"Papusza": Pierwszy polski film w języku romskim
W czwartek, 15 listopada, mija dokładnie pięć lat od premiery "Papuszy" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego - pierwszego polskiego filmu w języku romskim. W tytułowej roli romskiej poetki zobaczyliśmy Jowitę Budnik.
"Papusza" to oparta na faktach dramatyczna historia Bronisławy Wajs, pierwszej romskiej poetki, która spisała swoje wiersze. To też historia spotkania poetów: Jerzy Ficowski dostrzegł jej wielki talent, zachęcił, aby zapisywała swoje utwory, i przetłumaczył je na język polski. W 1956 roku ukazał się pierwszy tomik poezji Bronisławy Wajs zatytułowany "Pieśni Papuszy". Nie byłoby to możliwe bez wstawiennictwa i pomocy trzeciego poety - Juliana Tuwima. "Gila" Papuszy (tak poetka nazywała swoje wiersze) trwale wzbogaciły polską kulturę o wgląd w cygańską duszę.
Historia Papuszy to autorski film historyczny. Obraz próbuje przybliżyć burzliwe życie poetki. Akcja rozpoczyna się w 1910 roku, a kończy w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wymagało to od realizatorów nie tylko troski o realia kilku epok, ale też rekonstrukcji całego, nieistniejącego już świata polskich Cyganów - odtworzenia taborów, budowy wozów, drobiazgowego przygotowania scenografii i charakteryzacji. Aby uświadomić sobie, jak ogromna była to praca, wystarczy wspomnieć, że twórcy do realizacji filmu przygotowywali się ponad 5 lat.
"Papusza" to pierwszy polski film w języku romskim.
"Nasz film to oparta na faktach opowieść o tym, jak losy dwóch wielkich poetów splotły się w dramatyczną opowieść o odwadze tworzenia i jej cenie. O cierpieniu, samotności i poświęceniu. O niespełnionej miłości, ale i o chwilach szczęścia" - mówili twórcy.
Opowieść o życiu romskiej poetki Bogusławy Wajs (Jowita Budnik) skomponowana jest z ciągu czarno-białych obrazów, będących nie tylko hołdem złożonym poezji, lecz również z niemal dokumentalną namacalnością odtwarzającą romski folklor - recenzent Interii pisał po premierowym pokazie filmu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Już sam początek filmu - "Papuszę" rozpoczyna ożywiona w komputerowej postprodukcji czarno-biała fotografia Kamieńca Podolskiego z 1910 roku - wyznacza reżyserską strategię wierności wobec etnograficznych faktów i antropologicznej szczerości przedstawianych wydarzeń. Kolejnym zabiegiem przydającym "Papuszy" autentyzmu jest użycie języka romskiego, niemal cały film Krazuów opowiadany jest "po romsku", stanowiąc językowe wyzwanie dla odtwórców głównych ról: Jowity Budnik, Antoniego Pawlickiego (poeta Jerzy Ficowski) oraz Zbigniewa Walerysia (mąż Papuszy). Ale największym osiągnięciem twórców filmu było zebranie na planie autentycznych Romów - jak przyznał Krauze, niektóre ze scen, na przykład romski sąd nad Papuszą, były realizowane "na żywioł"; społeczność romska otrzymała tylko wskazówki, jaki powinien być charakter danej sekwencji, jednak całość miała charakter paradokumentalnej improwizacji - notował Tomasz Bielenia.
Film Krazuów opowiadany jest w niespiesznym tempie, kolejne sceny przerywane są parusekundowymi wyciemnieniami ekranu, pełniącymi funkcję kinematograficznych znaków interpunkcyjnych. Seans "Papuszy" przypomina bowiem lekturę wiersza (może nawet białego) - tak jakby każde kolejne ujęcie było poetyckim wersem, osobnym wszechświatem, którego sens wybrzmiewa najlepiej w relacji z pozostałymi linijkami filmowego tekstu. Ascetyzm poetyckiego kina Krauzów dopełnia oszczędnie, lecz sugestywnie wykorzystana muzyka Jana Kantego Pawluśkiewicza ("Harfa Papuszy") oraz statyczne, pełne dystansu zdjęcia operatorskiego duetu Wojciech Staroń - Krzysztof Ptak (w "Papuszy" nie ma ani jednego zbliżenia!).
Mocna strona "Papuszy" pozostaje aktorstwo. Jowita Budnik w tytułowej roli tworzy wspaniałą, niemal niemą kreację ("Papusza" skonstruowana jest bowiem trochę w stylu kina niemego). Dramat jej postaci najwyraźniej objawia się bowiem w cierpiącej twarzy jej bohaterki. Krauzowie inteligentnie prowadzą tę postać także dzięki montażowemu zabiegowi zaburzenia chronologii ekranowych wydarzeń. Dzięki temu dramat Papuszy pozostaje odkrywaniem tajemnicy jej twarzy.
W kreacji Jowity Budnik zawiera się dyskretny urok tego filmu. Za fasadą prostoty skrywa się kawał tytanicznej pracy - jak przyznał Krzysztof Krazue aktorka nie tylko pracowała ponad pół roku nad opanowaniem języka romskiego, każdego dnia zdjęciowego spędzała też 6 (!) godzin w charakteryzatorni, by upodobnić się do swej bohaterki.
Ponadto Budnik musiała schudnąć do roli. W trakcie przygotować do "Papuszy" aktorka pozbyła się aż 18 kilogramów. - To był długoterminowy proces (...) Trenowałam sześć razy w tygodniu, więc było to przy okazji bardzo przyjemne i z korzyścią dla mojego ciała w ogóle. Niestety, po okresie przygotowań, kiedy już wróciłam do pracy, trudno było to kontynuować - aktorka mówiła w rozmowie z Interią.
Budnik wspiera w "Papuszy" Antoni Pawlicki w roli Jerzego Ficowskiego, młodego poety, który z powodów politycznych, chcąc uniknąć aresztowania, dołącza do taboru, by odkryć samorodny poetycki talent Bronisławy Wajs, jednak prawdziwym odkryciem filmu jest kreacja Zbigniewa Walerysia w roli męża Papuszy - Dionizego Wajsa. Jak przyznał Krzysztof Krazue, wiarygodność tej kreacji wykroczyła poza ramy ekranu - Zbigniew Waleryś zyskał w trakcie zdjęć także szacunek grających w "Papuszy" Romów, którzy stopniowo przyjmowali go za członka swej wspólnoty.
Aktor przyznał, że tak mocno wszedł w swoją postać, że w trakcie zdjęć łatwiej grało mu się po romsku niż wtedy, gdy miał do wypowiedzenia kwestie w języku polskim. Aby zniwelować teatralną dykcję (Waleryś jest przede wszystkim aktorem teatralnym, jego ekranowe role ograniczają się do epizodycznych występów), Krazue nakazał mu nawet wizytę u logopedy, którego zadaniem było zniszczenie teatralnych nawyków. Autentyzm efektu końcowego - porażający (jego szalony Dioznizy ma w sobie coś z karczmarza Taga z "Austerii" w wykonaniu Franciszka Pieczki).
"Papusza" otrzymała wiele wyróżnień na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jury doceniło charakteryzację Anny Nobel-Nobielskiej, muzykę Jana Kantego Pawluśkiewicza oraz drugoplanową kreację Zbigniewa Walerysia.