Reklama

Odtwórczyni Jagody z "Czterdziestolatka" nie żałuje, że nie została aktorką

W serialu "Czterdziestolatek" wcielała się w Jagodę Karwowską, której nie polubiła... I choć ocierała się o aktorstwo, postawiła na życie rodzinne i na historię sztuki, której jest wykładowcą. - Nie żałuję, że nie zostałam aktorką - mówi Mirella Kurkowska.

W serialu "Czterdziestolatek" wcielała się w Jagodę Karwowską, której nie polubiła... I choć ocierała się o aktorstwo, postawiła na życie rodzinne i na historię sztuki, której jest wykładowcą. - Nie żałuję, że nie zostałam aktorką - mówi Mirella Kurkowska.
Mirella Kurkowska /AKPA

Kurkowska wspomina, że rolę w "czterdziestolatku" dostała startując w castingu. - Było to jeszcze w podstawówce, więc miałam jakieś 15 lat. Nie liczyłam na to, że dostanę tę rolę, ponieważ nie spełniałam warunków fizycznych - byłam co najmniej o 10 cm za wysoka, ale ku mojemu zaskoczeniu Jerzy Gruza wybrał akurat mnie - mówi.

Kurkowska zaznacza, że rola Jagody nie przypadła jej do gustu. - Rola Karwowskiej bardzo mi się nie podobała, dlatego zależało mi na tym, żeby jeszcze raz pokazać się od tej lepszej strony w innej roli, ale rodzice już mi na to nie pozwolili, chociaż miałam propozycje zagrania u Janusza Majewskiego - opowiada Kurkowska. Dodaje też, że z perspektywy dziecka zupełnie nie rozumiała, co dzieje się na planie filmowym. - Wydawało mi się, że przychodzą tam ludzie nieprzygotowani, bo np. co chwilę zmieniano światło, więc percepcja dziecka czy osoby, która nie wie, jak pracuje się na planie filmowym, prowadzi na manowce - przekonuje.

Reklama

Odtwórczyni roli Jagody przyznaje, że wybierając przyszły kierunek studiów miała świadomość pewnych swoich ograniczeń. - Wiedziałam, że nie mam zdolności wokalnych i że aktorstwo to jest zawód, w którym można nie zaistnieć, ale jak ciężki jest to zawód, nie miałam świadomości. Udział w "Czterdziestolatku" wpłynął na mnie w ten sposób, że nawet nie podejmowałam próby zdawania do szkoły aktorskiej - tłumaczy.

I tak Kurkowska zdecydowała się na studiowanie historii i historii sztuki. Podczas studiów przeszła jej po głowie myśl, żeby może jednak spróbować powrócić do aktorstwa. - Wówczas dziekanem filmówki był Juliusz Machulski, który przyjął mnie na jeden semestr jako wolnego słuchacza, a w drugim miałam być już normalnie dopisana do kierunku aktorskiego w szkole filmowej w Łodzi - opowiada.

Po tej propozycji Kurkowska wyjechała do Austrii zarobić na te studia. - Niedługo po powrocie okazało się, że moje plany życiowe muszą być zmienione, bo spodziewam się córki. Malinę urodziłam w '84 roku i zaraz potem na świat przyszły bliźniaki. Nikomu nie mówiłam, że jestem w ciąży - nie wiedziała o tym nawet moja babcia, która widziała mnie na święta, a ja urodziłam w styczniu - opowiada Kurkowska, która męża, również historyka, poznała na studiach. - Dwójka młodych ludzi, trzeba było jakoś utrzymać te dzieciaczki, tym bardziej, że były chorowite. Pracowaliśmy na zmianę, dorabiałam jako "kobieta pracująca", m.in. jako sprzątaczka - wspomina.

W czasie jednej z podróży Kurkowska natknęła się na ogłoszenie o naborze do Teatru Żydowskiego. - Nie wiem, co mnie podkusiło, że tam poszłam (śmiech). Tam trzeba było mieć dobre przygotowanie ruchowe, bo to była pantomima. Zaczęłam studiować i pracować w Teatrze Żydowskim jako adept mim. Niestety, właśnie wtedy przekonałam się, że życie rodzinne i aktorskie zupełnie nie idą w parze - zauważa i dodaje, że postawiła na dokończenie jednego kierunku studiów. - W ten sposób skończyłam historię - uzupełnia.

Po ukończeniu studiów doktoranckich i doktoracie filmowa Jagoda zaczęła pracować w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego. - Zaczęłam też prowadzić wykłady dla Uniwersytetu Otwartego UW. Jedna z moich słuchaczek zaprosiła mnie do jury międzynarodowego festiwalu filmowego w Zakopanem - co prawda gór nie lubię, ale pojechałam zobaczyć, jak to wygląda. Było fantastycznie i odtąd jeżdżę tam co roku. We współpracy ze Stowarzyszeniem Filmów Górskich w Zakopanem powstały też Dni Górskie na UW. Później jeszcze zaczęłam współpracę z Teatrem Polskim, a także z Festiwalem Filmów Niezwykłych w Sandomierzu - dodaje

Kurkowska - jak przekonuje - stara się nie chodzić do teatru, choć nie bardzo jej się to udaje. - W teatrze bywam tylko trzy razy w ciągu tygodnia, a i tak staram się ograniczać, bo najchętniej chodziłabym tam codziennie - żartuje dodając, że wprowadziła do kalendarza imprez na UW Międzynarodowy Dzień Teatru.

- Jestem historykiem, a że nie próbowałam zostać aktorką, to jedna z moich lepszych decyzji. Ale film jest dla mnie przedmiotem badań naukowych - zajmuję się bowiem dziejami kultury popularnej i masowej w XIX i XX w. - kwituje.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy