Reklama

Piękne kobiety i muskuły

Szybkie samochody, piękne kobiety, silni mężczyźni - czy "Transporter 3" doścignie pierwowzór? To jednak nie jedyna premiera tego tygodnia.

"TRANSPORTER 3"

"Istota Transportera - efekciarskiej bajki o dobrym macho w złym świecie - się nie zmienia: samochód szosuje zwinnie niczym baletnica, Frank co chwilę rozprawia się z tłumem przeciwników, ale najmniejsze zadrapanie mu nie grozi, wybuchy są, techniczne nowinki również, pseudointeligenckie dyrdymały takoż. Jednak największa chwała Stathamowi za cierpliwość: wobec grającej jak w szkolnym teatrzyku partnerki, a zwłaszcza wobec coraz bardziej zjadających własny ogon twórców. Krzywda mu się jednak nie stanie: przeżył trzy Transportery, przeżyje i kolejne".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

Reklama

"Transporter 3 to kolejna produkcja ze stajni Luca Bessona. Trudno powiedzieć czy udana (film wchodzi na ekrany polskich kin bez pokazu prasowego). prawo serii wskazuje, że nie bardzo - pierwszy Transporter był co prawda dość udany, ale drugi był już bladym cieniem pierwowzoru. łatwo natomiast przewidzieć, że nie chodzi tu w ogóle o fabułę, ale przede wszystkim o szybkie pościgi samochodowe, gwałtowne strzelaniny, piękne kobiety i mięśnie Stathama".
Jakub Demiańczuk, "Dziennik"


"MILCZENIE LORNY"

"W Milczeniu... bracia [Dardenne] opuścili swoje rodzinne Seraign (na rzecz większego, ale też mało urokliwego Liege), swoją bohaterką uczynili cudzoziemkę (a nie zagubionych rodaków, jak wcześniej), ich kamera nie trzyma się blisko postaci, ale poza tym podstawowe elementy ich stylu pozostały niezmienne. Opowiadają niespiesznie statycznymi kadrami historię z życia (lub z gazety) wziętą, w której quasi-sensacyjny wątek opleciony zostaje wokół ważnego moralnego dylematu. Nie jest to może w ich dorobku dzieło najwybitniejsze (i, ostrzegam, nastroju nie poprawia), ale jeśli ktoś w kinie nie chce się żywić jedynie popcornem, wybrać się powinien".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"

"Cisza Milczenia Lorny kryje w sobie ciężar tysięcy niewypowiedzianych słów, oskarżeń, szyderstw i lamentów. Nie wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć. Zbyt wiele zwyczajnego życia mieści się w tym nadzwyczajnym filmie. Bracia Luc i Jean-Pierre Dardenne nigdy jeszcze nie byli tak blisko stylistyki kina Roberta Bressona. Ich praca z aktorem i operatorem kamery polegała tym razem głównie na ograniczaniu: słów, dialogów, gotowych tez. ".
Łukasz Maciejewski, "Dziennik"


"GOMORRA"

"Dobre przyjęcie Gomorry w Cannes, zdobycie Europejskiej Nagrody Filmowej nie wynika oczywiście tylko z dobrego czarnego PR-u, ale wydają się te laury nieco jednak na wyrost. Bo pozująca na dokument, rozlazła narracja w końcu jednak nuży, w połowie filmu wiadomo, co i dla kogo musi skończyć się źle, a kto ma szansę ocalić skórę, bo że zarobią i tak tylko ci na szczycie mafijnej hierarchii i będą się szczycić, że pracują nad uczynieniem z Włoch gospodarczej potęgi, wiadomo przecież od początku. Dobrze zrobiona ta Gomorra, ale pozostaje na zło dziwnie obojętna, zabiera na wycieczkę po piekle, ale nie do końca udaje jej się przekonać, że sodoma i gomora są tuż obok i bezpośrednio nas dotyczą".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"

