Paweł Deląg w jeden dzień stracił miliony widzów! Co się stało?
Paweł Deląg świętuje w niedzielę 30-lecie kariery scenicznej. Aktor zadebiutował w roli zbójnika Łamagi w spektaklu "Na szkle malowane" Ernesta Brylla w reżyserii Krystyny Jandy na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie. W tym samym roku wystąpił także w "LIście Schindlera" Stevena Spielberega.
Mimo iż kojarzony jest głównie z występów przed kamerą, w początkach kariery Paweł Deląg występował gościnnie w warszawskich teatrach: Powszechnym (1993), Na Woli (1995), Sceny Prezentacje (1994) oraz Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach (1993). W latach 1995-97 grał zaś we wrocławskim Teatrze Współczesnym.
Po latach wystąpił na scenie teatru IMKA w spektaklu "Być jak Elizabeth Taylor", w którym tytułową rolę grała Małgorzata Foremniak. Deląg wcielił się w Richarda Burtona. Aktora oglądaliśmy także na deskach krakowskiej Łaźni Nowej w sztuce Stanisława Ignacego Witkiewicza "Maciej Korbowa i Bellatrix" w reżyserii Krystiana Lupy.
Paweł Deląg zadebiutował na kinowym ekranie w epizodycznej roli serbskiego uchodźcy w "Liście Schindlera" (1993). W kolejnych latach zagrał w wielu znanych polskich filmach, m.in. w kontrowersyjnej "Szamance" Andrzeja Żuławskiego i kultowym "Kilerze" Juliusza Machulskiego.
W połowie lat 90. Deląg należał do gangu "Młodych wilków" - bohaterów młodzieżowego kryminału Jarosława Żamojdy. Wcielił się w nim w postać "Biedrony". Aktor wystąpił w dwóch filmach serii: "Młode wilki" (1995) oraz "Młode wilki 1/2" (1997). W następnych latach aktora oglądaliśmy u boku Agnieszki Wagner w melodramacie Radosława Piwowarskiego "Ciemna strona Wenus", pojawił się również na ekranie w "Złocie dezerterów" Janusza Majewskiego (jako Witold "Kmicic") oraz w komedii "Chłopaki nie płaczą".
Przełomowym momentem jego kariery była kreacja Marka Winicjusza w "Quo Vadis" (2001) Jerzego Kawalerowicza. "Ten film pomógł mi poza granicami kraju" - twierdzi dziś Deląg, który ma na koncie występy w rosyjskich i francuskich produkcjach.
W 2006 roku aktor wcielił się w ekranowego partnera "polskiej Bridget Jones" (Grażyna Wolszczak) w ekranizacji powieści Katarzyny Grocholi "Ja wam pokażę!". "Mimo że film jest komedią romantyczną, moją postać postanowiłem pozbawić komicznego wyrazu. Adam to przede wszystkim kochający facet, który jest w stanie wiele Judycie wybaczyć, jest cierpliwy w swojej miłości, tolerancyjny. To dojrzały mężczyzna. Trochę taki romantyczny bohater" - tak aktor charakteryzował swą postać.
Popularność "Ja wam pokażę!" sprawiła, że aktor otrzymał propozycję występu w serialu "Na dobre i na złe" (rola chirurga plastycznego Drzewieckiego). O wiele ciekawszym aktorskim wyzwaniem był jednak udział w historycznej produkcji "Tajemnica twierdzy szyfrów" (2007) na podstawie scenariusza Bogusława Wołoszańskiego (postać komandora Howarda Compaigne'a).
Paweł Deląg przyznaje, że w pewnym okresie swojej kariery nie otrzymywał zbyt wielu propozycji. "Punktem zwrotnym było postrzeganie mnie przez media i wepchnięcie przez producentów do szuflady. Miałem wrażenie, że ktoś robi ze mnie wielbłąda" - przyznawał Deląg. "Dla aktora jest bardzo ważne, w jaki sposób współgra wizerunek publiczny z rolami, jakie przyjmuje, i często jedno ma wpływ na drugie. To niezwykle delikatna materia i łatwo możemy stracić twarz, albo można nam dorysować gębę. Np. polskie media piszą uparcie: amant. Z takiego sformułowania wyziera nuda i ograniczenie zawodowe. Poza tym nie uczestniczę w życiu towarzyskim, nie bywam na ściankach, nie bawi mnie to" - dodaje aktor.
W ostatnich latach aktora regularnie oglądamy na srebrnym ekranie. Lista serialowych produkcji, w których brał udział, jest dość imponująca: "Przystań", "Dom nad Rozlewiskiem", "Barwy szczęścia", "Apetyt na życie", "Komisarz Alex", "Ojciec Mateusz", "Nie rób scen", "M jak miłość (na zdjęciu) - to tylko najważniejsze z tytułów.
Od pewnego czasu Deląg z powodzeniem występuje także za granicą. We włosko-francuskiej produkcji "Kierunek: Rzym" wcielił się w Marka Aureliusza, oglądaliśmy go także jako średniowiecznego mnicha w rosyjskiej superprodukcji "Wiking", z kolei w "Kluczu Salamandry" ekranowy czas dzielił z Rutgerem Hauerem i Michaelem Madsenem.
Paweł Deląg twierdzi, że za granicą spotyka się z większym szacunkiem do swojej pracy niż w Polsce. "W Polsce mamy problem z tym, że jeśli ktoś się wyróżnia, to na wszelki wypadek sprowadza się go do parteru. A w innych krajach są obszary prywatne, których dziennikarze nie tykają. We Francji czy Rosji jest jednak więcej szacunku dla artystów" - uważa aktor. "Kiedy podchodzi do mnie fan z Polski po autograf, to czasami wygląda to tak: 'E, Deląg, podpisz!'. Choć w ostatnich latach coś się zmieniało, szczególnie teraz to widzę. I Polska wypiękniała i ludzie też, jest więcej uprzejmości i życzliwości, ale gdzieś tam cały czas dyszy potwór chamstwa. A za granicą częściej ludzie są uprzejmi. Oczywiście nie można generalizować, ale tak jest" - dodaje Deląg.
"Decyzja była błyskawiczna i ostateczna. Patrząc na to od strony etycznej i moralnej, nie widzę możliwości jej zmiany. Mamy do czynienia z absolutnym złem, agresją, wojną, zabijaniem ludzi, gwałceniem ludzi" - mówił Deląg w programie Agnieszki Gozdyry "Debata dnia".
W rozmowie z Bartoszem Czartoryskim (Wp.pl) Deląg przyznał, że decyzja o rezygnacji z występów w rosyjskich serialach i filmach oznaczała dla niego "utratę wielu milionów widzów".
"Żal mi tej swoistej więzi z ludźmi z tamtego regionu, bo na pewno w jakiś sposób lata spędzone na planach produkcji wschodnich coś wniosły w moje życie. Była to jednak dla mnie kwestia moralna, etyczna. Istnieją pewne granice. Jeśli ktoś przychodzi w nocy i morduje na moich oczach sąsiada, to nie mogę udawać, że tego nie widzę. I nie wystarczy tylko krzyczeć 'Morderca!'. Bandytę trzeba odizolować, obezwładnić i wysłać na resocjalizację" - powiedział Deląg.
I podkreślił, że jako artysta nie zamierza pozostać bezczynny. Efektem jest wyreżyserowanie jednego odcinka serialu dokumentalnego "Human to Human", który można obejrzeć na platformie Viaplay.
"Zrobiłem to, co umiem najlepiej, czyli opowiedziałem historię. Zwróciłem się do jednej stacji, do drugiej, do platform streamingowych. Zainteresowanie wykazało Viaplay i decyzje zapadły dość szybko. Przyszedłem do nich z gotowym pomysłem na godzinny dokument, poświęcony dzieciom, które znalazły się w Polsce, oraz ich matkom. To ich oczami chciałem opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, o wojnie, o tym, co przeszły całe rodziny" - mówi Deląg w rozmowie z Wp.pl.
Zdradził też, że pracuje też nad projektem rozgrywającego się XVII wieku filmu kostiumowego.
"'Renegaci', bo taki tytuł nosi ten film, nawiązuje do słowiańskiej mitologii, traktuje o poszukiwaniu odpowiedzi, od czego się to wszystko zaczęło i jaka jest istota dobra i zła. I o poszukiwaniu przez młodego człowieka jego własnej tożsamości" - ujawnia Deląg.
"Mam potrzebę opowiedzenia o tym, jak mnie dotyka świat, jak mnie dotyka rzeczywistość, jak we mnie ona dźwięczy. Z nadzieją, że będzie to ciekawe dla widza" - zapewnia artysta.
Paweł Deląg ma już na koncie reżyserię 30-minutowego filmu "Pani Basia" (2021). Jest to opowieść o chorej na nowotwór płuc emerytowanej nauczycielce języka polskiego. W 2019 roku aktor zadebiutował jako reżyser fabularyzowanym dokumentem "Zrodzeni do szabli", opowiadającym historię młodego szlachcica i rycerza Błażeja Wronowskiego.