Patricia Arquette kończy 55 lat. Często gra dziwaczne i upiorne kobiety
"Często gram dziwaczne, trochę upiorne kobiety i muszę przyznać, że to świetna zabawa" - przyznaje obchodząca 55. urodziny Patricia Arquette, laureatka Złotych Globów za role w serialach "Ucieczka z Dannemory" i "The Act", w których oglądaliśmy ją w zaskakujących ekranowych metamorfozach. Gwiazda nie boi się oszpecić i postarzyć na potrzeby ról, ale jeśli chodzi o własny wygląd, nie wyklucza odmładzającej operacji. "To moja twarz, więc jeśli jutro zdecyduję się na lifting, po prostu go zrobię" - przyznała w jednym z wywiadów.
Patricia Arquette ma czworo rodzeństwa. Rosanna, David, Richmond i Alexis (właściwie Robert) również związali swoje życie ze sceną i aktorstwem, podobnie zresztą jak ich ojciec i dziadek. Dzieciństwo spędzili w artystycznej komunie, z której Patricia uciekła jako nastolatka, by zamieszkać ze starszą o niecałe dziesięć lat Rosanną. Chociaż ta ostatnia była już wtedy uznaną aktorką, dziś to właśnie Patricia jest najbardziej rozpoznawalną i zawodowo aktywną przedstawicielką słynnego aktorskiego klanu.
Patricia Arquette zadebiutowała na ekranie w 1987 roku w trzeciej części "Koszmaru z ulicy Wiązów" ("Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów"). Wkrótce zaczęła dostawać kolejne propozycje. Znamy ją m.in. z "Indiańskiego biegacza", "Prawdziwego romansu", "Ucieczki z Rangunu", "Eda Wooda", "Zagubionej autostrady", "Igraszek z losem" czy "Wojny plemników".
Ostatnimi czasy największe sukcesy Arquette odnosi jednak w telewizji. Przez siedem sezonów (2005-2011) była gwiazdą serialu "Medium", w którym grała kobietę wykorzystującą swój dar nawiązywania kontaktu z duszami zmarłych w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Następnie dołączyła do obsady głośnego "Zakazanego imperium", wcielając się w Sally Wheet, obdarzoną nieprzeciętnym temperamentem właścicielkę nielegalnego baru.
Jedynego w karierze Oscara Patricia Arquette otrzymała za rolę w kręconym na przestrzeni 12 lat filmie "Boyhood" Richarda Linklatera, w którym wcieliła się w rozwiedzioną mamę głównego bohatera (w tej roli Ellar Coltrane).
Plan reżysera zakładał, że przez kilkanaście lat cała ekipa będzie spotykać się raz do roku na planie filmowym, by w ciągu określonej liczby dni dokręcić kolejny fragment opowieści. Aktorzy - w tym córka Linklatera, Lorelei, grająca starszą siostrę Masona - dojrzewali więc razem ze swoimi postaciami. Arquette, która w czasie zdjęć występowała w serialu "Medium", swoje sceny do "Boyhood" dogrywała w weekendy.
"Jeśli przez 12 lat wcielasz się w rozwiedzioną matkę dwójki dzieci (w rzeczywistości też będąc rozwiedzioną matką dwójki dzieci), to taki projekt staje się zupełnie nowym aktorskim wyzwaniem, rzuconym wiarygodności, którą musisz osiągnąć w danej roli" - pisał "New York Times".
Patricii Arquette od początku jej kariery przyświecał jeden cel: być jak najbardziej autentyczną w swoich filmowych wcieleniach. To dlatego ucieszyła się, że będzie mogła ubogacić postać Olivii swoimi własnymi doświadczeniami.
"Chcieliśmy, żeby powstał z tego prawdziwy film o ludziach. Tutaj nie chodzi tylko o pokazanie, jak dorastają dzieci, co samo w sobie jest, oczywiście, niesamowite. Równie ważne jest dorastanie rodziców" - mówiła aktorka w rozmowie z "New York Timesem".
I dodawała, że chciał pokazać "macierzyństwo takim, jakie ono faktycznie jest, bez pudrowania". "Samotne rodzicielstwo jest trudne, jeśli to na tobie spoczywa większość obowiązków wychowawczych. Jest trudne także wtedy, kiedy nie powodzi ci się zbyt dobrze, i kiedy nie masz znikąd wsparcia. Moja bohaterka Oliwia stara się awansować w życiu tak, by mogła zapewnić swoim dzieciom lepszy los. To tak, jakby próbowała wnieść pod górę na plecach troje ludzi" - argumentowała Arquette.
W 2019 roku podczas 76. rozdania Złotych Globów Patricia Arquette otrzymała nagrodę za najlepszą rolę kobiecą w miniserialu lub filmie telewizyjnym. Artystka zaskoczyła wszystkich, gdy w jej mowie dziękczynnej pojawiło się kilka wulgaryzmów.
Wygrana Arquette była jedną z największych niespodzianek wieczoru. W jej kategorii za faworytkę uchodziła Amy Adams za rolę w "Ostrych przedmiotach".
Tymczasem nagroda powędrowała do odtwórczyni głównej roli w "Ucieczce z Dannemory", miniserialu telewizji Showtime.
Artystka wcieliła się w kobietę, która pomaga w ucieczce dwójki mężczyzn z nowojorskiego więzienia.
Podczas przemowy rozemocjonowana Arquette nawiązała do nakładki na zęby, która miała imitować krzywy zgryz jej bohaterki. Wtedy też zdarzyło jej się zakląć.
Transmitująca galę telewizja NBC ocenzurowała jej wypowiedź. Chwilę później, już za kulisami, Arquette wyraziła swój żal z zaistniałej sytuacji.
"Nie planowałam tego. To nie były zaplanowane bluzgi" - mówiła za kulisami. "Tak bardzo przepraszam... Ale nie zabierzecie mi nagrody, prawda?".
Rok później Arquette ponownie triumfowała na gali wręczenia Złotych Globów, tym razem za drugoplanową rolę toksycznej matki w serialu "The Act".