"Ekranizacja słynnej, reportażowej książki Roberta Saviano opisującej funkcjonowanie camorry, mafijnej organizacji kontrolującej Neapol i okolice, ale sięgającej swoimi wpływami ekonomicznymi daleko poza Włochy. (...) Wątki [filmu] przeplatają się, tworząc całość przerażająco realistyczną i niesłychanie autentyczną (film ogląda się jak dokument), ale też oddramatyzowaną i chwilami nużącą. I niezbyt też czytelną. Ja miałem to szczęście, że film oglądałem już po lekturze książki, ale widz pozbawiony takiego wprowadzenia może mieć duże kłopoty z rozpoznaniem sensu niektórych scen (zwłaszcza gdy zaczyna się wojna wewnątrz mafii, łatwo się pogubić). Także miłośnicy lazurowego nieba nad słoneczną Italią niech zostaną lepiej w domu, bo mogą doznać ostrego szoku estetycznego. Komu jednak podoba się brutalna prawda, niech idzie".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"


"SPOTKANIE"

"Niestety, nie obywa się tu bez finałowych zbliżeń na amerykańską flagę i wykrzyczenia dziejowych niesprawiedliwości szeregowemu urzędnikowi więzienia dla nielegalnych imigrantów, ale trącąca kiczem końcówka na szczęście nie odbiera Spotkaniu siły. Thomas McCarthy ma bowiem wielki talent do obserwowania marginesu życia i dar przejmującego opisywania go".
Magdalena Michalska, "Dziennik"

"Film jest spokojny, wyważony, niepopadający w nadmierny sentymentalizm i zrobiony z dużym wyczuciem - sceny, w których Walter, ubrany w garnitur i krawat, wali w bęben w towarzystwie Murzynów, graniczą ze śmiesznością, ale jej nie przekraczają. Równocześnie jednak wydaje się trochę naiwny i ilustracyjny, metamorfoza Waltera następuje za szybko i za łatwo, a zakończenie - szczęśliwie niehollywoodzkie - zostawia pewien niedosyt. Dobre kino, ale wyżej stawiam poprzedni, debiutancki film McCarthy'ego, Dróżnik.
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"


"DZIEŃ, W KTÓRYM ZATRZYMAŁA SIĘ ZIEMIA"

"Miało być głośniej, potężniej i bardziej dosłownie niż w pierwowzorze - i jest. Jest też, niestety, śmiesznie, gdzie powinno być strasznie, infantylnie i nudno. Ale najbardziej żal odtwórców głównych ról, którzy tak się w pompatyczno-łzawej stylistyce potracili, że na aktorstwo nie zostało już miejsca. Aż przykro patrzeć na Jennifer Connelly, gdy ze łzami w oczach błaga o ratunek dla Ziemi. Aż trudno uwierzyć, że Reeves nie jest robotem, choć akurat w jego przypadku minimalizm środków - chce się wierzyć - może być aktorską manifestacją: na więcej wysiłku to dzieło nie zasługuje. Na siłę można oczywiście potraktować Dzień... jako kolejny film atakujący nie tyle ziemskie, ile amerykańskie imperialne zapędy. Ale uzasadnienie wydania tylu milionów dolarów to raczej kiepskie".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

"Nowa wersja klasycznego filmu science fiction z 1951 roku nie tylko nie dorównuje oryginałowi, ale jest także kolejnym dowodem, że kino popularne made in Hollywood dawno zjadło własny ogon. (...) najlepsze w Dniu... są nawiązania do oryginału, (...) spore wrażenie robi też jednostajnie posępny klimat filmu. Gorzej, gdy Derrickson zabiera się za filozofowanie. Rodzaj ludzki jako najgorsze, co mogło przytrafić się Ziemi? Wojny i skażenie środowiska sprawiają, że sami zniszczymy siebie jako gatunek? Też mi odkrycie".
Jakub Demiańczuk, "Dziennik"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jedyna | dziennik | Gazeta Wyborcza | szybkie samochody | film | piękne kobiety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy