Reklama

Owen Wilson: Kto pomógł aktorowi po próbie samobójczej?

Nie jest tajemnicą, że w sierpniu 2007 roku Owen Wilson targnął się na swoje życie. W stanie ciężkim trafił wtedy do szpitala i po leczeniu psychiatrycznym dochodził do siebie w domu. W najnowszym wywiadzie zdradził, że ogromnym wsparciem w tamtym okresie był dla niego starszy brat Andrew.

Nie jest tajemnicą, że w sierpniu 2007 roku Owen Wilson targnął się na swoje życie. W stanie ciężkim trafił wtedy do szpitala i po leczeniu psychiatrycznym dochodził do siebie w domu. W najnowszym wywiadzie zdradził, że ogromnym wsparciem w tamtym okresie był dla niego starszy brat Andrew.
W tym samym roku, w którym podjął nieudaną samobójczą próbę, Owena Wislona oglądaliśmy w filmie "Pociąg do Darjeeling" /Fox Searchlight Pictures/courtesy Everett Collection /East News

W ostatnim numerze magazynu "Esquire" Owen Wilson wrócił wspomnieniami do tragicznych wydarzeń sprzed 14 lat. Zawód miłosny, jaki przeżył aktor po odejściu Kate Hudson, pchnął go do zażycia garści leków uspokajających i podcięcia sobie żył. Na szczęście znalazł go na czas młodszy brat Luke Wilson (również aktor) i wezwał pogotowie, a Owen w stanie bardzo ciężkim trafił na oddział intensywnej terapii. W szpitalu ustalono, że próba samobójcza była spowodowana m.in. depresją oraz uzależnieniem od narkotyków.

Owen Wilson: Pomógł mu brat

Gdy stan aktora się ustabilizował, został wypisany do domu, gdzie opiekował się nim starszy brat Andrew. I to jemu, jak przyznał Owen Wilson w wywiadzie, zawdzięcza to, że był w stanie się podnieść psychicznie i wrócić na plan filmowy. Andrew przeniósł się na jakiś czas do mieszkania Owena, budził brata każdego ranka i pisał mu prosty plan na cały dzień. "Robił to, aby życie wydawało mi się możliwe do opanowania. W pewnym momencie (dużo później) zobaczyłem, że to przyniosło efekty, były naprawdę dobre" - wspominał Wilson.

Reklama

Owen Wilson: Myśli samobójcze miewał już jako dziecko

Aktor wyznał w wywiadzie również, że walczył w przeszłości z depresją, a myśli o samobójczej śmierci miewał już jako dziecko: "Ten pomysł pojawił się w mojej głowie, gdy miałem około jedenastu lat". Aktor wspomniał również rozmowę, w której temat śmierci jako mały chłopiec poruszył ze swoim ojcem: "Pamiętam dokładnie moment, kiedy w domu powiedziałem: 'Myślę o śmierci' i zobaczyłem, jak mój tata odwrócił się i złapał za ramiona. Byłem zaskoczony tą reakcją. Ale kto wie, może właśnie dlatego to powiedziałem" - wyjaśnił Wilson.

Ze swoimi demonami gwiazdor mierzył się jeszcze wiele lat: "Czasami życie przypomina mi postać graną przez Toma Hardy'ego w 'Zjawie'. Jakiś koszmarny facet próbujący cię zabić, nawet jeśli zdobędziesz przewagę" - powiedział, a w dalszej części wywiadu zapewnił, że teraz ma dobry czas w swoim życiu i wreszcie czuje się doceniony: "Znalazłem szczęście, czuję się bardzo wdzięczny za różne rzeczy" - powiedział.

"Wiem, że wszystko może pójść w górę albo w dół, ale kiedy się wejdzie na jedną z tych wznoszących fal, trzeba unosić się na niej tak długo, jak się da..." - zakończył optymistycznie aktor.

Owen Wilson pracuje teraz nad rolą do familijnego filmu akcji "Secret Headquarters" ("Sekretna kwatera główna") w reżyserii Henry’ego Joosta i Ariela Schulmana. Niedawno aktor zakończył zdjęcia do komedii romantycznej "Marry Me", w której wystąpił razem z Jennifer Lopez i Sarah Silverman.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Owen Wilson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy