Ostatnie pożegnanie Witolda Pyrkosza
W Górze Kalwarii (Mazowieckie) pożegnano w piątek aktora teatralnego i filmowego Witolda Pyrkosza. Zmarłego żegnała rodzina, współpracownicy, fani. "Zapamiętamy go jako pełnego inwencji, pasji, nowych pomysłów" - napisał w okolicznościowym liście prezydent RP Andrzej Duda.
Uroczystości pogrzebowe Witolda Pyrkosza rozpoczęły się mszą w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w podwarszawskiej Górze Kalwarii. Proboszcz ks. Andrzej Jerominek mówił w homilii, że aktor - także mąż, ojciec, przyjaciel - to wielki artysta, który przez dziesiątki lat wcielając się w rozmaite role rozjaśniał widzom "szarzyznę ich życia". "Bawił nas dowcipem, czarował uśmiechem, nagradzał miłością" - podkreślił duchowny, który "w imieniu swojego pokolenia" wyraził zmarłemu wdzięczność za "niezapomniane kreacje Franka Wichury w "Czterech Pancernych i psie", zabawną rolę Pyzdry w "Janosiku", Duńczyka w "Vabanku" i Józefa Balcerka w serialu "Alternatywy 4".
Wyrazy współczucia rodzinie, bliskim i przyjaciołom zmarłego złożył prezydent Andrzej Duda. W liście, odczytanym przez doradcę prezydenta Tadeusza Deszkiewicza, podkreślił, że Pyrkosz był nie tylko cenionym i lubianym człowiekiem teatru i filmu, "ale również człowiekiem wzbudzającym szczerą sympatię".
"W liście, wystosowanym kilka miesięcy temu z okazji 90-lecia jego urodzin, gorąco dziękowałem za wszystkie osiągnięcia, które wzbogaciły polską kulturę i przyczyniły się do rozwoju naszej kinematografii. Dziś, w obliczu śmierci, słowa te nabierają nowego wymiaru, podsumowując drogę twórczą wybitnego artysty" - podkreślił Andrzej Duda.
Pyrkosz - jak przypomniał prezydent - zwykł mawiać o sobie, że "jest po prostu aktorem". "To szczere wyznanie doskonale oddawało jego postawę pełną umiaru i pogodnego dystansu. Powtarzał też, że aktor nie może stać w tłumie, że zawsze powinien zaznaczyć swoją obecność. Tej zasadzie pozostawał wierny przez całe życie. Jego pojawienie się na ekranie czy na deskach teatru zawsze wywoływało żywą, pozytywną reakcję widzów. Nawet niewielka rola czy epizod stanowiły dla niego okazję do kunsztownego budowania postaci, wzbogacania jej talentem, własną koncepcją" - napisał Duda.
"Kreowanych przez niego bohaterów cechuje pogoda ducha, humor, błyskotliwy dowcip, a także aktywna postawa wobec świata. Próbują oni w życiu odnaleźć cząstkę nadziei, mimo przeciwieństw losu i sytuacji, nad którymi nie zawsze udaje się zapanować. Myślę, że właśnie tak zapamiętamy pana Witolda Pyrkosza - jako aktora pełnego inwencji, pasji, nowych pomysłów. Jako serdecznego, dobrego człowieka" - dodał prezydent.
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński podkreślił z kolei, że miejsce Pyrkosza - artysty "wielce szanowanego przez współpracowników i cenionego przez krytyków" - w polskiej kulturze współczesnej pozostanie trwałe, a jego niezapomniane role "zawsze będą w naszej wdzięcznej pamięci".
"Zaskarbił sobie ogromną sympatię szerokiej publiczności. Popularność przyniosły mu role filmowe i telewizyjne, w których kreował postaci obdarzone zdrowym rozsądkiem, poczuciem humoru oraz wewnętrznym ciepłem. Trwale zagościły one w naszej wyobraźni i trudno będzie pogodzić się z faktem odejścia ich twórcy" - napisał Gliński w liście odczytanym przez wiceminister kultury Wandę Zwinogrodzką.
"Jednocześnie nie można zapomnieć, że biografia artystyczna Witolda Pyrkosza nie zamykała się w jednym kręgu ról. Na scenie, która przez lata była jego największym żywiołem, występował w repertuarze komediowym i dramatycznym, klasycznym i współczesnym. Szczególne znaczenie miała jego współpraca z Krystyną Skuszanką i Jerzym Krasowskim. Swoje najwybitniejsze kreacje stworzył w ich przedstawieniach, powstałych na deskach Teatru Ludowego, Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz Teatru Narodowego" - przypomniał minister i podkreślił, że to wyniesiony ze sceny etos pracy Witolda Pyrkosza - "artysty spełnionego" - sprawiał, że aktor niemal do końca pozostawał aktywny zawodowo.
Młodszy syn Pyrkosza, Witold, wspominał z kolei rzeczy, które zmarły aktor robił wraz z rodziną. "Za to cię kochaliśmy. Daleko ci było do gwiazdorstwa, plastikowego blichtru. Zawsze podkreślałeś, że starałeś się być po prostu dobrym rzemieślnikiem, rzetelnie wykonującym swój zawód, którego wyniki czasami można czasami pokusić się o nazwanie sztuką. Za to cię ceniliśmy. Ponad wszystko byłeś po prostu wspaniałym człowiekiem" - powiedział.
Kacper Kuszewski, kolega Pyrkosza z planu "M jak miłość", przemówił w imieniu całej ekipy serialu. Przed pogrzebem zapytał współpracowników, jak wspominają zmarłego. "Nie zaskoczyło mnie, że większość nich w pierwszej kolejności wymieniła specyficzne, cudowne poczucie humoru pana Witka; jego gotowość do żartów i uszczypliwych uwag, którą zawsze w sobie miał i którą wnosił, gdy tylko pojawił się na planie (...). Było w tym coś bardzo młodzieńczego co powodowało, że mimo wieku traktowaliśmy go jak człowieka żywotnego i młodego duchem" - mówił serialowy syn Lucjana Mostowiaka.
"Większość z jego żartów nie nadawałaby się do przytoczenia tu dziś. Mam wrażenie, że sprawiało mu frajdę takie balansowanie na granicy, sprawdzanie ciągle naszej wytrzymałości, jak daleko może się posunąć ze swoimi żartami. (...) Uwielbialiśmy go za to, robił to z ogromnym wdziękiem, był w tym mistrzem. Wiele żartów, które w ustach kogo innego dawno zostałyby uznane za niestosowne, w jego wykonaniu ciągle nas bawiło. Chociaż te żarty były zawsze bardzo ironiczne, pełne uszczypliwości, sarkazmu, czasem nawet szyderstwa. Nie przypominam sobie jednak, żeby ktokolwiek poczuł się kiedyś dotknięty takim żartem. Pod tym wszystkim czuć było ogromną serdeczność i ciepło, a poza tym pan Witek z taką samą ironią i sarkazmem żartował z nas, co z siebie samego" - dodał Kuszewski.
Aktor opowiadał także o stosunku zmarłego artysty do wszystkich, z którymi pracował. "Myślę, że z wszystkich nas, aktorów tego serialu, on w największym stopniu zasługiwał na miano gwiazdy, ale nigdy tak o sobie nie myślał, nigdy się tak nie zachowywał. Na pewno nie chciałby, żeby tak o nim mówiono. Uważał, że (...) ekipa filmowa to zespół, w którym każdy jest tak samo ważny, każdemu należy się taki sam szacunek" - wspominał. "Byłem rok po szkole teatralnej, kiedy pierwszy raz stanąłem przed kamerą obok niego. Nie umiałem nic, byłem nikim, a on był Witoldem Pyrkoszem. Nigdy mnie ani żadnemu z młodych kolegów nie dał tego odczuć. Nie przyjmował pozycji tutora, nie krytykował nas i nie pouczał, jak mamy grać. Traktował nas po partnersku. W taki sam sposób traktował wszystkich w ekipie, z którymi pracował - reżyserów, scenografów, operatorów, dźwiękowców, oświetleniowców, garderobę, charakteryzację, asystentów, dyżurnego planu i kierowców. Wszyscy byli dla niego tak samo ważni" - podkreślił.
Andrzej Precigs - reprezentant Związku Artystów Scen Polskich, Fundacji Artystów Weteranów ZASP oraz mieszkańców Domu Weterana w Skolimowie - mówił, że to jednak "prawdziwy żywy, teatr był pierwszym artystycznym domem Pyrkosza". To tam aktor "stworzył setki barwnych, różnorodnych, wspaniałych postaci, grając pod okiem wielu najwybitniejszych twórców", za co był wielokrotnie doceniany przez jurorów festiwalowych zmagań.
"Nie sposób wymienić jego ról, bo było ich tak wiele, ale każda z nich była odmienna, zawsze niezwykle ciekawa i prawdziwa. Każda dawała nam wszystkim jakąś niesłychaną radość i poczucie, że spotykamy się z kimś bardzo nam bliskim, kogo dobrze znamy i rozumiemy" - podkreślił Precigs. "Pomógł mu to zdobyć niebywały talent i osobowość, jaką był obdarzony Witold Pyrkosz. (...) Poczuliśmy smutek i pustkę, bo odszedł aktor wybitny - (...) świetny kolega, pogodny i psotny, zawsze pełny radości, optymizmu i poczucia humoru. Takim cię Witku zapamiętamy" - dodał.
Aktorowi w ostatniej drodze towarzyszyli także m.in. członkowie rodziny, przedstawiciele władz samorządowych, fani. Żegnali go też koledzy z serialu "M jak miłość", w którym Pyrkosz występował w ostatnich latach. Obecni byli m.in. Teresa Lipowska, Franciszek Pieczka, Małgorzata Kożuchowska, Katarzyna Cichopek, Dominika Ostałowska oraz Andrzej Młynarczyk.
Witold Pyrkosz urodził się 24 grudnia 1926 r. w Krasnymstawie, choć w jego dokumentach jako data urodzenia figuruje 1 stycznia 1927 r. W 1954 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską w Krakowie. Debiutował rok później na scenie Teatru im. Żeromskiego w Kielcach i Radomiu. Grał m.in. na deskach Teatru Ludowego w Krakowie, wrocławskiego Teatru Polskiego oraz stołecznych teatrów: Polskiego, Studio, Rozmaitości, Narodowym, na Woli i Ochoty.
Na swoim koncie miał też blisko 50 ról w Teatrze Telewizji. Na szklanym ekranie Pyrkosz zadebiutował u Jerzego Kawalerowicza, w filmie "Cień" (1956). Prócz tego zagrał m.in. w trzeciej części "Eroiki" (1957) Andrzeja Munka, "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1965) Wojciecha J. Hasa i komedii Sylwestra Chęcińskiego pt. "Sami swoi" (1967). Później znalazł się w obsadzie seriali "Czterej pancerni i pies", "Stawka większa niż życie", "Kopernik", "Daleko od szosy", "Dom", "Kariera Nikodema Dyzmy". Zagrał też zbójnika Jędrusia Pyzdrę w serialu "Janosik".
Prócz tego wystąpił m.in. w filmach: "Bez znieczulenia" A. Wajdy (1978), "Constans" K. Zanussiego (1980), "Był jazz" F. Falka (1981), "Wojna światów - następne stulecie" P. Szulkina (1981). Widzowie kojarzą go głównie z komediami Juliusza Machulskiego: "Vabank" (1981), "Vabank II czyli riposta" (1984), "Kingsajz" (1987) i "Kiler-ów 2-óch" (1999).
W 1983 r. zagrał Józefa Balcerka w serialu "Alternatywy 4" Stanisława Barei. W 1987 r. w "Balladzie o Januszku" Henryka Bielskiego. W latach 90. można go było oglądać w "Banku nie z tej ziemi", "Spółce rodzinnej", "Rodziców nie ma w domu", "Z pianką czy bez". W ostatnich latach - od 2000 r. - Pyrkosz wcielał się w Lucjana Mostowiaka, w serialu "M jak miłość".
Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim i Złotym Krzyżem Zasługi, oraz nagrodzony m.in. Telekamerą i SuperWiktorem.
Pyrkosz od 20 lat mieszkał w Górze Kalwarii, przez dwie kadencje był też radnym powiatu piaseczyńskiego. Zmarł 22 kwietnia w wieku 90 lat.