego dziennika "L’Unita". "Jakie to śmieszne, że w chwili, kiedy my sobie tutaj rozmawiamy, ktoś myśli, jak nas załatwić" - powiedział w pewnym momencie. Reżyser zaproponował także tytuł wywiadu. Brzmiał proroczo: "Wszyscy jesteśmy zagrożeni".

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Pier Paolo Pasolini
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy